Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 1] Dann vs NPC (Moonfang) - walka 1
 Rozpoczęty przez »Dann, 30-12-2015, 01:17
 Zamknięty przez Lorgan, 05-01-2016, 19:04

10 odpowiedzi w tym temacie
»Dann   #1 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 27
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa



Dann (1500 Douriki) VS Moonfang (900 Douriki)


Miasto Avalon, cesarstwo Nag

Awans. Słowo odbijało się echem w głowie Danna od kilku godzin, kiedy to skontaktował się z nim przełożony, Eric Aksen i nieoficjalnie przekazał nowinę.
- Cała papierkowa robota jeszcze trochę potrwa, cierpliwości. Gratulacje się jednak należą, Sevastianie, musisz to opić - obwieścił ze śmiechem kapitan, wyraźnie akcentując ostatnie słowo. - To rozkaz.
Jako żołnierz, musiał wypełnić polecenie. Właśnie w ten sposób trafił do obskurnego baru przy granicy Nadelen i Niedrige. Spędził tu czas samotnie, pijąc wszystko, co tylko zaproponował barman. Po każdym drinku twarz wykrzywiał wyraz obrzydzenia. Sam nie wiedział, po co pił. Nie znosił smaku alkoholu, który ani nie wprawiał go w dobry nastrój, ani nie pomagał zapomnieć. Nic. Po prostu wlewał w siebie paskudne płyny, przy okazji sporo płacąc.
Nie miał też pojęcia, co w nim tak naprawdę siedziało. Podejrzewał, że była to mieszanka szczęścia, poirytowania, rezygnacji oraz szczypty dumy z samego siebie. W nieznanych proporcjach.
- Nadchodzi kolejny, szefie! - Słowa wydobyły się z ust szczurowatego barmana, próbującego polać rycerzowi kolejną kolejkę. W ostatnim momencie przeszkodziła mu dłoń, która zakryła szklankę.
- Wystarczy.
Miał stanowczo dość. Przyjemny efekt pierwszych drinków już dawno ustąpił, wpuszczając na swoje miejsce zawroty głowy i nudności. Nigdy więcej.
Rzucił zwitek banknotów na blat i chwiejnym krokiem ruszył ku majaczącemu w fałszywej oddali wyjściu. Po dłuższej chwili udało mu się je otworzyć i wyjść na zewnątrz, w alejkę za lokalem. Zimne powietrze natychmiast sprowadziło jego umysł na właściwe tory.
- A mogłem wziąć pł... - Nie dokończył.
Gwałtowna konwulsja wstrząsnęła ciałem, zmuszając go do oparcia się o ścianę. Zawartość żołądka w towarzystwie żółci wylądowała pod murem. Dann odkaszlnął i splunął, próbując pozbyć się z ust resztek wymiocin.
- Kiedyś nie piliśmy - odezwał się w głowie towarzysz ostatnich tygodni.
- Zamknij pysk.
Dominacja Głosu nad rycerzem skończyła się po wizycie w Galwind. Kapitan Gravier musiał mieć rację. Nadludzka moc nie mogła mieć świadomości, moralności, ani emocji. To była projekcja osłabionej psychiki, a nie byt zrodzony z Frygt Jæger. Powtarzał sobie te słowa codziennie, niczym mantrę. Podziałało, lecz twór nie odszedł w niebyt. Przestał pastwić się nad umysłem Sevastiana, odzywał się rzadko i ze zgoła innym niż dotychczas podejściem. Jakby... Zmiękł? Dann miał wrażenie, że przejął jakąś część osobowości Głosu. Stawał się butny i miał większą skłonność do agresji. Mogłoby się wydawać, że ich charaktery nie mieściły się w dotychczasowym naczyniu, przelewały nadmiar z jednego do drugiego. Oddziaływali na siebie wzajemnie.
- Czym jesteś? - Zapytał nagle Sevastian.
- Nie musisz pytać na głos. Przecież słyszę.
- Czym, do cholery, jesteś?!
- Już mówiłem. Jestem tobą, a ty mną. Jesteśmy jednością, pełnią. A teraz wracaj do domu, jesteśmy pijani.
Rycerz chciał oddać się furii, lecz przeszkodził mu kolejny atak nudności. Z trudem się powstrzymał. Odszedł kilka metrów i oparł się plecami o zimne cegły ściany. Osunął się na ziemię.
- Mam dość - wyszeptał, niepewny czy do Głosu, czy do siebie samego.

***


Nagły impuls wyrwał Danna ze snu. Ciało było ciężkie, zesztywniałe z zimna i przedawkowania alkoholu, lecz udało mu się zerwać na równe nogi. Ułamek sekundy po tym, w dotychczasowe miejsce spoczynku uderzyły dwa shurikeny i z brzdękiem odbiły się od betonowych płyt. Nim zdążył się otrząsnąć, przy jego twarzy świsnęła stalowa klinga. Zatrzymała się zaledwie milimetry od prawego oka.
- Gdzie jest Snabb Hund? - Po akcencie napastnika można było wnioskować, że pochodził z Khazaru.
Niezbyt wysokie ciało ukrywał pod długim płaszczem, zaś twarz za jasną, porcelanową maską z drapieżnymi zdobieniami.
Dann nie odpowiedział, ani nie poruszył się z miejsca.
- Snabb Hund. Twoje życie zostanie oszczędzone, jeśli będziesz współpracował.
Nie miał pojęcia, o co mogło chodzić mężczyźnie, lecz wiedział, że udzielenie mu pomocy mogło równać się ze zdradą cesarstwa.
- Nie wiem o kogo chodzi. Nawet, kiedy pytasz tak ładnie.
- To nie pora na żarty. Masz 10 sekund, żeby udzielić właściwej odpowiedzi.
- Nie znam Snabb Hunda.
Czuł, że powinien zachowywać się rozważniej. Nie bał się jednak śmierci. Próbował już jej zaznać, nawet z własnej ręki. Wtedy uratowało go czyste szczęście, a teraz miał ochotę sprawdzić, na ile może je jeszcze nadwyrężyć.
- Zabierz ten szmelc sprzed mojej twarzy. Walcz jak wojownik, a nie jak tchórz. Chyba, że właśnie tego was uczą, dzikusy.
Ostrze zjechało kilkanaście centymetrów w dół i oparło się na gardle.
- To nie jest gra, dzieciaku. Widziałem na półce identyfikator TANARI. Pracujecie razem.
Od kiedy Sevastian zaczął przyjmować zlecenia od tej przeklętej korporacji, w jego życiu dochodziło tylko do nieprzyjemnych zdarzeń. Teraz doświadczał kolejnego. Pieprzyć to!
- Pieprzyć TANARI, nie będę ginął za ich brudne interesy - powtórzył na głos. - Pracują tam rzesze ludzi. Skąd pomysł, że ja znam tego, kogo szukasz?
- Dość. - Mężczyzna trzasnął go wolną ręką w twarz. - Obaj jesteście nadludźmi. Obserwowałem cię, żeby się do niego dobrać.
- Skoro wiesz kim jestem, nie powinieneś przychodzić. Zabij mnie, a sam nie ujdziesz żywcem. - Splunął śliną wymieszaną z krwią. Tu jego szczęście chyba się kończyło i musiał przejąć inicjatywę. Spojrzał w otwory maski, wychwytując najmroczniejsze skrawki umysłu przeciwnika.
- Czas minął.
Napastnik spróbował ciąć gładko pod krtanią rycerza, lecz ten poraził go intensywną wizją Genfærd i pchnął na przeciwległą ścianę. Nie miał żadnej broni, więc rzucił się na niego z pięściami. Większość ciosów została zbita, lub po prostu ześliznęła się po gładkiej i zaskakująco twardej porcelanie. Nie wiedzieć kiedy, kashira ninjato trafiła Danna w szczękę. Khazarczyk wykorzystał okazję i przejął inicjatywę. Wykonywał zamaszyste cięcia, zmuszające niedoszłą ofiarę do zwiększenia dystansu i przejścia do defensywy. Chociaż różnica prędkości obu walczących przemawiała na korzyść nadczłowieka, przewaga uzbrojenia nie pozwalała tego wykorzystać w otwartym starciu. Zamiast bezsensownie napierać i pakować się pod ostrze, Sevastian zdecydował się wycofać. Poczekał, aż kolejne cięcie minęło go o włos, po czym rzucił się w stronę ulicy. Gdyby udało mu się dotrzeć do Niedrige, służba porządkowa powinna odstraszyć przeciwnika. Tylko czy trafi na jakiś oddział? Ulice były puste i ciemne, nawet lampy już pogaszono. Musiał być środek nocy. Cholera!

***


Przyśpieszył. Był już tak blisko Niedrige. Jeszcze tylko chwila i nawet jeśli Khazarczyk wciąż próbował go dorwać, nie będzie miał okazji. Taką przynajmniej miał nadzieję. Znajome uczucie z tyłu głowy nagle zaczęło szaleć, zmuszając Danna do uniku. Metalowe gwiazdki przecięły powietrze tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się jego głowa. W biegu spojrzał za siebie, lecz nikogo nie zauważył.
Zaklął i znowu zwiększył tempo. Ponownie poczuł nadchodzące zagrożenie. Odruchowo skręcił, wymijając kolejne pociski. Niestety nie wszystkie. Poczuł przeszywający ból lewej łydki. Zagryzł zęby i dalej biegł. Przez ranę znacząco zwolnił. Kolejne przeczucie i kolejne shurikeny. Jeden o włos minął twarz Danna, drugi rozerwał koszulę i dość głęboko przeciął skórę na boku. Nie zatrzymał się mimo bólu. Był tak blisko. Umowna granica między dzielnicami już była w zasięgu wzroku, gdy postać w ciemnym płaszczu zeskoczyła z dachu sklepu jakieś 20 metrów dalej, blokując drogę do Niedrige, a co za tym idzie, przyjaznych patroli. Dann szybko otrząsnął się i rzucił w stronę najbliższej alejki. Musi jakoś zgubić tego drania. Mijając stos pudeł, przewrócił go, by tylko spowolnić zabójcę. Droga skręcała w prawo. Gdy minął zakręt, stanął jak wryty. Ślepa uliczka.
- Szlag!
Chciało mu się śmiać. Nie dość, że czuł się jak bohater taniego horroru, to jeszcze uciekał zamiast walczyć. W dodatku ośmielał się nazywać rycerzem, a nawet jednym z najlepszych egzekutorów Cesarstwa. Wystarczy. Miał awansować? Musiał sobie na to zasłużyć. Teraz.
- Zakończmy to! - Krzyknął, obracając się ku zagrożeniu.
Nie miał żadnej konwencjonalnej broni, lecz nigdy tak naprawdę nie był bezbronny.
- No dalej!
Biała maska minęła zakręt. Dann dalej stał w miejscu, rozkładając szeroko ramiona.
- Koniec zabawy.
Napastnik ruszył powoli w jego kierunku. Zrzucił z siebie płaszcz, ukazując wyraźnie zarysowane mięśnie. Uniósł dłonie, które natychmiast zaczęły się deformować. Każda przyjęła formę trzech długich szponów.
- Bałeś się, że cię rozbroję? - Zakpił rycerz.
Szaman skoczył w jego kierunku. Był znacznie szybszy niż przedtem. Dann wykorzystał nie do końca niezerwane połączenie z jego umysłem i wysłał kolejną wizję. Nawet nie zwolnił, lecz musiał atakować na ślepo. Rycerz uchylił się tuż pod zamykającymi się jak szczypce ostrzami, samemu sięgając do pasa przeciwnika. Gdy się minęli, wyszarpnął nieużywane obecnie ninjato.
- Masz tupet, chłopcze.
- A ty masz przerąbane.
Stali naprzeciw siebie, obaj w pełnym skupieniu. Sevastian przyjął niską postawę Hiten Mitsurugi-ryuu, zaś szaman ustawił się w sposób całkiem nieznany egzekutorowi. Czyżby również używał szkoły walki?
Nadczłowiek jako pierwszy przerwał zastój. Skoczył w kierunku wroga i wykonał gwałtowne pchnięcie w podbrzusze. Ostrze nie sięgnęło celu. Trzy szpony zablokowały drogę krótkiego miecza, kolejne cięły prowadzące go ramię. Dann puścił rękojeść i wykonał półpiruet, chwytając ją drugą ręką. Wykorzystując pęd, przejechał poziomo przez brzuch. Sam czubek zdołał rozerwać skórę. Klinga była zdecydowanie za krótka i za lekka dla Danna.
Szaman odskoczył do tyłu, plecami niemal uderzając o ścianę. Zaskoczyła go niespodziewana kontra i świetny poziom szermierki.
- Niebawem stracisz życie.
- Jeśli ty chcesz je odebrać to się uwiń, zanim cię posiekam na plasterki.
Zabójca wyciągnął prawe ramię za siebie, zupełnie jakby miał zadać wyjątkowo silny cios. Szpony zaczęły emanować światłem. Oczekiwane cięcie padło, lecz zamiast jedynie świsnąć przez powietrze, popędziło dalej w formie fal energii. Rycerz uskoczył w ostatniej chwili. Huk niewielkiej eksplozji niemal rozerwał mu bębenki. Od ściany za nim oderwało się kilka fragmentów, a na jej środku widniały trzy długie szramy. Zatkało go. Nie walczył jeszcze z nikim o tak destruktywnych zdolnościach.
- Niepotrzebnie to przedłużam - zganił się w myślach.
Nagle jego umysł zaczęły zalewać wizje. Jedna z nich przedstawiała sytuację, w której nie udało mu się uniknąć ostatniego ataku. Strach zaczynał górować. I dobrze. Sięgnął w niego głębiej, wyciągając to, czego potrzebował - moc. Poczuł, jak przez ciało płynęła nowa energia. Poderwał się z ziemi i skoczył na oślepionego pyłem i odłamkami przeciwnika. Ciął na skos, od lewego biodra. Szaman podniósł ostrza w próbie osłonięcia się, lecz krótkie ninjato nagle zniknęło mu z pola widzenia. Tuż po chwili pojawiło się nad jego głową, w akompaniamencie czerwonej smugi. Jego krwi. Zatoczył się, lecz ostatnimi siłami powtórzył poprzedni atak. Fala energii trafiła w broń, przecinając ją na pół i raniąc klatkę piersiową rycerza. Obaj byli w kiepskim stanie. Dann ścisnął mocniej połowę miecza i samą siłą woli ruszył ku Khazarczykowi. Czuł zapach spalonej skóry i krwi, ale nie mógł się teraz poddać. Od tego zależało jego życie, jego przyszłość. To był właśnie ten moment, w którym musiał udowodnić sobie, że zasłużył na swój los. Ostatnim wysiłkiem pchnął oburącz. Metal przebił pierś szamana. Czuł, jak zagłębia się przez skórę, wyćwiczone mięśnie i twarde kości. Zamaskowany zabójca z jękiem osunął się na ścianę, a z niej na ziemię.
- Twój czas znowu się kończy, przyjacielu. Czy już wiesz, że jesteś godzien?


What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°)
   
Profil PW Email
 
 
^Genkaku   #2 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Dann :(
Kiepska jest ta walka. Brakuje w niej konsekwencji. Rozpoczynasz od tego, że zalewasz się w trupa w barze i pijany zasypiasz w jakimś zaułku, a od momentu w którym pojawia się przeciwnik wcale tego nie widać. Tak jakby alkohol nagle wyparował z twojego organizmu. Skoro już twój bohater się upił to bądź konsekwentny do samego końca. Niech ma wszystkie symptomy także podczas walki - problemy z koordynacją i właściwą oceną sytuacji, przytępiony refleks, zawroty głowy, bełkotanie etc. Zamiast tego doskonale odnajdujesz się w sytuacji i bez problemu nawiązujesz walkę z uzbrojonym, mającym przewagę przeciwnikiem. Druga sprawa to, że dialogi są tak drewniane, że w pewnym momencie czekałem tylko aż pojawi się Geppetto i wystruga z nich chłopca. Poważne zastrzeżenia mam też do zachowania przeciwnika. Mam wrażenie, że potraktowałeś go po macoszemu i wykorzystałeś ledwo ułamek jego potencjału. Zabrakło mi wykorzystania jego Eisai. Geomi (Spider) idealnie dawało się do wykorzystania przy krótkiej scenie pościgu, natomiast Ulhwa (Wrath) mogło spokojnie zneutralizować efekty twojego ostatecznego ciosu i znacząco wpłynąć na wynik starcia. W opisie jego stylu walki jest takie zdanie " Jeśli nie ma przewagi w walce, wycofa się przy pierwszej nadarzającej się okazji, żeby przygotować atak z zaskoczenia. " Zabrakło mi tego.
Kontrowersyjne jest wykorzystanie Ånd Ridder na samym sobie. Mam mieszane uczucia głównie za sprawą tego, że dostajesz boosta dzięki wchłanianiu strachu.
Cytat:
Nagle jego umysł zaczęły zalewać wizje. Jedna z nich przedstawiała sytuację, w której nie udało mu się uniknąć ostatniego ataku. Strach zaczynał górować. I dobrze. Sięgnął w niego głębiej, wyciągając to, czego potrzebował - moc. Poczuł, jak przez ciało płynęła nowa energia. Poderwał się z ziemi i skoczył na oślepionego pyłem i odłamkami przeciwnika.


Tylko, że moim zdaniem twój bohater się nie bał. Tak, napisałeś że się boi i ma wizje, ale ja nie czułem tej emocji czytając ten fragment. Nie ugięły mu się nogi, nie zawahał się. Nic. Moim zdaniem jak ktoś przechodzi nad czymś do porządku dziennego, to nie jest Strach. Nie opisałeś żadnego lęku. Zabrakło emocji.
Swoją drogą "oślepiony pyłem i odłamkami przeciwnik" ? Wydaje mi się to tak mało logiczne, jak fakt że udało ci się uniknąć jego Zangetsu - w końcu momencie ataku był od ciebie nieznacznie szybszy (przed boostem z Ånd Ridder miałeś 4,5 pkt szybkości, a on 4,9 ) plus oddzielała was zaledwie odległość odskoku.

Ogólnie nie podobała mi się ta walka, ani jej przebieg, ani żaden zaprezentowany motyw. Jest mi z tego powodu bardzo smutno, bo lubię zarówno twoją postać jak i twoje dotychczasowe teksty. Moim zdaniem walkę ratuje jedynie poziom techniczny, bo tutaj nie ma się do czego przyczepić. Kompletnie nie mam pojęcie co ci wystawić. W normalnych okolicznościach chyba byłoby to 6, ale przed chwilą oceniłem walkę Coltisa na 6,5 i jak porównuję obie, to mimo różnic stoją na podobnym poziomie. Dlatego ostatecznie 6,5 i wiedz, że wykorzystałeś już kredyt zaufania i przy kolejnych twoich tekstach nie będę miał litości.

P.S.
Motyw z Głosem na razie nie zachwyca.

P.P.S.
Walka wrzucona siedemnaście minut po regulaminowym terminie, tak btw...
   
Profil PW Email Skype
 
 
*Lorgan   #3 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Dann - Przygoda jest mało porywająca. Scenariusz, jak i drobne smaczki odgrywają marginalną rolę. Nie są złe, po prostu nie mają znaczenia. Dialogi są tak puste, jak przedstawieni bohaterowie. Ich charakter został oddany poprawnie, ale bez żadnego polotu. Mocne rzemiosło, ale artyzmu dosłownie zero. Dobrze opisałeś szermierkę i uchwyciłeś dynamikę akcji. Moce zostały użyte we właściwych momentach i pomimo dość nieznacznej objętości, wydarzenia nie były pospieszane. Inna sfera pozwala poznać, że walka pisana była na ostatnią chwilę. Wiele elementów dałoby się pozmieniać, gdyby tylko nad nimi przysiąść i przemyśleć. Chociażby to upojenie alkoholowe, kac, przytrucie. Atak Moonfanga zaczął się innego dnia, a nie po kilku godzinach pijackiej drzemki.
Dobry warsztat jest ważny, ale może cię zaprowadzić tylko do pewnego miejsca. W mojej ocenie tym miejscem jest 6/10. Dokładnie tyle, na ile zapracował sobie Genkaku, chociaż z zupełnie innych względów.

Ocena: 6/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na NPC.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
»Shadow   #4 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 28
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe

Braciszku...

Wstęp

Jak ty zdołałeś zrobić obrót o 180 stopni z walki na walkę to ja nie wiem. Poprzednio dostałeś ochrzan za brak korekty. Teraz zapomniałeś o dopieszczeniu treści. Do rzeczy.

Rozwinięcie

Jeżeli chodzi o warsztat to widać czas, że tym razem miałeś czas na korektę. Jeżeli mogę się do czegoś przyczepić to przecinki. Trochę dużo jak na tak krótki tekst, no ale co ja będę marudził. Nie traktuj tego jako przytyku, ale przeczytaj proszę to. Taka dobra rada od starszego brata.
Przechodzimy do najważniejszej moim zdaniem części - fabuły. A ta mnie nie porwała. Przyznam szczerze, że musiałem kilka razy do walki podchodzić, aby wreszcie połknąć ją całą. Coś tam niby jest, coś tam niby tworzysz, jest to drętwe, da się czytać, ale przez błędy logiczne mam takie "meh, idę po herbatę i ciasteczka".
Jakie błędy logiczne?
Alkohol. Pozwoliłem sobie policzyć - z douriki posiadasz 3,5 witalności co jest w granicach normalnego człowieka nie-olimpijczyka. 184 cm wzrostu, prawdopodobnie ~70 kg wagi, niepijący. Jak opisujesz działanie alkoholu?
Cytat:
zawroty głowy i nudności [...] chwiejnym krokiem ruszył
no i zwrócił zawartość żołądka. Dlaczego mi się to nie podoba?
Cytat:
Po prostu wlewał w siebie paskudne płyny, przy okazji sporo płacąc.
Może ja się nie znam, ale mi to zdanie zasugerowało, że sporo wypił. A skoro sporo wypił przy opisanych zwyczajach i takim ciele... To powinien się zwijać i mamrotać, że "nigdy więcej". Chyba że źle zinterpretowałem słowo wlewał. Ale nie sądzę, skoro znalazłem w kolejnej części słowo "przedawkowanie".
To samo ma się do kaca... Nie jestem w stanie uwierzyć, że człowiek jest w stanie w jakikolwiek sposób walczyć sprawnie z wyszkolonym zabójcą, będąc na kacu.

Dialogi przypomniały mi trudne sprawy. Były zabawne... z powodu nieogarnięcia reżysera.
Walka jest poprawna, opisana fachowo, bardzo wyraziście i w ogóle. Dynamika jest jakaś, trochę za wolno mam wrażenie się toczy, ale to tylko takie wrażenie.
Brakuje mi wywołania jakichkolwiek emocji u mnie, jako czytelnika. Może jestem nieczuły?

Została jeszcze jedna sprawa - zgodność z ninmu. I tu mam problem. Bo z jednej strony jest - poszukiwanie Matha, jako pierwszego zgłoszonego do ninmu, fajny smaczek - ale to chyba ty też powinieneś być na liście...? Tak trochę nie wiem co z tym zrobić.

Podsumowanie

Tym razem się nie wybiję. Stawiam 6.

Czas na kącik porad wujcia Szejdoła. Jest takie fajne powiedzonko - nie rób problemu tam, gdzie go nie ma. Mam wrażenie, że problemem u Ciebie była mierna jakość fabuły, którą starałeś się wcisnąć, żeby było coś ponad "mają mnie zabić, a ja ich pokonuję". Przyznam szczerze, że u mnie ocena poszła w dół właśnie za fabułę, więc jeżeli nie masz pomysłu (kup go!) to miast na siłę starać się coś stworzyć, ogranicz ją do minimum dopieszczając to co najlepiej ci wychodzi, a według mnie jest tym walka.


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
^Coyote   #5 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669
Wiek: 35
Dołączył: 30 Mar 2009
Skąd: Kraków

Walka była pode mnie :D Dobrze została napisana, dynamiki było też pod dostatkiem. Mogłeś trochę więcej się skupić na wrogu ale w boju pokazałeś jego mocne strony więc nie będę się czepiał. Biliście się jak potrzeba i wygrał lepszy. Czego mi zabrakło to humoru. Taczałeś się pijany a żadnego żartu nie dałeś? :D Właśnie pijaństwa też nie było w walce więc się pewnie przespałeś wystarczająco .. ale kaca i tak byś nie uniknął. Nie przeciągałeś, nie dałeś żadnych rzeczy niepotrzebnych, tylko skoncentrowałeś się na zadaniu. Ucieczka w alejce była taka że dało się odczuć emocje. Masz tu łapkę w górę za to że nic nie przeszkadzało :ok: Na drugim poziomie postaraj się jeszcze lepiej bo i wymagania od ciebie będą wyższe.

Dann 7/10


"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
   
Profil PW Email WWW
 
 
^Curse   #6 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?

Danonek:
Znowu masz u mnie plusa za opisy, ale tym razem walki. Są naprawdę dobre. Problem polega na tym, że jeżeli jeden fragment napiszesz świetnie, to kolejne kilka zdań psuje wcześniejsze, dobre wrażenie. Następny plus to fajne wykorzystanie motywu z Mathem. Reszta... jest średnia.
Kompletnie nie podoba mi się wstęp. Nie wiem czy takie zachowanie jest realistyczne, czy nie - ja tego nie kupuję. Może ze względu na wykonanie. (Nad)człowiek niepijący idzie do baru i wlewa w siebie litry alkoholu, bo... ktoś go z tego później rozliczy? ;) Szczerze mówiąc, wystarczyłoby gdybyś napisał po prostu, że postać wypiła kilka kolejek, co osobie nieprzyzwyczajonej do picia w zupełności by wystarczyło. Jakoś cała ta sytuacja skojarzyła mi się raczej z kimś, kto ma już lekki problem z nałogiem ;) Albo jest w tragicznym stanie psychicznym.
Z tego, co widzę, to masz podobny problem do mnie. Masz w głowie kompletny obraz swojej postaci, tego kim była, jest i kim dopiero się stanie. Jednak na przestrzeni swoich tekstów dajesz czytelnikowi za mało sygnałów pomagających to rozgryźć. Chciałbyś, żeby za jakiś czas nastąpiło wielkie 'bum!', składające wszystko w całość. Ale ten rodzaj pisania (pbfy) wymaga, żebyś zainteresował czytelnika teraz, a wszystko musi być bardziej intensywne ;)
Pomijając to, co napisałam wcześniej o walce i opisach, całokształt jest nawet całkiem dynamiczny, ale mało emocjonujący. Całkiem porządnie wyszło wykorzystanie waszych mocy, natomiast całokształt... ehh... i co ja mam ci wystawić, co?

Ocena:6

Długo się zastanawiałam czy zasługujesz na wygraną. Moim zdaniem to chyba twoja najgorsza walka i przykro mi, że trafiło akurat na wyższy poziom NPC :/
   
Profil PW Email
 
 
^Pit   #7 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008

Dann, normalnie piszesz świetnie. Jest iskra, jest moc. Tym razem jednak jakby wszystkie emocje uleciały. Są wszystkie elementy, nawet bogate opisy, ale zabrakło tego najważniejszego czynnika. Cała ta walka jest bezpłciowa, bezosobowa (nie mam tu na myśli narracji, rzecz jasna :P ). No i czasem pojawiają się fragmenty, które mogą być poprawne gramatycznie, ale brzmią z lekka kosmicznie na przykład
Cytat:
Zabójca wyciągnął prawe ramię za siebie,

Zwal to na moje niedospanie, ale czytałem całe zdanie zaczynające się od cytowanego fragmentu ze 3 razy. Dlaczego ja tam widziałem sytuację, w której Moonfang, niczym mityczny Wookie wyrywa ręce ze stawu? xD Ja wiem, że każdy pisze inaczej, ale twoje bogate opisy czasem były lekko przekombinowane. Jak na przykład strzelenie falą przez Moonfanga - po prostu chlasnął i strzelił sobie falą tnącej mocy. Curse cię tu widzę chwali za opisy pojedynku. Szczerze mówiąc, nie wiem jaki jest idealny przepis na takowe, ale wspomniane przekombinowanie po prostu mnie raziło. Jeszcze raz mówię, to nie jest przytyk do twojego stylu, to raczej personalne odczucie, że "można to było podać lepiej na tacy".
W ogóle, motyw zachlania się do wymiotu jest taki trochę z tyłka. No i bałem się, że wyskoczysz zaraz z opcją "karczemna_bójka". Na szczęście porzuciłeś ją. Wciąż jednak nie mogę się nadziwić, jak szybko oprzytomniałeś. I musiałeś okropnie capić po takiej nocce. Wyziębiony, roztrzęsiony, pewnie na okropnym, okropnym kacu ("kiedyś nie musieliśmy pić") ale co tam, tłuczemy się xD Zastanawiam się jak ma się do tego nadludzka wytrzymałość, ale powinno cię jeszcze srogo miotać podczas pojedynku.
Walka jest... nijaka. Z dobrym warsztatem, ale rozmyta. 6/10 będzie tu najlepsze.
   
Profil PW Email
 
 
»Drax   #8 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice

Dann
Jest gorzej niż ostatnio. Całkowicie brakło Ci pomysłu na tą walkę i fabuła, jaką zawarłeś w tekście jest po prostu marniutka ;) W zasadzie jedynym plusem, jaki tu widzę, jest całkiem zgrabnie opisana walka. Reszta raczej Cię obciąża.
Początek był bardzo słaby. Aksen każe Ci iść się napić? Wydaje wręcz rozkaz, który musisz spełnić? A Ty traktujesz to jako pełnoprawne polecenie przełożonego i, mimo nielubienia alkoholu, idziesz i żłopiesz ile wlezie? Może i bym to kupił, ale jakbyś całą sytuację przedstawił inaczej. W twojej wersji jest drętwo, mało wiarygodnie i pozostaje jedynie niesmak.
Potem upijasz się i stajesz do walki z Szamanem - na kacu i po kilku godzinach spędzonych na zewnątrz, przy niskiej temperaturze. Moonfang powinien był Cię pobić bez większych problemów, szczególnie po transformacji. Tutaj, tak jak napisałem we wstępie, tylko opisy Cię troszkę ratują.
Zakończenie też Ci kompletnie nie wyszło - wykorzystujesz swój strach, aby się wzmocnić... Tylko gdzie ten strach był? Owszem, wykorzystałeś wizje, ale nie zaakcentowałeś w żaden sposób, że zaczynasz się bać. W dodatku, nawet wzmocniony swoją mocą, nie zdobyłbyś raczej aż tak dużej przewagi w szybkości nad Moonfangiem po transformacji.

Podsumowując, wyszedł Ci niezły klops. Po całkiem niezłej walce z Shinodą, zaserwowałeś ciężkostrawny kawałek, o którym chyba chciałbyś zapomnieć bardziej niż oceniający.

Plus ( ale niewielki):
- Dynamika

Minusy:
- Brak klimatu
- Drewniane dialogi
- Bardzo słaba fabuła
- Przecenianie swojej postaci

Ocena: 5


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
»oX   #9 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo

Dann,

wspominałem Ci, że dialogi przypominają drewno i nic z tym nie zrobiłeś, a wielka szkoda. Teraz spójrz, ilu ludzi Ci to wypomina. Nie wiem czy sprawę olałeś, czy po prostu dwie walki pod rząd to za dużo na Twoje możliwości. Miałeś już awans w kieszeni i mogłeś wyjść z tarczą, a tak to... no cóż, skopałeś sprawę.

Idąc dalej. Ja będąc w stanie upojenia alkoholowego często gęsto ledwo utrzymuję się na nogach prosto. Rano nie jest już tak źle, ale z całą pewnością, nawet będąc nadczłowiekiem, nie wstałbym tak o (a raczej zerwał!) i uniknął lecących shurikenów. No bo, serio? Rozumiem wykorzystanie Kan, ale do tego wszystkiego przydałoby się Kogasu. Wiem, dostępne jedynie dla agentów ;) Idąc tym tokiem myślenia widzisz do czego dążę? Agent może i by wytrzeźwiał tak szybko, ale Ty? :DD Lorgan kiedyś mi powiedział, że wstęp warto dawać, jeśli do czegoś później zmierza. Ty się po prostu nachlałeś z powodu awansu? I to w ten zły sposób, bo wydajesz się być pogrążony w depresji. Nie wiem czemu, bo w końcu masz kolegę z którym możesz pogadać (to nic, że to Ty sam, nikt inny z Tobą gadać nie chce xD). Jak dla mnie okej, jest to jakaś tam kontynuacja, ale... opisujesz zalanego w trupa gościa, a za chwilę z sekundy na sekundę walą shurikeny. Czegoś pomiędzy zabrakło.

Wracając jeszcze do drewna. Znaczy się, do dialogów :DD

Cytat:
- Snabb Hund. Twoje życie zostanie oszczędzone, jeśli będziesz współpracował.
- Nie wiem o kogo chodzi. Nawet, kiedy pytasz tak ładnie.
- To nie pora na żarty. Masz 10 sekund, żeby udzielić właściwej odpowiedzi.
- Nie znam Snabb Hunda.


No come on! :DD Szkoda, że chwilę później ciśniesz firmę, w której też pracuję :( Może i robimy brzydkie rzeczy, ale nie mów że ich pieprzysz :( Będę wnioskował za wydaleniem xD

Podsumowując, bo i tak piszę różne bzdety. Faktycznie historia jest mało porywająca, jak pisałem wyżej. Przeskakujesz z jednego na drugie, próbujesz zaserwować smaczki ze świata, ale średnio to wychodzi. Na pewno przydałoby się coś pomiędzy wstępem tekstu, a wstępem walki, bo jako czytelnik pojęcia nie mam, kiedy to wszystko się dzieje. Potrafisz pisać, co mówią Twoje statystyki. Niestety nie mogę przejść koło tego tekstu obojętnie i dobrze by było, gdyby pierwsza porażka nauczyła Cię, że lepiej nie zostawiać takich rzeczy na ostatnią chwilę ;) (oczywiście jeśli przegrasz, nie jest to powiedziane). Popędzałem Cię, ale na nic się to zdało. Mogłeś wyciągnąć z tekstu o wiele, wiele więcej, ale wolałeś.. sam nie wiem co wolałeś. Oby na drugim poziomie nie trafiały się takie babole, bo potrafisz, a zwyczajnie olewasz sprawę. Tekst oczywiście nie jest tragiczny, ale na więcej niż sześć nie zasługuje.

Ocena: 6

pzdr.
   
Profil PW Email
 
 
»Twitch   #10 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Dann

Przez cały czas miałem wrażenie, że miałeś jakąś ogólną koncepcję, pewne pomysły, które są niezłe, ale problem się zrobił jak to rozpisałeś. Motyw z upiciem byłby ciekawszy, gdybyś nie przedstawił go tak słabo jako jakieś polecenie. No i mało przekonująco to wyszło. Może skoro Moonfang lubi atak z zaskoczenia i walkę podjazdową mógłby wprowadzić Cię w ten stan. Niemniej jednak dodając kiepskie dialogi, chyba najsłabsze w Twoich wpisach, powstało coś mało interesującego. Niestety, po Twoich poprzednich wpisach spodziewałem się czegoś lepszego. Motyw ze strachem kupiłem, chociaż moje pierwsze wrażenie było takie, że na kacu lub po pijaku powinieneś czuć się nieśmiertelny, ale to może ogólne wyobrażenie. Walka wyszła lepiej niż całość fabuły, ale nie sprostałeś przeciwnikowi.

Ocena: 6/10

Oddaję głos na NPC (Moonfang)


Little hell.
   
Profil PW
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 14