Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Wprowadzenie do gry
 Rozpoczęty przez *Lorgan, 12-12-2008, 02:15

3 odpowiedzi w tym temacie
*Lorgan   #1 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

I.

Niewysoki, elegancko ubrany mężczyzna poprawił przydymione, okrągłe okulary, które wiernie chroniły jego oczy przed ostrym słońcem południowych rubieży. Mimo, że od kilku tygodni nie miał ani możliwości ogolenia, ani porządnego umycia, nie pozwolił, by jego służbowy garnitur pokryła choćby uncja pyłu. Przedmiot tak wysokiej jakości wymaga wszakże obowiązkowych zabiegów konserwacyjnych.
Chata, przed której drzwiami się znajdował, została porzucona prawdopodobnie jeszcze przed ogłoszeniem światowego pokoju. Była niska i przystosowana do prowadzenia obrony. Ściany, wyraźnie naruszone zębem czasu wciąż jednak wydawały się wystarczająco solidne, by tworzyć z pozostałymi elementami wrażenie prowizorycznego bunkra. Wewnątrz znajdowało się trzech, może czterech rebeliantów trzymających na muszce niespodziewanego gościa. Wszyscy byli doskonale przeszkolonymi żołnierzami jakiejś elitarnej jednostki, której nazwa i znaczenie znikły błyskawicznie po tym, jak państwo, z którego się wywodzili zostało wchłonięte przez Sanbetsu.
- Ręce do góry! - wrzasnął ktoś z wnętrza budowli.
Osobnik w garniturze spełnił żądanie, starając się przy tym nie robić żadnych zbędnych ruchów, za które mógłby wzbogacić się o dodatkowy otwór w czaszce.
- Teraz powoli... naprawdę powoli połóż się twarzą do ziemi.
Kolejne polecenie zostało spełnione z ewidentną niechęcią. Niektórzy mogliby nawet pomyśleć, że w chwili tak wielkiego dramatu, ubranie wciąż wydawało się dla tego dziwaka czymś ważnym.
Dwóch rebeliantów, nie zdejmując muszki z celu, opuściło kryjówkę. Poza wysokiej jakości karabinami, uzbrojeni byli w przypięte do pasa rewolwery i krótkie (prawdopodobnie zdobyczne), sanbetsańskie miecze. Poza tym, ich mięśnie jednoznacznie świadczyły o morderczym treningu, jakiemu musieli być poddawani w armii. Jeden zabrał się do fachowego przeszukiwania leżącego, podczas gdy drugi go osłaniał. Cała operacja odbywała się z niebywałą wręcz szybkością i precyzją.
W pewnym momencie, przeszukujący wydobył z kieszeni ofiary srebrny, otwierany zegarek, na którego wieczku widniał skomplikowany symbol. Niewiele myśląc, wrzucił go do wnętrza budowli i zapytał:
- Wie ktoś, co to jest?
Po kilkunastosekundowej ciszy rozległ się, dobiegający z dwóch gardeł jednocześnie, krzyk:
- ZABIJCIE GO! TO JEST...
Było już jednak za późno. Rebeliant, który znalazł zegarek został przebity na wylot jakąś niewidzialną siłą. Kilka sekund później, osłaniający go kompan władował w leżącego niemal cały magazynek. Bezskutecznie. Elegant wciąż spoczywał nieruchomo na piachu, jednak żaden z naboi go nie dosięgnął.
- Kim ty... do cholery... jesteś! – wydukał zaskoczony żołnierz, wycofując się do bunkra.
- Hiroshi Abukara, kryptonim "Widmowy Jack"... – odezwał się ktoś bezpośrednio za jego plecami.
Okrągłe szkła zalśniły złowrogo, po czym w powietrze wystrzelił słup krwi.

Kilka kilometrów dalej, siedząca na motorze kobieta przyglądała się całej masakrze przez lornetkę. Na jej lewym uchu zaczepiony był aktywny komunikator.
- Potwierdzam. – przemówiła cicho. – Cel wykonał ruch. Dwie widoczne ofiary śmiertelne, dwie inne, domniemane. Hiroshi Abukara, aka. "Widmowy Jack", członek grupy RG-109, typ krótkodystansowy. Brak widocznych wspólników. Czy przystąpić do egzekucji? Rozumiem.
Obserwatorka wyłączyła komunikator i uruchomiła swój jednoślad.
- Następnym razem...

Otrzepujący się z brudu mężczyzna gwałtownie kichnął.

***

Czym dla Ciebie jest pokój? Tak... panuje on teraz na całym świecie. Nieprzerwanie przez sześćdziesiąt ostatnich lat. Ludzie są szczęśliwi, żyją w dostatku i nie znają większych trosk niż niepowodzenia miłosne. Nie zawsze tak było: niegdyś straszliwa, totalna wojna trawiła wszystko i wszystkich. Cierpienie bliźniego wywoływało tyle samo emocji, co pochłanianie bezsmakowych, zapewniających minimum substancji odżywczych, wojskowych racji. Ktoś się na nich nieźle dorobił... Ach tak, to był sojusz niewielkich krajów północno-wschodnich, zwany teraz Sanbetsu. Po wojnie stali się chyba najbogatszym państwem... no, może nie państwem, a bardziej unią... federacją. To oni wyhodowali pierwszych nadludzi. Formułę sprzedali później swojemu zachodniemu sąsiadowi, cesarstwu Nag. Był to oczywiście zabieg o znaczeniu taktycznym, nie chęć zarobienia kilku miliardów Kouka. Kouka? Dokładnie: po wojnie to uniwersalna, międzynarodowa waluta. Czasem nazywa się ją po prostu "monetami". Cesarskie diademy to też przeżytek. Zakupy można zrobić tylko za Kouka. Ich wartość zbliżona jest do tego czegoś, co nazywasz "Euro".
Wracając jednak do tematu: Nag dostało nadludzi dlatego, że jako jedyni stanowili jeszcze wyzwanie dla Babilonu i jego zealotów. Czym jest Babilon? Nie... proszę... przecież to oczywiste. Jak można nie wiedzieć, czym jest państwo zjednoczonego kościoła? Jak to nie wierzysz? Sugerowałbym rewizję poglądów. To, że istnieje jakaś ponadnaturalna siła jest obecnie jasne jak słońce. Inaczej, zealoci nie byliby w stanie rzucać tych swoich czarów, a mistrzowie sztuk walki z Sanbetsu nie potrafiliby siać spustoszenia swoimi technikami. Co to, to nie. Sztuki walki są ciekawe, ale do magii się nie umywają. To znaczy, mówię o sztukach walki w ludzkim wykonaniu. Kiedy nauczy się nadczłowieka tych wszystkich form i ataków nawet niektórzy zealoci trzęsą portkami.
Tak więc mamy cztery wielkie siły na świecie... Jak to podałem tylko trzy? Sanbetsu, cesarstwo Nag, Babilon... faktycznie! Na śmierć zapomniałem o Khazarze. Mieszkają tam bardzo dziwni goście. Pamiętasz, jak wspomniałem, że ci z federacji wyhodowali nadludzi? Wtedy wydawało mi się to normalne, wszak oni poodkrywali i pousuwali jakieś tam zbędne geny, ale jak się teraz dobrze zastanowię, cała sprawa przestaje być oczywista. Widzisz, w Khazarze mają taką swoją własną religię – jedyną, która nie weszła w skład zjednoczonego kościoła. Dzięki medytacjom i wieloletnim ćwiczeniom, jakieś sześćset lat temu udało im się nabyć ciekawą zdolność. Potrafią jakby budzić w sobie na pewien czas moce nadczłowieka. Ograniczają się one do zaledwie kilku rodzajów, ale przy zastosowaniu dają chyba więcej mocy. Khazarczycy nigdy nie chcieli się mieszać w wojnę. Bronili swoich granic i nikomu nie sprzyjali. Ciekawa strategia, muszę przyznać. Dzięki niej, nie mieli prawie żadnych wrogów...
Pamiętasz jeszcze moje pytanie? Czym dla Ciebie jest pokój? Widzisz... dla mnie to po prostu inne oblicze wojny. Na świecie jest teraz za dużo mocy. Technika, bioinżynieria, sztuki walki i magia to mieszanka iście wybuchowa. Otwarty konflikt w tym momencie spowodowałby zbyt wiele zniszczeń. Żadnej ze stron się to nie opłaca. Dlatego właśnie ustanowili pokój, zaczęli inwestować środki w badania nad poprawą ludzkiego bytu i takie tam pierdoły. Żywność transgeniczna jest znacznie lepsza, niż zwyczajna, wyobrażasz sobie? Żadnych efektów ubocznych... samo zdrowie. Poza tym, zrezygnowano z maszyn zastępujących ludzi przy pracy. No jasne, że nie wszędzie: człowiek nie złoży Ci porządnego komputera, ale generalnie, nie spotkasz w miastach jakichś futurystycznych dziwactw. Badania dowiodły, że tego typu rzeczy doprowadziłyby do zdegenerowania ludzkiej rasy, a oficjalnie, człowiek i jego dobro są teraz najważniejsze dla wszystkich. Dlaczego powiedziałem "oficjalnie"? Cały czas zaskakujesz mnie swoją niewiedzą... Myślisz, że tak po prostu da się wyplenić zazdrość, zawiść, chęć władzy, dominacji i zysku? Wolne żarty... Walki trwają dalej. Toczą się jednak na zupełnie innych płaszczyznach. Teraz nie zdobywa się ziemi, tylko informacje. Nie walczy się armiami, tylko doskonale wyszkolonymi agentami. Wiesz ile osób potrzeba do zniszczenia wielkiej fabryki inteligentnych procesorów? Jednej. Słyszałeś już o Widmowym Jacku, nie? Wyobraź sobie, że jeżeli akurat dostanie zezwolenie na zrobienie rozpierduchy, przecina pancerne płyty niczym papier? Czym przecina? Swoimi sztyletami... jakieś Tanto, czy coś takiego. Ma dwa schowane w rękawach i nic więcej. Żadnej innej broni. Tacy kolesie są groźniejsi niż dziesięć najnowszych czołgów i wciąż szkoli się lepszych. Jeżeli jakieś państwo zostałoby militarnie w tyle za innymi, zostałoby rozebrane w jedną noc, tak sobie myślę. Dlatego wszyscy tak strzegą swoich sekretów i starają się wykradać cudze.

No dobra, koniec wykładu. Jesteś już chyba na tyle uświadomiony, żeby przejść do poznawania bardziej szczegółowych rzeczy. Co powiesz na... opis cywilizacji?


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #2 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

II.

Port lotniczy w Ishimie był tego dnia niezwykle zatłoczony. Przed tym ogromnym, przykrytym szklaną kopułą, budynkiem falowało prawdziwe morze samochodów i motorów, a był to zaledwie ułamek chaosu, jaki panował wewnątrz. Tysiące ludzi tłoczyło się w szerokich, wentylowanych korytarzach pozostając pod stałą obserwacją kamer i najwyższej klasy ochrony.
Hiroshi Abukara, dwudziestosiedmioletni obywatel Sanbetsu, niezdarnie wydostał się z windy, upuszczając przy tym jedną z czterech sporych walizek, które ze sobą taszczył.
- Tylko nie to... Spóźnię się, spóźnię się... – marudził do siebie, zbierając bieliznę, która wysypała się po upuszczeniu bagażu.
Niespodziewanie zbliżyła się do niego młoda kobieta. Miała jasne, upięte w kok włosy i przyjemną twarz skrytą za dość dużymi, półokrągłymi okularami. Sądząc po ubiorze, na który składała się szara garsonka z niewielką przypinką w kształcie samolotu, czarne, pozbawione ozdób buty i zgniłozielona apaszka, była pracownicą lotniska: informatorką, księgową, stewardessą lub jakąś kierowniczką.
- Pozwoli pan, że pomogę. – powiedziała wesoło, po czym kucnęła i zaczęła podnosić z posadzki jego rzeczy.
- A nie, nie... Nie trzeba. – wyjaśnił z zakłopotaniem, drapiąc się ręką w tył głowy. – Często zdarzają mi się podobne wypadki. Proszę nie zwracać uwagi i się nie kłopotać.
- Ależ to żaden problem. Jeśli zrobimy to razem, pójdzie znacznie szybciej.

W tym samym czasie, kilka tysięcy kilometrów dalej, białowłosy mężczyzna nerwowo stukał palcami w blat długiego, konferencyjnego stołu. Jego zadbane paznokcie z każdą sekundą uderzały w lakierowaną przeszkodę z większą siłą, by w pewnej chwili niespodziewanie ustać.
- Zlokalizowaliście ją? – padło pełne gniewu pytanie.
Stojąca za plecami mężczyzny, młoda pracowniczka zmięła z przerażenia boki własnej spódnicy.
- Jeszcze nie, panie Brown. – wystękała niemal na granicy płaczu.
Białowłosy wziął głęboki oddech, podniósł się z fotela i gwałtownie oparł obie dłonie na stole.
- Niech ją diabli. Jeśli wejdzie teraz w kontakt z celem, jest martwa, a cała operacja spalona!

- No i po kłopocie! – zawołała z uśmiechem blondynka, chowając do walizki Hiroshiego ostatnią parę bokserek.
- Nie wiem, jak mam pani dziękować...
- Filiżanka kawy w zupełności wystarczy. – odpowiedziała figlarnie.
Twarz mężczyzny spłonęła rumieńcem, a z jego rąk wyśliznęła się dopiero co podniesiona walizka.
- Kawa? A tak... jasne. Zapraszam. Kawa. Kawiarnia... Wie pani może, gdzie tu jest kawiarnia?
- Jestem Amy. – wyjaśniła. – A najbliższa kawiarnia jest na pierwszym poziomie lotniska.
- A ja jestem... jestem... Amy? Nie, to pani jest Amy. Ja jestem Hiroshi Abukara, ale wszyscy mówią mi Hiro.
- Pierwszy raz w Ishimie?
- Tak... To znaczy, pochodzę z Sanbetsu, ale nigdy wcześniej nie byłem w strefie wymiany. Pracuję dla firmy zajmującej się handlem wewnątrz granic i tak jakoś wyszło. To co, idziemy?
Nabrawszy odrobinę odwagi, Hiroshi wziął nową znajomą pod rękę i ruszył w stronę kolorowych neonów pasażu handlowego.

***

Jesteś świeżo po lekcji historii, więc powinieneś już zdawać sobie sprawę z tego, czym jest cesarstwo Nag, Sanbetsu, Babilon... Co? Faktycznie, znowu zapomniałem o tym przeklętym Khazarze. Pewnie dlatego, że nie przepadam za dziwakami, którzy tam się lęgną. Skąd jestem? A co to za różnica? Nazwa regionu i tak nic Ci teraz nie powie. Zajmijmy się ważniejszymi sprawami. Powiedz mi na przykład, czy wiesz, co to jest rewolwer. Wiesz? No... już się bałem, że tylko próżnia w tej Twojej głowie. Skoro wiesz, to opisz, jak on wygląda i działa. Bębenek dobrze, lufa dobrze, rękojeść dobrze, cyngiel dobrze, spust... Kabura? Nie rób sobie jaj, co? Egzamin z wyglądu rewolweru masz zaliczony. Teraz opisz w przybliżeniu jak działa. Czarny proch? Co to jest, kurde, czarny proch? Rewolwery, jak każda inna broń palna jest na trybonit – taką podobną do plasteliny substancję, która wybucha nawet jak jest mokro. Poza tym, działa tak samo, jak ten Twój proch, tylko mocniej.
Do czasu wyhodowania nadludzi, broń na trybonit była podstawą uzbrojenia większości państw. Wyróżniały się tylko Sanbetsu i Khazar. Pierwsi nie przepadali za bronią palną, bo twierdzili, że nie ona jest przyszłością... i mieli w sumie sporo racji, zaś drudzy w ogóle nie inwestowali w uzbrojenie: byli przekonani, że ochroni ich wiara i transformacje, do których byli zdolni... ci jak wiadomo również się nie pomylili.
Kiedy zealoci ze swoimi spluwami i czarami dostali po raz pierwszy po dupsku od Sanbetsu, wszyscy chcieli poznać sekret nadludzi. Przeprowadzono testy, po których okazało się, że tylko metody szkoleniowe cesarstwa Nag się pod nich nadają. Teraz słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał. Pierwsi wyhodowani nie mieli zbytnio wyostrzonych zmysłów, więc z bronią palną obchodzili się dokładnie tak samo, jak zwyczajni ludzie. Zapamiętaj to w razie, gdybyś miał kiedyś spotkać jednego z nich. Jest na to spora szansa, bo skurczybyki normalnie dorastają, ale prawie wcale się nie starzeją. Tylko nauczanie ich walki bronią białą mogło przynieść wymierne skutki, a tak się składa, że nagijczycy, mimo zaaprobowania gnatów, nigdy nie przestali doskonalić sztuki imperialnej szermierki. Wszystko jasne?
Miałem przybliżyć Ci cywilizację, a cały czas biadolę o wojnie. Zajmijmy się czymś bardziej neutralnym. Jedzenie. Do rozpoczęcia wojny, postęp w tej dziedzinie był bardzo wolny. Bawiono się z jakąś tam prawie transgeniczną roślinnością, podrasowanymi krowami, klonowanymi owcami... słowem, pierdoły. W czasie wojny, w laboratoriach Khazaru doszli do wniosku, że mutowanie zwierzaków tylko po to, żeby można było zjeść soczysty stek jest ekonomicznie nieopłacalne. Po co produkować cały organizm, skoro wykorzystuje się z niego zaledwie kilka elementów? No właśnie. Zaczęto więc wyodrębniać substancje odżywcze i preparować je w możliwe oczyszczonej formie. Nie było to pyszne, ale pozwalało przeżyć. Następnym krokiem miało być sztuczne uzyskanie smaku i wyglądu. Zanim jednak do tego doszło, kilku pomniejszych cwaniaków z Sanbetsu wykupiło niekompletne formuły i rozpoczęło masową produkcję wojskowych racji żywnościowych. Teraz dzieci tych gości są jednymi z najpotężniejszych ludzi na świecie... ale to inna historia.
Gdy ogłoszono światowy pokój, Khazar miał już do zaoferowania gotowy produkt: perfekcyjną żywność o dowolnym smaku. Obecnie, wszystkie, przynajmniej średnio rozwinięte, regiony w każdym z państw serwują takie potrawy. Tam, gdzie nie ma pieniędzy na inwestycje, ludzie dalej żrą buraki na zmianę z cebulą. Kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe?
Paliwo, zarówno do statków, samolotów, motorów, jak i samochodów otrzymywane jest syntetycznie. Było tak jeszcze przed wojną, więc nikt nie robi specjalnej afery po odkryciu jakiegoś złoża ropy, węgla, czy innego gazu ziemnego. Jeżeli wiesz jak wygląda broń palna, na pewno wiesz również jak wygląda typowy samochód, tramwaj, helikopter, czy samolot. Na tym polu nie ma wielkich rewelacji, chociaż niektóre maszyny wojenne stanowią spory wyjątek od reguły.
Ciężko zakończyć temat cywilizacji, nie poświęcając ani chwili komunikacji. Podstawą jest oczywiście telefon i comlink. Telefony pewnie znasz: wstukujesz numer i dzwonisz. Bardzo łatwe do namierzenia i podsłuchania, więc mało który gość z wywiadu posługuje się modelami bez dodatkowych zabezpieczeń. Comlinki są bardzo podobne, tylko bazują na Internecie. Nie dość, że można przez nie rozmawiać, to jeszcze, poprzez komendy głosowe, da się łączyć z różnymi bazami danych i tak dalej. Przydatna rzecz, jeśli wiesz, jak jej użyć. Nie zastąpią co prawda starych, dobrych laptopów, jednak te nie wszędzie można ze sobą zabrać.
Modę, sztukę i tego typu, regionalne głupoty opiszę przy innej okazji.

Trzymaj się zdrowo i unikaj kłopotów do naszego następnego spotkania. Opowiem Ci wtedy trochę więcej o walczeniu.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #3 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

III.

Kawa w towarzystwie miłej dziewczyny smakowała znacznie lepiej niż zwykle, czyli w samotności i pośpiechu. Hiroshi chciał rozkoszować się nią możliwie najdłużej, wiedząc że podobna sytuacja raczej nie prędko będzie miała szansę się powtórzyć. Opowiadał dużo o swojej pracy, co jednak nie robiło na Amy dużego wrażenia. Interesowało ją przede wszystkim życie towarzyskie: wypytywała o przyjaciół, związki, wrogów, a nawet rodzinę – innymi słowy o wszystko to, czym jej rozmówca nie był w stanie się pochwalić. Ze względu na podróżniczy typ pracy, nie miał szans nawiązać przyjaźni. Zresztą, nawet gdyby miał, wrodzona wstydliwość i nudny charakter skutecznie by mu to uniemożliwiły.
- Gdzie mieszka twoja rodzina? W głębi kraju? – padło kolejne, niezręczne pytanie.
Hiroshi uśmiechnął się bezradnie.
- Szczerze powiedziawszy, nie wiem.
- Nie wiesz? – oczy Amy błysnęły w zdziwieniu. Wsparła głowę na dłoni i kontynuowała przesłuchanie. – Nie utrzymujesz kontaktów z rodzicami?
- Kiedy oznajmiłem ojcu, że nie przejmę rodzinnego interesu, wyrzucił mnie z domu. Miałem wtedy siedemnaście lat.
- Przepraszam. Pewnie nie chcesz o tym rozmawiać...
- To nic takiego. Nigdy nie chciałem prowadzić zakładu ślusarskiego. Widziałem się w jakiejś dużej firmie, gdzie skakałbym po szczeblach kariery zawodowej. Można śmiało powiedzieć, że wybrałem własną drogę, kosztem najbliższych. Czy to... czyni mnie złym człowiekiem?
- Nie, skądże. Najważniejsze, to znaleźć w życiu pasję. Czy ta praca jest twoją pasją?
- Oczywiście. Dzięki niej mam stały dopływ adrenaliny, no i oczywiście, dzięki niej mogłem poznać tak miłą dziewczynę, jak ty.
Amy, słysząc komplement, zaśmiała się dźwięcznie.
- Jakiej adrenaliny można zaznać pracując w handlu?
Hiroshi utkwił wzrok w zawartości swojej filiżanki.


- Za około trzydzieści, czterdzieści sekund, zastrzeli cię snajper. – powiedział niezwykle formalnym tonem. – Osoba, która ci zapłaciła, chciała jedynie zapewnić sobie idealne warunki co zlikwidowania celu. Rozmowa ma ograniczyć czujność i osłabić rozeznanie w terenie.
- Słucham?!
- No... – zaczął, ponownie nieśmiało. – Tak się czujesz, handlując. Pytałaś o adrenalinę... Tam każdy jest przeciwko sobie, nawet wspólnicy, zleceniodawca i pracownik. Masz wrażenie, jakby ktoś stale trzymał ci nóż na gardle.
- Przestraszyłeś mnie na chwilę. Ton twojego głosu się zmienił. – przyznała.
- To nawyk. Mam tak zawsze, gdy coś szacuję.
- Szacujesz?
Rozpędzony pocisk wbił się w lewą skroń Amy i wyszedł prawą. Obezwładnione ciało osunęło się z krzesła na podłogę, nie hałasując przy tym zbytnio. Niespełna pięć sekund później zawyły syreny pożarowe, a na przeszklone ściany kawiarni opadły pancerne kurtyny.
- Uwinęliście się szybciej, niż myślałem. – szepnął pod nosem Hiroshi i jednym łykiem dopił resztę kawy.
Każda z przebywających wewnątrz budynku osób dobyła broni i wycelowała ją w młodego Sanbetczyka.
Z zaplecza wyłoniła się piękna, blondwłosa kobieta, ubrana w brązową katanę i jeansy. W ręku trzymała rewolwer z odciągniętym kurkiem.
- Nie wiedziałam, że twoja moc pozwala na robienie takich rzeczy. Żeby wziąć ciebie za dziewczynę, a dziewczynę za ciebie. Wyciąłeś niezły numer w dniu swojego pogrzebu, Jack.
- W dniu mojego pogrzebu? Ktoś tu jest wielkim optymistą.

***

Dość już paplaniny o pierdołach. Opowiem Ci teraz o najważniejszym, czyli jak wypruwać flaki ze swoich przeciwników i samemu nie skończyć w podobny sposób.
Za podstawę powinny służyć mangi i filmy akcji. To, co widziałeś w Black Lagoon, Historys Strongest Disciple Kenichi, One Piece, Trinity Blood, czy też Equilibrium, Matrix’ie, Underworld w Tenchi również może się ziścić. Niezwykłe sztuki walki, nadludzkie moce oraz wszystko to, co nie czyni bohatera zdolnym do przekraczania cywilizacyjnych barier, takich jak dragonballowa nieśmiertelność, zdolność do zniszczenia planety i inne mrzonki, stoją przed tobą otworem. Możesz wytrenować się na potężnego szermierza, który jednym ruchem ręki rozcina w pół samochód, możesz zostać uduchowionym mistrzem pięści, szpiegiem, który nad sprawność fizyczną przedkłada inteligencję i wyrafinowanie, a nawet żołnierzem, uzbrojonym w granaty i krótki karabin. Być może znajdą się chętni do wcielenia się w rolę połamanego starca na wózku inwalidzkim, który dowodzi grupą zabijaków. Tak... to również jest możliwe. Nie musisz samodzielnie toczyć bitew. Frakcja może ci w nich pomóc, lub wręcz toczyć je w Twoim imieniu. To jeszcze nie wszystko!
Musisz wiedzieć, że poza zwykłymi metodami walki, istnieją zdolności nadprzyrodzone – dostępne wojownikom wszystkich nacji. Moce, magia i transformacje to chleb powszedni tego świata. Przemyśl dokładnie, kim chcesz być i w jaki sposób pragniesz kroczyć przez swoje życie. Przeciwnika nie zawsze można zlikwidować przemocą, więc specjaliści od trucizn, demagodzy i informatycy również są szalenie niebezpieczni i za razem pożądani. Mam nadzieję, że masa możliwości nie zakłóciła osądu. Wszystko zależy od tego, jaką drogę sobie wytyczysz... Pamiętaj o tym.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #4 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 37
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

IV.

Blondynka pstryknęła palcami i wszyscy zgromadzeni otworzyli ogień w kierunku Jacka. Pociski w mgnieniu oka, dosłownie rozerwały jego ciało na strzępy, które rozsypały się po stole i podłodze.
Kiedy atak wreszcie się zakończył, pewien niewyróżniający się mężczyzna wyszedł z grupy i ostrożnie trącił nogą jeden z większych kawałków ofiary.
- Załatwiony, proszę pani - obwieścił z posępną miną.

***

Śmiało mogę powiedzieć, że orientujesz się już we wszystkich najważniejszych sprawach dotyczących świata. Jedyne, co pozostało, to określić własne cechy, osobowość, wyposażenie i... rozpocząć własną przygodę. Nie jest to jednak zadanie tak proste, jak niektórym mogłoby się wydawać. Przeprowadzę Cię krok po kroku przez tajniki tworzenia własnej karty. Zaczynamy...

1. Mój kraj jest taaaaki piękny.
Absolutna podstawa wszystkiego. Musisz wybrać państwo, które będzie Twoim domem. Dzięki niemu będziesz wiedział, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Do wyboru masz cztery opcje: Sanbetsu, Nag, Babilon i Khazar. Gdy się namyślisz, przejdziemy dalej. Streszczaj się.

2. Wiesz kim jestem i ze mną zadzierasz?!
Mając dobre imię i sensowny przydomek możesz zdziałać cuda. Jeżeli nazwiesz się John Smith, nawet Twoi przełożeni będą mieli problem z przypomnieniem sobie kim w zasadzie jesteś. Postaraj się również dopasować do kraju, z którego pochodzisz.
Kolesie z Sanbetsu najczęściej nazywają się dość dziwnie... że co? No... może w twoich stronach nazywa się to "japońskimi imionami". Dla nas są one tylko dziwne.
W Nag często tworzą imiona na potrzeby indywidualnego rycerza. Jeżeli akurat nie mają pomysłu, biorą coś twardo brzmiącego. Angielsko brzmiące imiona? Może i tak, może i nie. Gdybym wiedział o czym mówisz, byłoby mi łatwiej.
Babilon, to zastępy Abli, Franciszków, Hiacynt, Mojżeszów i innych, biblijnych bohaterów. Rzadziej spotyka się imiona z innych państw. Noszą je najczęściej tak zwani konwertyci.
Na koniec mamy Khazar. Tamtejsi goście nazywają się baaardzo dziwnie. To znaczy, imiona mają różne, ale nazwiska... Zwykle to coś brzmiącego podobnie do: Promień Poranka, Kiba, Jaskier, Thunderclaw... i takie tam. Mówiłem już, że ich nie lubię.


3. Chodź, opowiem Ci bajeczkę, bajka będzie... głupia?
Jeżeli bierzesz się za pisanie biografii, koniecznie zapoznaj się ze wszystkimi dostępnymi opisami świata, żebyś nie palnął jakiejś gafy. Dajmy na to, nie pisz, że byłeś szkolony w Babilonie, a później trafiłeś do armii Nag. No... chyba, że masz na to jakieś dobre wytłumaczenie. Najlepiej będzie, jeśli trochę pograsz, zanim skrobniesz historię własnej postaci. W ten sposób zrozumiesz lepiej realia, w których się obracasz.

4. To dobrze, że wyglądasz jak pół dupy zza krzaka. Nie będą Cię o nic podejrzewać.
Pamiętaj, że wywiady wszystkich państw toczą ze sobą ciche wojny. Wykrycie członka wrogiej inteligencji równa się często niepowodzeniu całej operacji. Jeżeli nie jesteś jakimś egzekutorem, biegającym po świecie z wielkim mieczem, wypadałoby, być w stanie zmieszać się z tłumem. Wiesz jak to jest: jedni muszą zwracać na siebie uwagę, inni powinni starać się za wszelką cenę uniknąć wykrycia. Wszystko zależy od tego, w jakich zadaniach chcesz się specjalizować.

5. Staty-sraty! Pytałem, czy możesz podnieść ten właz.
Statystyki są bardzo ważnym elementem karty bohatera. Dzięki nim wiadomo jak bardzo gość jest szybki, silny, czy uduchowiony. Dobrze zastanów się, zanim je rozplanujesz, bo nie będziesz miał później możliwości zmiany. Pamiętaj też, że ludzie z Babilonu i Khazaru mają tu mniej punktów, niż nadludzie z Sanbetsu i Nag. Tak jest i tyle.

6. Moce, czary i wszystko to, czego nie ma obwoźny sprzedawca cebuli.
Nie ważne, czy jesteś z Sanbetsu, Nag, Babilonu, czy Khazaru - musisz pilnować poziomu, żeby przez przypadek nie wtranżolić do własnej karty nieodpowiednich zabawek. Poziom, oczywiście, możesz sprawdzić w "zasadach walki". Określa się go na podstawie wygranych walk. Zademonstruję Ci coś, żebyś lepiej załapał, o co chodzi w tym podpunkcie:

Załóżmy, że masz agenta Sanbetsu na drugim poziomie (ma 6 wygranych walk, czyli wystarczająco na 2, a za mało na 3 poziom). W schemacie tworzenia bohatera stoi jak wół: "Dostępne na poziomie drugim". Oznacza to, że do tego momentu (włącznie), można napchać do karty różnych mocy. Mamy więc Kijunhou, Gensoku i Ousei. Shouri będzie dostępne dopiero na poziomie trzecim. Proste, prawda?
Dalej mamy jeszcze "Eisai". Drugi poziom oznacza jedno z poziomu zerowego, jedno z pierwszego i jedno z drugiego.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0.08 sekundy. Zapytań do SQL: 12