Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 0] Coltis vs NPC (Kichigai Uoyllik) - walka 1
 Rozpoczęty przez »Coltis, 27-12-2015, 13:54
 Zamknięty przez Lorgan, 04-01-2016, 13:31

11 odpowiedzi w tym temacie
»Coltis   #1 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 358
Wiek: 36
Dołączył: 25 Mar 2010
Skąd: Białystok



They're coming to take me away (haha?)


Ashcroft "Slasher" Coltis VS ...Łojlik


20.12.1615, Sanbetsu, Kwatera Nazo Gekidan

Dwójka członków Tajemniczej Trupy siedziała w ciszy naprzeciw siebie, rozdzielona ogromnym stołem wyposażonym w niezliczoną ilość rozświetlonych kontrolek. Holograficzny ekran zamontowany pośrodku był wyłączony jak nigdy.
- Zaraz przyjdzie – wymamrotał pod nosem Rikuto Katagawa, nerwowo przeczesując palcami misternie ułożoną fryzurę. Jego towarzysz, Katan Ukire, milczał. Na zewnątrz dały się słyszeć kroki.
- Idzie! Na trzy-cztery! Trzyyyyy...
Do pomieszczenia o granatowych ścianach wkroczył oczekiwany rekrut. Wtedy właśnie cała maszyneria zagrała rozruchową symfonię w rytm poruszających się po klawiaturze palców Katagawy. Dźwięki wydobywające się z centrum sali odpraw przywodziły na myśl aktywację systemów statku kosmicznego. Rozjaśniało więcej światełek, a nad stołem pojawił się obraz wszystkich czterech kontynentów. Milczący samuraj nacisnął od niechcenia jeden guzik, który naniósł na mapę siatkę współrzędnych z zaznaczonymi punktami.
- Witamy w Tajemniczej Trupie!
Ashcrofta zupełnie zaskoczyło powitalne przedstawienie. Zdjął swoje gogle o pomarańczowych szkłach, żeby jeszcze lepiej przyjrzeć się fascynującemu widowisku.
- Dziękuję. Panowie to zapewne Niebieski Diabeł i...
- Katan Ukire – przedstawił się budouka odziany w luźne kimono.
- Aaaaa! Brat Mistrza Sentomaru! No tak!
Zdawało się, że na wspomnienie lidera Dojo Pędzących Chmur jego krewny lada chwila wstanie i wyjdzie z pomieszczenia. Zamiast tego opanował emocje, odwracając jedynie głowę w bok. Katagawa natomiast spokojnie podszedł do rekruta, po czym wyciągnął do niego rękę.
- Mam nadzieję, że spodoba ci się w naszym zespole, Slasher.
- Tęskniłem za tym przezwiskiem, Katagawa-san. Mam wrażenie, że będziemy się dobrze dogadywać.
- Aj tam "san", mów mi po imieniu. Usiądź sobie. Araraikou i Ukire Juniora dziś nie będzie, a Nobunagaki w sumie nieczęsto nas odwiedza, ze względu na obowiązki w Inpu. Słyszałem, że nieźle ci poszło podczas fuchy dla Optimy. Na początek mam dla ciebie nieco przyjemniejsze zadanie. Chyba że nie lubisz zimy, bo trzeba jechać do Nag.
- Po fiasku akcji z Fabryką chyba już nikt nie lubi zimy.
- A ty skąd o tym wiesz, co?
Rikuto zmrużył oczy, jakby szukał możliwych odpowiedzi.
- Jestem oddanym fanem Araraikou i śledziłem jego poczynania. Między innymi dlatego postanowiłem do was dołączyć.
W oku Ashcrofta pojawił się niebezpieczny błysk. Siedzący w kącie Katan nagle odchrząknął, co zabrzmiało podejrzanie podobnie do słowa "świr".

***

21.12.1615, Nag, pozostałości miasteczka Berren w regionie Galwind

Agent przedzierał się przez mroźne pustkowie w kierunku opuszczonej stacji kolejowej, zasypanej obecnie tonami śniegu. Dziękował bogu, że akurat nie padało. Podłużny budynek stał tutaj zapomniany od lat. Dawni mieszkańcy postanowili porzucić pobliskie miasteczko podczas pewnej ostrej zimy. Zabrakło wtedy prądu, jedzenia, a szalejące nawałnice pozbawiały ludzi życia i nadziei na przetrwanie. Sztab kryzysowy wysłał wojsko na ratunek. Nikt nie miał zamiaru wracać w to przeklęte miejsce i chociaż klimat się nieco ocieplił, Berren do dziś świeciło pustką. Gdyby nie wszechobecny mróz przenikający aż do kości, byłoby niezłym miejscem na kryjówkę. Ashcroft zaklął pod nosem, wpadając niemal po pas w zaspę. Oddałby teraz cały swój dobytek za rakiety śnieżne. W końcu dotarł do jedynej osłony w zasięgu wzroku i skrył się wewnątrz.
- Uff! Co ta wariatka sobie myślała, osiedlając się na takim zadupiu? O, Światłości! Jestem wyczerpany. Mogłem sobie załatwić jakiś transport. Według mapy to już niedaleko.
Coltis usiadł pod ścianą, opierając głowę o miękką, wełnianą wyściółkę kaptura. Z niedowierzaniem postukał w ekran geolokalizatora. Urządzenie, pokryte warstewką szronu, odmówiło współpracy. Wrzucił je do torby, sprawdzając przy okazji stan przesyłki, którą przekazała mu Trupa.
- Cholera... nie wiem co jest w tej skrzynce od Rikuto, ale mam nadzieję, że nie trafił tego jeszcze szlag. Lepiej, żeby było w porządku, jak znajdę tą zapchloną chatkę. Nienawidzę cię, Galwind!
W tej temperaturze nawet echo zdawało się zamarzać.

Odgłos nadjeżdżającej maszyny zaskoczył agenta, lecz nie na tyle, by zrywać się od razu na nogi. Lenistwo wygrało. Zimna posadzka, czy nieoczekiwany gość były nieistotnymi niuansami w porównaniu z możliwością chwilowego odpoczynku. Dopiero ciemna sylwetka, która pojawiła się na progu, dała impuls do działania. Coltis miał nadzieję, że adresatka posiada jakiś cudowny szósty zmysł i przybyła odebrać metalowe pudełko od Trupy.
- Heeej, poczta przyjechała! Mam przesyłkę dla...
- Kayi Vanrick? Tak, na pewno dla Kayi.
- Zgadza się... A ty to kto?
Nieznajomy odziany w czerń zdjął czapkę i narciarskie gogle, ukazując zwichrzoną czuprynę oraz bardzo niepokojący wyraz twarzy. Wydawało się, że oczy zaraz wyjdą mu z orbit, a jedno było dziwnie wypłowiałe.
- Ki...
- Ki?
- Ach, prawie się wygadałem.
Dziwak pochylił się i z poły jego kurtki coś wypadło. Chwycił to w locie, po czym zaszarżował z głośnym wrzaskiem. Ashcroft ledwie zdołał rzucić się w bok, a długa maczeta ze świstem przecięła powietrze tam, gdzie chwilę temu znajdowała się jego głowa. Napastnik wykrzywił twarz w wyrazie pogardy, co przy jego fizjonomii wyglądało dość przerażająco. Zdrowe oko drgało lekko, zaś drugie pozostawało nieruchome, świdrując agenta swoim spojrzeniem. Coltis ugiął nieco kolana. Płynnym ruchem wyciągnął katanę i zaczął pracować nadgarstkiem, wprawiając ją w obroty. Czekał cierpliwie na kolejny atak. Szaleniec natarł, zaciekle wymachując orężem, lecz agent zręcznie odbijał każdy cios, nie przestając kręcić młynków swoim mieczem.
- To bez sensu, masz lepszą technikę niż ja - zawyrokował tajemniczy przybysz, zatrzymując się nagle - tylko szaleniec stawałby do walki, wiedząc że ma marne szanse na zadanie celnego ciosu.
- No widzisz, skoro mamy to już ustalone, a twoja przewaga z zaskoczenia dawno minęła...
- To pozostaje nam pokojowo rozwiązać sprawę. Po prostu oddaj mi paczkę.
Mężczyzna w czerni zaczął podskakiwać w miejscu, zwieszając ręce niczym goryl. Z kącika ust pociekła mu ślina.
- Chyba sobie żartujesz, dlaczego miałbym...
- ODDAJ MI PACZKĘ!
Napastnik ruszył do ataku. Wyglądało na to, że będzie uderzał w ślepej furii, lecz nagle zmienił kierunek. Odbił się obiema nogami od ściany i jak torpeda pomknął z maczetą uniesioną nad głowę. Coltis ledwo zdołał obronić potężny cios spadający z góry. Zanim zorientował się w sytuacji, przeciwnik wylądował za nim i podciął go składając nogi jak nożyce. Torba zsunęła się z ramienia i pomknęła po śliskiej posadzce aż pod ścianę. Próba chwycenia za jej pasek została udaremniona przez oponenta, który swoją maczetą przybił połę płaszcza agenta do podłogi. Szaleniec bezceremonialnie przeszedł po młodym Sanbetańczyku, brutalnie akcentując krok przypadający na głowę. Oszołomiony Coltis poczuł jedynie jak ze złamanego nosa cieknie mu krew.
- Leż tam spokojnie. Pozbędę się tej twojej torby i jeszcze trochę potańczymy, o ile w ogóle będziesz pamiętał kim jestem.
Agent dźwignął się na łokciach, potem wspiął na kolana. Zauważył jak mężczyzna wyciąga z kieszeni kanisterek paliwa do zapalniczek.
- Może nie zamarzło. Zaraz spalę te wasze miłosne listy, czy co tam wysyłacie agencim bękartom. Czekaj spokojnie. Nihihihihi! – kontynuował beztrosko tajemniczy gość. Coltis w tym czasie wyszarpnął przybity płaszcz, podniósł swoją katanę i pospieszył przesyłce na ratunek.
- Nie odwracaj się do mnie plecami, popaprańcu.
Wyzwany zerknął przez ramię, a Ashcroft stanął jak wryty. Twarz szaleńca zdawała się teraz rozpływać, wymykać konturom. Jedyne na czym można było skupić wzrok, to świdrujące spojrzenie bladego oka.
"Co się do cholery dzieje, chyba mam wstrząs mózgu", pomyślał Coltis. Z niedowierzaniem zdjął strzaskane od upadku gogle. Coś, co mogło być w rzeczywistości szyderczym uśmiechem zatoczyło okrąg dookoła dziwnie napuchniętej głowy przeciwnika.
- To nie wstrząs. Coś mi zrobiłeś, draniu. Raczej nie toksyna, nie dałem się przecież trafić. Twoja moc?
- O czym ty mówisz? Aha! Wzięło cię, prawda? Widzisz białe myszki? Swędzi cię skóra? Słyszysz głosy? Hahahaha! Nie wiem jak to się dzieje, ale ludzie zdają się odchodzić przy mnie od zmysłów. Zaraźliwe to, czy co? Każdemu odbija inna szajba. No cóż, teraz jesteś taki jak ja! [ cenzura ]! Uhuhuhu! Nie przyzwyczajaj się, to nie potrwa długo!
Sylwetka szaleńca zafalowała nagle i wyrosła tuż przed twarzą Coltisa. Potworny ból raz jeszcze przeszył nasadę nosa. Agent ciął na odlew, w nadziei że chociaż draśnie przeciwnika. Był prawie jak ślepiec w obliczu tych dziwnych halucynacji. Spróbował się skupić, oczyścić myśli. Na chwilę pomogło. Napastnik stał w oddali, tamując bezpalczastą rękawicą krew cieknącą z rozciętego policzka. Usta miał otwarte, mimo zaciśniętych zębów.
- Bo-li.
- Mam jeszcze, chcesz?
Ashcroft odzyskał pewność siebie, zrobił krok do przodu i niemal natychmiast zamarł w bezruchu. Tuż przed nim, ledwie kilka centymetrów, leżała nadpęknięta płytka posadzki. Spanikowanym wzrokiem pociągnął wzdłuż odległości dzielącej go od przeciwnika. Cała podłoga usiana była nieregularnymi liniami.
- NIEEEEEEE!
- Hmm?
Kolana agenta zaczęły dygotać. Zagryzł dolną wargę i ruszył najszybciej jak potrafił, starając się nie nadepnąć na żadne pęknięcie. Wyglądał jak kaleka tańczący balet. Zmusił się by pobiec, cały czas uważając na płytki. Przeciwnik oglądał spektakl z zaciekawieniem przez jakąś sekundę, zanim pojął o co dokładnie chodzi. Ryknął śmiechem. Takiej okazji nie mógł przepuścić. Doskoczył do maczety, którą wyjął z posadzki niczym legendarny miecz i zaczął tłuc posadzkę naokoło z sadystycznym uśmiechem na twarzy. W końcu natarł na Coltisa. Ten jakimś cudem odnalazł nieskalaną rysami powierzchnię, po czym przyjął pozycję obronną. Odpierał ataki z właściwą sobie precyzją, czekając aż napastnik się zmęczy lub popełni błąd, co przy jego szalonym stylu walki musiało nastąpić dość prędko. W końcu nadarzyła się okazja. Mężczyzną zachwiało po nieudanym uderzeniu. Ashcroft ciął szeroko, potęgując efekt swoją mocą. Kurtka balansującego przeciwnika rozdarła się w dwóch miejscach, oddalonych o kilka milimetrów. Ubranie natychmiast zaczęło przesiąkać krwią.
- Mam cię! Wreszcie porządnie oberwałeś! I co się tak gapisz, tym swoim obłąkańczym wzrokiem, ha!?
- Stopy - wycharczał wariat.
Ash spojrzał pod nogi, stojące dokładnie na pęknięciach posadzki. Mimowolnie odskoczył, tylko po to, by trafić na kolejne.
- Nie! Cholera, nie!
Podskakiwał jak poparzony, by w końcu potknąć się i paść na zdewastowaną przez czas i żywioły podłogę. Sekunda bezruchu uświadomiła mu, jak bardzo naruszył natręctwo, którym obdarował go szalony mężczyzna. "To koniec", zdążył pomyśleć. Zaczął wydzierać się i wierzgać, podskakując jak ryba wyjęta z wody. Tajemniczy nieznajomy postępował w kierunku przesyłki, próbując zatamować krwawienie dociskanym do torsu rękawem. Śmiał się bez ustanku urywanym, chrapliwym głosem.

Wpływ dziwacznej mocy zaczął ustępować, gdy jej użytkownik zerwał kontakt wzrokowy. Zmęczony i obolały od niedawnych akrobacji Coltis sięgnął po glocka. Wymierzył w plecy przeciwnika i nacisnął spust. Ręka zadrżała. Chybił, ale odwrócił uwagę mężczyzny.
- Odsuń się od torby! Następnym razem trafię.
Szaleniec drgnął. Zaczął biec zygzakiem, wyrzucając ręce w górę.
- Stój, draniu!
Kolejny strzał zgodnie z zapowiedzią dosięgnął sprintera, który padł gwałtownie na ziemię. Coltis minął go i szybko zgarnął swoją torbę. Najszybciej jak potrafił opuścił budynek. Kilka metrów dalej stał pozostawiony przez przybysza skuter śnieżny.

***

Ostry dźwięk silnika zakłócił spokój Kayi Vanrick. Myślała, że będzie bezpieczna w domku na odludziu, sam na sam z mroźnym pustkowiem. Znalazła to, czego szukała i zamierzała jeszcze dziś udać się w dalszą podróż. Najwidoczniej ktoś o tym wiedział. Chwyciła za leżącą obok siekierę, gdy drzwi otworzyły się z łoskotem. W progu stanął jasnowłosy chłopaczek w pobitych goglach i poszarpanym zimowym płaszczu. Twarz miał we krwi, a pod pachą trzymał kurczowo jakąś torbę.
- Kaya!
- Kim ty jesteś do diabła, mów albo przejadę ci siekierą po pysku!
- W środku.. khe... w środku jest coś, co należało do twojego ojca.
Ledwo trzymający się na nogach Ashcroft rzucił pakunek w stronę rozmówczyni.
- Ale mój ojciec...
- Był członkiem wywiadu Sanbetsu. Tyle mi wiadomo. Podobno resztę zrozumiesz po otwarciu pudełka. Tylko szybko. Obserwowali cię i wiedzą, że tu jesteśmy.


I wanna be the very best, like no one ever was.
   
Profil PW Email
 
 
^Curse   #2 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?

Coltis:

Przeczytałam twój tekst już dwa razy w całości i kilka razy fragmentarycznie. Tak bardzo nie wiem co mam zrobić :DD Z jednej strony, wycisnąłeś z przeciwnika naprawdę dużo i widać, że ci przypasował ;) Nieźle wykorzystałeś jego moc i opisałeś szaleństwo. Trochę mniej podobała mi się za to twoja bezsilność. Łojlik ma 6 Ten, a ty 4 - niby 2 punkty to spora różnica, ale twoja postać wpadła w paranoję, jakby jej Ten było na poziomie 1. A może po prostu lubi przesadzać? :DD Nie kupuję za bardzo motywu z nietrafionym strzałem. Postać doskonale posługująca się bronią palną nie jest w stanie trafić z odległości... pięciu metrów? Dziesięciu? Wiem, że wymęczona psychicznie i fizycznie, ale z takiej odległości, nawet przez zadrżenie ręki, wydaje mi się, że powinieneś przynajmniej go drasnąć.

Mam też pewne zastrzeżenia co do warstwy technicznej. Po pierwsze, w kilku miejscach opisałeś coś w sposób utrudniający zrozumienie akcji.. albo najzwyczajniej w świecie dziwny. Do tej pory nie wiem co miałeś na myśli pisząc:
Coltis napisał/a:
Sekunda bezruchu uświadomiła mu, jak bardzo naruszył natręctwo, którym obdarował go szalony mężczyzna.
I nie sądzę, że miałeś na myśli to, co sobie wyobraziłam, czytając:
Coltis napisał/a:
Zaczął biec zygzakiem, wyrzucając ręce w górę.
:DD Wiem, że opis stylu walki Łojlika jest jaki jest, ale... serio? xD Btw. czytam to chyba dziesiąty raz i nadal tak samo mnie śmieszy xD

Dodatkowo, co już ci chyba kiedyś pisałam, uważam, że twoje opisy walki mieczem i ogólnie bronią białą, wymagają doszlifowania, bo odstają przy reszcie tekstu. Cholernie ciężko jest opisać fajną sekwencję wymiany ciosów, ale biorąc pod uwagę jaką zbudowałeś sobie postać, mam nadzieję na mięsiste i inspirujące opisy w przyszłości. Bardzo długo zastanawiałam się co ci wystawić. Najsprawiedliwszą oceną, którą mogłabym ci dać byłoby 6,25 :DD Ale ponieważ nie mogę tego zrobić... Masz zaokrąglenie w górę za ogólną przyzwoitość językową i bonus na start. Chociaż przy następnym resecie już go nie dostaniesz :DD

Ocena: 6,5

Powodzenia w rozwoju nowej postaci :ok:
   
Profil PW Email
 
 
^Pit   #3 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008

Cooltis :DD

Wstęp do starcia jest fajny, klimatyczny, potrafisz wykorzystać postaci już nakreślone, trzymasz się ich charakterów. Podobał mi się opis opustoszałej miejscowości, więcej chłodu i sam poczułbym ciary na plecach i musiał popijać kawą. Wprowadzenie przeciwnika też jest spoko. Serio, jego odzywki, zachowanie, gesty, ataki to coś świetnego. Wyszedł ci, skubany.
A potem zaczyna królować chaos. Dosłownie, jakby twój styl pisania został potraktowany umiejętnością pana Killyou ;) Poły i poła płaszcza potwierdzą, że tam trzyma się najlepiej maczety i inne bronie o krótkim ostrzu xD Ale, żeby zaraz od razu się rzucać w bok? Trochę się ganiacie i nagle następuje coś dziwnego. Płytki. Nie skumałem o co chodziło z tymi płytkami, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że to jakieś działanie mocy wroga. Ale jak to cholera działa, że niby "podłoga jest lawą", czy coś? Toż to była jakaś paranoja, totalna schiza. Masz sporo Ten, aż tak by cię nie złapało. Sytuacji nie poprawiały niedopowiedziane zdania, typu:
Cytat:
Spanikowanym wzrokiem pociągnął wzdłuż odległości dzielącej go od przeciwnika

Ale co pociągnął? Mieczem? :D
No i wiesz, ogólnie to standard. Sporadyczne powtórzenia, najbardziej w oczy rzuciło się to:
Cytat:
Doskoczył do maczety, którą wyjął z posadzki niczym legendarny miecz i zaczął tłuc posadzkę naokoło

Widać, że walkę pisałeś trochę w pośpiechu i dodawałeś co i rusz coś nowego, byle tylko ją trochę wydłużyć. No i ten strzał... wiem, czego mi brakowało. Twojej mocy! Za mało mi echoing strike. Ba, liczyłem na to, że przy tym nietrafionym strzale ten drugi pójdzie właśnie z mocy. Może tak nawet było, ale odniosłem wrażenie, że po prostu poprawiłeś się po pierwszym pudle. To były nawet niezły twist, bo ten by próbował ominąć twoje pociski, a tu nagle trafia go widmowy. Ale tu pojawia się inne pytanie, czy tak to działa, czy jednak twoja nadludzka umiejętność odnosi się jedynie do broni białej i uderzeń ciałem.
(Patrzy na poziom wymagań npca) Ja pierniczę, to będzie naprawdę ciężkie. Myślałem, że poszło ci TROSZKĘ lepiej.
Dobra, powiedzmy, że to taki ciężki start i podnieśmy ocenę. Masz przyzwoite słownictwo i początek pokazuje, że jesteś w stanie wykrzesać z siebie więcej. Naprawdę dużo więcej. Panuj nad opisami, czytaj samemu zdania, bo wiele można poprawić, jak się samemu wczyta we własne wypociny :D
6/10
   
Profil PW Email
 
 
»Shadow   #4 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 28
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe

Hm...

Mam wrażenie, że za dużo wariatów już jest. Co drugi głosy słyszy, co trzeci ma wahania od zdrajcy do bohatera... Ale do rzeczy. Postaram się nie powtarzać poprzedników.

Mam wrażenie, że źle odebrałem tekst.
Początek jest poważny, klimatyczny, a im dalej w las... Zacząłem się śmiać. Szczególnie kiedy zorientowałem się o co chodzi z pęknięciami. Majstersztyk - takie smaczki lubię.
Jeżeli chodzi o samo starcie to trochę się gubiłem. Nie wiem na ile było to zamierzone, zakładam, że w ogóle nie było ;)
Brakuje mi też takiego punktu zaczepienia w tym tekście, który by mnie zmuszał do dalszego czytania. Jakoś miałem ochotę pójść na herbatę i jakieś ciasteczka. Innymi słowy - nie wciągnęło mnie.
Widać, że brakło ci czasu, a raczej czasu aby raz spokojnie przysiąść, napisać i przejrzeć. Jest cholernie nierówna ta walka moim zdaniem. Tu chaos, a tam wszystko dopięte na ostatni guzik. A tego nie lubię.
Osobiście mam wrażenie, że niekiedy chciałeś niepotrzebnie ten tekst wydłużać - to że wszędzie są długie teksty nie oznacza, że walka nie może być na "jednego strzała"... Takie przynajmniej ja mam zdanie.

Ładnie szaleństwo przedstawiłeś... Ale mam niedosyt jeżeli o to chodzi. Z chęcią zobaczyłbym rozwinięcie.
Fabuła jest przyjemna w swojej prostocie i nie zamierzam się czepiać.
Kilka interpunkcyjnych jest... Nic specjalnie przeszkadzającego.

6. Taki dobry przeciętniak, który się czytało przyjemnie, ale nie z "WOW".

Trochę mi smutno, bo nie potrafię Ci powiedzieć na czym moim zdaniem powinieneś się skupić, co doszlifować... Mam dziwne wrażenie, że pasowałby Ci poważny humor, ale to takie moje tam przypuszczenia, nad którymi możesz się zastanowić, albo je olać.


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #5 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Coltis,
Będzie krótko, bo i tekst krótki. Słaba jest ta walka jak na ciebie i na to co potrafisz. Nie wiem co poszło nie tak, zapewne standardowy u młodych ojców brak czasu, ale widać że nie dopieściłeś tej jej należycie. Stać cię na dużo, dużo więcej. Przyjęcie powitalne w Trupie wydało mi się takie... infantylne. Po prostu nie pasuje mi taki rodzaj inicjacji ("wyskakujemy na trzy-cztery!") do tak poważnego i zacnego batsu, no ale być może to tylko moje zdanie. Fabuła jest prosta jak budowa cepa, ale moim osobistym zdaniem mogłeś wyciągnąć nieco więcej z tego ninmu. Jak przeczytałem treść zadania wyobrażałem sobie gonitwę po mieście, przeplataną paranoicznymi akcjami. Coś w tym stylu https://www.youtube.com/watch?v=73PaODQdsa8
Plus za wyciśnięcie wszystkiego co się dało z NPCa. Naprawdę zacnie go oddałeś. Akcja z pękniętymi kafelkami bardzo mi się podobało, ale mogłeś nieco lepiej opisać ten motyw. Samo starcie, jak już do niego dochodzi to istny chaos, ale nawet nieźle się bawiłem czytając.
Ogólnie nie przyłożyłeś się, ale na tyle mi się to podobało, że idąc w ślady Curse wystawiam ci 6,5
Genkaku oddaje głos na Coltisa.
   
Profil PW Email Skype
 
 
*Lorgan   #6 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Coltis - Plus za umocowanie w świecie i wprowadzenie kilku ważnych NPC. Niestety, sekrety armii dość rzadko wyciekają do siuśmajtków na poziomie zerowym. Klimat klimatem, ale to są przede wszystkim witalne informacje o klęsce twojego kraju. Na przyszłość nie zapędzaj się aż tak. Mogłeś ten swój klimatyczny wstęp trochę bardziej rozbudować, żeby zaznajomić czytelnika z głównym bohaterem. Rozwinięcie i zakończenie na poziomie zadowalającym moje gusta. Oddałeś przeciwnikowi hołd, realizując jego potencjał, trzymałeś się założeń Ninmu i dobrze rozpisałeś szermierkę.
Warsztatowo wyszło porządnie jak na ostatnio panujące trendy, chociaż znalazło się trochę paprochów ("tą" zamiast "tę", "nie wiem, co jest w tej skrzynce", "zauważył, jak mężczyzna wyciąga", "wyjął z posadzki niczym legendarny miecz i zaczął tłuc posadzkę", etc.). To, rzecz jasna, bardziej ciekawostki wypisane w celu dalszego szlifowania umiejętności, niż czynniki obniżające ocenę. Potrafisz się posługiwać językiem polskim i chwała ci za to.

Podobało mi się ;)

Ocena: 7/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na Coltisa.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Drax   #7 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice

Coltis

Również nie rozpiszę się za bardzo przy tej ocenie. Krótko mówiąc, moim zdaniem ta walka nie do końca Ci wyszła - fajne momenty i motywy przeplatałeś z gorszymi ( niektóre jak dla mnie były nawet bardzo kiepskie).
Wstęp w mojej opinii był zwyczajnie słaby. Chciałeś stworzyć luźną atmosferę w batsu, ale obraz jaki przedstawiłeś nie wzbudza uśmiechu, a zażenowanie. To całe przedstawienie zorganizowane przez twoich nowych towarzyszy ukazuje ich raczej jako dzieciaków bawiących się w tajną organizację, aniżeli grupę, do której należą takie tuzy jak Hanzo, czy Pit. Spodobał mi się jedynie motyw, że jesteś fanem tego ostatniego - fajny powiew świeżości w stosunkach między postaciami graczy.
Przechodząc dalej, początek akcji w Nag był klimatyczny. Mróz, mróz i jeszcze raz mróz, a do tego opuszczone miasteczko. Dzięki temu udało Ci się stworzyć surową, nieprzyjemną atmosferę... którą popsułeś nieco walką. Słusznie na SB napisałeś, że masz wyobraźnię znacznie bardziej plastyczną od pióra ( u mnie jest podobnie), co widać, niestety, na załączonym obrazku. Gdy przyśpieszałeś akcję, pojawiało się nieco chaosu i przeszkadzało to w czytaniu. W tym fragmencie spodobał mi się motyw podłogi-lawy, mimo głosów, że nie powinieneś znaleźć się aż pod takim wpływem mocy przeciwnika. Z kolei za akcję z nietrafieniem w przeciwnika z broni palnej, mimo posiadania wyśrubowanego shageki, należy Ci się spory minus.
Końcówkę pominę, bo nic z niej nie da się wyciągnąć. Nie była klimatyczna i ciekawa, ale nie mogę też o niej powiedzieć, że słaba. Była i tyle.

Największe plusy:
- Przedstawienie przeciwnika ( bardzo fajnie przedstawiłeś jego szaleństwo i porąbany styl walki)
- Klimat Nag
- "Podłoga-lawa"

Największe minusy:
- "Trzy-cztery"
- Używanie w dialogach wszelkiego rodzaju onomatopei w stylu "uff", czy "hahaha" - serdecznie tego nie znoszę i mam ochotę zakończyć czytanie za każdym razem, gdy widzę coś takiego. To niby nie błąd, ale strasznie mnie razi w oczy.

Ocena: 6


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
»Twitch   #8 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Coltis

Wbrew głosom poprzedników podobało mi się. Zawsze przepchniesz jakiś ciekawy motyw w swoim starciu, jak kiedyś, przy innej postaci z korodowaniem łóżka, tutaj było podobnie. Do tego jesteś jednym z graczy, którzy poświęcają bardzo dużo miejsca przeciwnikowi przez co starcie jest wiarygodniejsze, natomiast uważam, że mogłeś trochę więcej pokazać swojego bohatera, choćby na początku. Może to kwestia obecnego poziomu i tego, że dopiero ją rozwijasz, ale poprzednie wcielenia wydały mi się znacznie bardziej interesujące. Niemniej jednak nie uznaję tego jako coś negatywnego, a czekam na więcej. W tym wpisie było chaotyczne, ale nieźle przedstawiłeś moce obydwu postaci. Najmniej klimatycznie z całego tekstu wypadło przyjęcie do trupy. Zgodzę się, że to był cholernie sztampowy pomysł i może przy kolejnym ninmu lub walce przedstaw to raz jeszcze.

Ocena: 6,5/10


Little hell.
   
Profil PW
 
 
»Dann   #9 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 27
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa

Coltis

Może i początek sztampowy, ale jednak kąciki ust lekko mi się uniosły ^^ Później jest jeszcze lepiej. Przedmówcy zdążyli już się wypowiedzieć na temat klimatyczej podróży po Nag, więc ten temat pominę. Chaos walki, mimo że był, aż tak bardzo mi nie przeszkadzał. Wręcz idealnie pasował do przeciwnika. A przeciwnik właśnie... Też już był wcześniej omawiany, ale to właśnie jego przedstawienie jest największym plusem tekstu. Powinienem się od ciebie uczyć (pewnie nie tylko ja) :P
Mam też podobne wrażenie co Twitch, trochę brakowało mi samego Slashera. W dodatku poprzednie wcielenie też wydawało mi się ciekawsze. Oczywiście tą postacią dopiero zaczynasz i na pewno jeszcze ją rozwiniesz... Więc pozostaje mi czekać. Tak więc czekam na więcej ;)

Ocena
6.5


What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°)
   
Profil PW Email
 
 
»oX   #10 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo

Coltis,

walkę przeczytałem już jakiś czas temu, ale nie miałem czasu na napisanie oceny. Na szczęście wyrobiłem się w terminie, więc...

Początek pasowałby do Tenchi Horror Story jako dobry wstęp, ale jak napisał Drax, nijak ma się on do takiej organizacji. Mimo wszystko czytało się go przyjemnie, bo Twój styl pisania lubię, a z językiem problemu nie masz. Po prostu kiepsko pasował.
Idąc dalej - samo ninmu daje już wstęp do fabuły, a Ty ciekawie go pociągnąłeś. Zerowy poziom, prosta sprawa, więc jest dobrze. Fajnie przedstawiłeś Nag, za to duży plus. Czuć to przeraźliwe zimno i panujący klimat. Czytając dalej czułem się jak w lekko nawiedzonym miejscu, a przeciwnik tylko dopełnił klimatu.
Trochę nie pasowało mi to, co mówił - czemu zdziwił się, że działa na Ciebie jego moc? W karcie jest wzmianka, że jak jest z sojusznikami, to oko zakrywa aby nie mieć na nich wpływu, więc wie co się dzieje. Chyba, że udawał, to inna sprawa. Fajnie go przedstawiłeś jako niezłego świra. Szkoda, że nie ma w karcie napisane, że taki faktycznie jest (to nie zarzut oczywiście, po prostu szkoda że nikt tego nie opisał :DD ).
Starcie jak to starcie, Curse ma trochę racji jeśli chodzi o opis walki z wykorzystaniem mieczy. Nie było źle, mogło być po prostu lepiej, znając Ciebie i Twoje umiejętności szczególnie ;) Co dalej... chaos. To wiadomo, momentami się gubiłem i patrząc na monitor myślałem "eee, a co oni tu teraz robią?". Ale de facto fajnie poszło, wyciągnąłeś ile się dało, więc jest dobrze :ok: Nie jest jakoś super uber mega, ale co tak naprawdę można wyciągnąć więcej w walce 0 vs 0. Jak dla mnie dałeś radę, ale wiem, że potrafisz więcej.

Ocena: 6.5 (do siódemki trochę zabrakło - mniej chaosu i ciut lepiej opisane starcie).
   
Profil PW Email
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 13