Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 3] Genkaku vs NPC (Stein Longinus) - walka 1
 Rozpoczęty przez ^Genkaku, 17-12-2015, 23:23
 Zamknięty przez Lorgan, 25-12-2015, 00:48

8 odpowiedzi w tym temacie
^Genkaku   #1 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Genkaku 6001道力 VS. Stein Longinus 3800道力


Opuszczona fabryka cegieł od lat cieszyła się w okolicy sławą miejsca, gdzie znaleźć można jedynie bezdomnych lub kłopoty. Wzniesiona w czasach arkadyjskiego prosperity, służyła całym pokoleniom robotników za miejsce pracy. W miarę jak miasto rozrastało się i z wolna nasycało ściąganymi z całego kraju rzeszami ludzi, traciła na znaczeniu, by w końcu popaść w kompletną ruinę. Pozostawiony sam sobie, nie działający od ponad dwóch dekad kompleks groził już zawaleniem. Nawet mieszkańcy wzniesionych dookoła robotniczych slumsów wiedzieli, że nie ma już tu czego szukać. Wszystko co cenne już dawno zostało rozebrane lub skradzione. Miejsce było wręcz idealne dla kogoś, kto chce się ukryć, pozostać w cieniu lub nie rzucać w oczy. Idealne dla Genkaku.
Ex-Agent zajął najwyżej położone piętro, które kiedyś służyło jako przestrzeń biurowa. Całkowicie puste, ogołocone z każdego najmniejszego nawet mebla, zostało sprawnie zaadaptowane na tymczasową kwaterę Poszukiwacza. Z lekkim rozrzewnieniem spojrzał na sprzęt rozłożony na prowizorycznie zmontowanym stole. Parę sztuk broni palnej, kombinezon maskujący, kilka różnego rodzaju granatów, szurikeny, mały scouter, niewielki aluminiowy termos z wyjątkowo silną substancją usypiającą, oraz deszyfrujące urządzenie w kształcie sześciennej kostki, podobne do tego, którego użył kiedyś w siedzibie RG. Wszystko, co udało im się zorganizować przed wyruszeniem z Sanbetsu. Ekwipunku nie było wiele, ale na tą chwilę nie dysponowali czasem, by go skompletować. Właśnie czas był teraz ich największym przeciwnikiem. Nie było jednak innego wyjścia - musieli kuć żelazo póki gorące.
Zawarte niedawno porozumienie między Poszukiwaczami, a Gangiem Czterech Smoków, być może stanie się kamieniem milowym w przygotowaniach do odparcia ataku Akuma, ale aby je zabezpieczyć, należało wpierw zdobyć informacje.
W oddali, na horyzoncie, za popękaną, brudną szybką, wysklepiała się Kopuła, pod którą skupiały się w tej chwili wszystkie jego troski. Widok Arkadii na tle zachodzącego słońca wypełnił Kito żalem. Po ostatniej wizycie obiecywał sobie, że upłynie sporo wody, nim przybędzie ponownie do stolicy Babilonu. To postanowienie, nie było jednak jedynym powodem jego podłego nastroju. Po prostu inaczej wyobrażał sobie kilka następnych dni. Za niecałe trzy doby będą jego urodziny. Pierwszy raz, od kiedy sięgał pamięcią, chciał spędzić je świętując. Najlepiej w swoim barze, beztrosko pochłonięty zabawą, której zdecydowanie brakowało w jego życiu. To miały być pierwszymi, obchodzonymi na wolności. Niestety złośliwy los po raz kolejny pokrzyżował mu plany. Zamiast celebrować swoje narodziny, ślęczał przygotowując się do prawdopodobnie jednej z najbardziej niebezpiecznych akcji w swoim życiu. Westchnął głęboko, starając skupić się na zadaniu, ale był zbyt zmęczony. Brzemię, które wziął na swoje barki po ucieczce z Sanbetsu odcisnęło się na nim i ostatnio coraz częściej dawało się we znaki. Już jakiś czas temu zdecydował, że kampania w Babilonie będzie jego ostatnią w szeregach Poszukiwaczy. Jej sukces i tak niemal zagwarantuje im zwycięstwo.
- Stałość uczuć zdecydowanie nie jest twoją mocną stroną
Wydobywający się z ciemności głos Thekala wyrwał go z zamyślenia. Nie odwracając się od okna, sięgnął do kieszeni wyciągając z niej papierosa. Zaciągnął się głęboko, pozwalając by dawka nikotyny przeniknęła przez płuca, mieszając się z krwią i przepłynęła po całym ciele.
- Doskonale wiesz, że Poszukiwacze od samego początku mieli być tylko przystankiem na naszej drodze. Wyśniłem sobie inną rolę i nie zapomniałem o tym planie.
- Oho, widzę że naszły cię urodzinowe refleksje – zadrwił. - A jaką masz gwarancję, że się w tym wspaniałym marzeniu odnajdziesz?
Genkaku przemilczał odpowiedź. Uwaga sprawiła, że miał ochotę załamać ręce.
- Tej nocy ruszamy do akcji. Sceptycznym okiem mamy jakieś siedemdziesiąt procent szans na powodzenie.
- Chyba optymistycznym... Za dużo spekulacji i czysto durnych założeń.
Thekal zauważył zmianę tematu. Na chwilę w szybie odbił się drwiący uśmiech Keysera Soze. Jego sylwetka zafalowała delikatnie niczym płomień świecy. Gdy odpowiedział, odezwał się już ustami porucznika Araraikou.
- To nie może się udać. Nie ma sensu – kontynuował w charakterystyczny dla nowego wcielenia sposób – Ochrona jest zbyt silna, a my mieliśmy za mało czasu. Lepiej się wycofać i…
- I...i...i co?! - wydukał złośliwie Kito, naśladując drżące przeciąganie zgłosek – Podłożyć ręce pod dupę?! Płakać?! Dość!
Przerwał rozpoczynający się strumień narzekania. Podobne przedsięwzięcia planowało się całymi miesiącami, mając do dyspozycji sztab ludzi. Oni mieli na akcję zaledwie kilka dni, a polegać mogli tylko na sobie. Nawet Dokuro nie potrafił powiedzieć im nic więcej ponad to, że papiescy strażnicy dysponują amuletami pozwalającymi im teleportować się niemal po całym kompleksie.
Genkaku nie miał wątpliwości, że duch dopiero się rozkręca. Robił to przed każdą misją, doskonale wstrzeliwując się w te nieliczne momenty rozproszenia, na które Kito mógł sobie pozwolić. Tak było po pierwszym spotkaniu z Kendeisonem i przed rozmową w Sarras. Sam nie wiedział, czy te złośliwości pomagają mu w jakiś sposób, czy bardziej wyprowadzają z równowagi. Jedno było pewne – jak długo są skazani na siebie, tak długo będzie się to powtarzać.
- Przyniosłeś to, o co cię prosiłem? - Zapytał, obierając inną strategię na okiełznanie niewygodnych pytań.
Thekal pokiwał twierdząco głową, unosząc ściskaną w dłoni, papierową torbę. Poszukiwacz odebrał pakunek i podchodząc do stołu ostrożnie wyciągał zawartość – niewielki, przezroczysty cylinder. W środku znajdował się groteskowo wyglądający karaluch.
- Cud, że udało nam się dostać tutaj to cacko. BugBot bardzo ułatwi nam zadanie.
- To akurat jest oczywiste. Sprzedawca miał natomiast nietęgą minę, kiedy poprosiłem o drugą część twojego zamówienia.
Genkaku uśmiechnął się, wyobrażając sobie tę sytuację. Jego dłoń na chwilę zniknęła w torbie. Gdy wyciągnął ją z powrotem, ściskał kartonik wypełniony ośmioma kurzymi jajami.
- Na pewno, nie będziemy robić tortu…

---

Wielu generałów i dowódców spędza dni przygotowując plany, kalkulując wszystkie możliwości i przewidując rozwój wypadków. Lecz bardzo niewielu uwzględnia przypadek. Przypadek musi być częścią planu. Chwila nieuwagi może cię kosztować życie. Nie trać czasu na plany. Jedyne, czego możesz być pewien, to że coś pójdzie źle. Te dawno wypowiedziane słowa mistrza Katagawy uderzyły w Genkaku z siłą opadającego kafara. Nie miał bladego pojęcia co dokładnie poszło nie tak, lub w którym momencie dopuścił się błędu. Katastrofa pojawiła się na jego drodze i niczym fala tsunami porwała swoją niszczycielską mocą.
Na początku nic nie zapowiadało porażki. Idealnie żonglując dostępnymi środkami, przemierzał pałacowe korytarze, mozolnie ale skutecznie inwigilując papieski bastion. Używając na przemian maskującego kombinezonu, mocy iluzji, BugBota czy nawet lewitacji, przedzierał się przez gęstą sieć zabezpieczeń. Coś jednak zawiodło. Po drodze musiał przeoczyć jakąś kamerę, niestandardowy czujnik, czy ukrytego przed wzrokiem strażnika. Zapewne przeważył najzwyklejszy w świecie przypadek.
W pewnym momencie, gdy skryty w cieniu kolumny planował kolejny ruch, nagły rozbłysk lamp rozświetlił korytarz. Rozproszony półmrok, jego jedyny sprzymierzeniec, zniknął jak za dotknięciem magicznej różdżki, pozostawiając Genkaku samemu sobie. Kątem oka zauważył jak wszystkie zamontowane w okolicy kamery obracają się w jego stronę, bezlitośnie obnażając kryjówkę. Nie trzeba było nadnaturalnych zdolności, by wiedzieć co się święci. Delikatna misja wykradzenia informacji właśnie zamieniła się w desperacką pogoń i walkę o życie. Nie czekając na nadejście strażników, desperacko rzucił się w stronę najbliższego, skąpanego jeszcze w mroku korytarza. W biegu przywołał moc thekalowej Chimery, która otuliła go i zamknęła w szczelnym pancerzu.
Zatrzymał się gwałtownie, z trudem łapiąc równowagę, gdy dwóch zealotów niespodziewanie zmaterializowało się przed nim, odcinając drogę ucieczki. Odruchowo odskoczył, starając się zachować bezpieczny dystans. Seria następujących po sobie, krótkich i jaskrawych rozbłysków zwiastowała nadejście kolejnych kłopotów. Następni magowie, odziani w białe szaty papieskiej straży, pojawiali się znikąd, formując wokół niego szczelny krąg. Najspokojniej jak potrafił obrócił głowę, oceniając ich wzrokiem, gdy niewielki scouter rejestrował poszczególne odczyty douriki. Mimo przytłaczającej liczby przeciwników, ich moc nie wychodziła powyżej czterystu jednostek, co dawało pewną nadzieję na wyjście z opresji.
Sytuacja zmieniła się dopiero, wraz z przybyciem ostatniego z Babilończyków. Jasnowłosy i umięśniony, wyraźnie odróżniał się od pozostałych nonszalancką postawą, brakiem formalnego uniformu oraz niebywale wysokim pokładem Ki, klasyfikującym go na poziomie co najmniej porucznika.
Hipoteza potwierdziła się, gdy pechowy włamywacz zaczął sczytywać pobieżne myśli kołaczące w głowach przeciwników. Poza tym, że wyraźnie skupiały się na intruzie, oscylowały także wokoło postaci blondyna, traktując go niemal jak religijnego guru. W myślowym szumie powtarzającym się motywem było także jego imię – Stein Longinus.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Szalony przebieraniec próbuje spacerować po pałacu.
Wypowiedziane słowa niosły silny ładunek sarkazmu, okraszonego złośliwym, jadowitym uśmiechem, który nie pozostawiał wątpliwości co do dalszego rozwoju wypadków.
- To mutant, panie kapitanie – skomentował jeden z magów – Parszywy pies myślał, że może tu sobie bezkarnie wchodzić.
- W takim razie będziemy musieli wyprowadzić go z błędu, prawda?
Pozostali strażnicy parsknęli śmiechem.
Genkaku korzystając z przewagi, jaką zapewnia zakrywająca twarz maska, pozwolił sobie na grymas niezadowolenia. Niesława, jaką w Sanbetsu okryte było nazwisko stojącego naprzeciw niego kapitana, była mu doskonale znana, podobnie jak plotki o jego wyjątkowo problematycznej mocy. Dlaczego zawsze musiał trafiać na najgorzej dopasowanych przeciwników? Przecież nie znosił walki, a cały czas pakował się w przeróżne konfrontacje.
Przez myśl przemknął mu niedawno podziwiany arkadyjski pomnik Anioła Pojednania. Postawiony na cześć pokoju monument był doskonałą alegorią sytuacji ex-agenta i swoją własną karykaturą. Z uniesionymi w górę rękoma, w dziękczynno-błagalnym geście rwał się ku niebu w poszukiwaniu spokoju. Jednak spełnienie nigdy nie będzie mu dane. Niezależnie od tego jak długo trwać będzie w swojej pozie, na zawsze pozostanie tutaj, przywiązany do ziemi, będąc jedynie kawałem kwarcu. Pusty symbol szczerych chęci czynienia dobra, stworzony przez ludzi dążących do zła pod osłoną Ukrytej Wojny.
Złorzecząc pod nosem bogom, zmrużył oczy koncentrując się na umyśle najsilniejszego z zealotów, pozwalając jednocześnie by tłumione do tej pory Ki powoli powracało do naturalnego, maksymalnego poziomu. Tymczasem Longinus wycofał się za plecy swoich ludzi, dając im znać skinieniem głowy, by pojmali niesfornego intruza. Krąg strażników zaczął zaciskać się wokół Poszukiwacza, niczym pętla na szyli skazańca. Ich kapitan ruszył powolnym krokiem, obchodząc przeciwnika za ich plecami. Kito przyglądał się sytuacji przyjmując wyczekującą pozę, rozglądając się spokojnie na wszystkie strony. W końcu, gdy przeciwnicy znaleźli się w odległości raptem kilku metrów, gwałtownie uniósł wyprostowaną rękę na wysokość barku. Niespodziewany gest zatrzymał pochód. Zealoci stanęli w miejscu, przybierając bojowe pozy, gotowi w każdej chwili odeprzeć ewentualny desperacki atak. Ich niepewne spojrzenia odrywały się od celu i wędrowały po towarzyszach, wyczekując reakcji kapitana. Jego pobłażliwy śmiech odbił się głucho po pustej sali.
- Jednak chcesz się trochę pobawić?!
Skryty w thekalowej zbroji Genkaku nie miał zamiaru odpowiadać. W pełni świadomy swojej sytuacji, nie mógł pozwolić sobie na utratę zbyt dużej ilości cennego czasu. Gra na zwłokę mijała się z celem. W każdej chwili do pałacu mogły przybyć posiłki. Jedynie fakt, że nie został rozpoznany świadczył na jego korzyść. Wyglądało na to, że przeciwnicy nie spodziewali się kogoś takiego kalibru.
W jego głowie rozbrzmiał telepatyczny rozkaz. Duch bez słowa wypełnił polecenie i smolisto-czarna struga dymu wysączyła się spod kołnierza, podążając po ramieniu, by uformować się w wyciągniętej dłoni w katanę. Ostrze wydało z siebie delikatny, metaliczny dźwięk, gdy Kito zatoczył nim w powietrzu niewielkie kółko. Strażnicy odruchowo cofnęli się o krok, instynktownie wyczuwając zagrożenie.
- To wszystko? – Rzucił wyzywającym tonem blondyn. – Koniecznie chcesz dziś pożegnać się z życiem?
Wbili w siebie wzrok. Ich spojrzenia krzyżowały się, świdrując jeden drugiego, niczym para rewolwerowców na sekundę przed pojedynkiem. Kito całkowicie skupił na nim swoją uwagę, ignorując otaczający go kordon. Kapitan był priorytetem. Jeżeli uda mu się uciąć łeb węża, reszta nie będzie stanowiła problemu. Odczytywane przez Genkaku myśli Steina koncentrowały się na planie ataku. Zealota całkowicie pokładał wiarę w destrukcyjnej mocy swoich zaklęć. Chciał zaatakować, gdy jego ludzie zajmą uwagę przeciwnika.
- Nie przedłużajmy… Brać go!
Pierścień otaczający Sanbetę drgnął, ale Poszukiwacz okazał się szybszy. W ułamku sekundy uwolnił drzemiące w nim do tej pory pokłady douriki i z całą dostępną siłą wbił ostrze dzierżonej broni w podłogę. Monstrualna, bezbarwna aura eksplodowała, zalewając przeciwników paraliżującą mocą. Przewróceni dyszeli ciężko, z trudem walcząc, by podnieść się z podłogi. W tym samym czasie klinga Pychy wyłoniła się z luźnej koszuli Steina przebijając go na wylot, w chwili, gdy ten unosił właśnie wyprostowaną dłoń celując w Genkaku. Ex-agent był na to przygotowany. Korzystając z mocy telekinezy uderzył w ramię blondyna zmieniając tym samym kierunek jego ewentualnego ataku. Błękitny, poszarpany piorun wystrzelił, rażąc kilku pechowych strażników. Zawyli krótko, gdy ich ciała wykręciły się w agonalnym bólu, wypełniając powietrze zapachem palonego mięsa.
Idąc za ciosem wyszarpnął niknący w podłodze miecz, jednocześnie obracając go wokół własnej osi. Ostrze opuściło ranę w towarzystwie gejzeru krwi, posyłając Longinusa na kolana. Blask życia w jego oczach gasł, gdy tępym wzrokiem obserwował czerwoną plamą rozlewającą się po alabastrowej posadzce. W rozbitym oddziale zapanowała panika. Pozostali, oszołomieni magowie chwytali za zawieszone u szyi talizmany, by przegrupować się poza strefą ataku. Korzystając z chaosu Kito doskoczył do najbliższego i zręcznym ciosem wytrącił mu amulet z dłoni. Spanikowany przeciwnik zaczął cofać się na ugiętych, drżących nogach, ale paraliżujący strach skutecznie uniemożliwiał mu jakiekolwiek działanie. Dłoń Sanbety wystrzeliła w jego stronę i zacisnęła się na szyi. Charcząc, z trudem łapał oddech.
- Archiwum. Którędy do archiwum?!
Rzucone w stronę zealoty pytanie zdawało się nie docierać do jego świadomości. Rozbiegane spojrzenie, desperacko starające się dostrzec pomoc, zatrzymało się w końcu na klęczącym we własnej krwi, nieprzytomnym kapitanie. Szokujący widok omal nie pozbawił go reszty zmysłów.
Niecierpliwy ex-agent zaklął, unosząc nieszczęśnika w powietrze i przystawiając jego twarz, prosto do swojej maski.
- Gdzie! Jest! Archiwum! – Wysylabizował krzycząc. – Patrz na mnie i odpowiadaj!
Groźba zdawała się odnieść oczekiwany skutek. Młody nieszczęśnik nieśmiało uniósł dłoń i wkładając w gest całe dostępne mu siły, wskazał palcem prowadzący na południe korytarz.
- Bii…bii..bliote..ka…
Poszukiwacz zwolnił uścisk, pozwalając by mag upadł na ziemię. Sam obrócił się na pięcie i ruszył biegiem we wskazanym kierunku. Miał niewiele czasu. Bez wątpienia strażnicy niedługo przegrupują swoje szeregi i wezwą posiłki. Wtedy na pewno nie uda mu się wywinąć tak łatwo. Tej nocy śmierć zbierze w pałacu obfite żniwo. W jego głowie, niespodziewanie rozbrzmiał głos Thekala:
- Tyle w temacie Anioła Pojednania...
Rozzłoszczony trafną uwagą Genkaku przyspieszył. Nie zatrzymując się po drodze, dopadł do masywnych wrót Papieskiej Książnicy. W pędzie naparł na jedno ze skrzydeł, które niespodziewanie łatwo ustąpiło, odsłaniając drogę. Czuł jak z każdą kolejną sekundą ciemne chmury gromadzą się nad nim, a gęstniejący mrok przykrywa przyszłość. Rozsądek krzyczał, nakazując jak najszybszą ucieczkę, póki była jeszcze taka możliwość. Jego głos był jednak skutecznie zagłuszany, przez buzującą w uszach adrenalinę. Musiał wykonać misję do końca. Cały późniejszy plan, cały rytuał, dzięki któremu Poszukiwacze mogli stworzyć broń zdolną pokonać Akuma, zależał od rezultatów tego zadania.
Pomieszczenie było wysokie i całe wypełnione regałami piętrzącymi się pod samą kopułę sufitu. Przez ułamek sekundy poczuł żal, że nie dysponuje czasem, by choć pobieżnie przejrzeć zgromadzone tu woluminy. W tej chwili jednak, najbardziej interesowało go odnalezienie wejścia do tajnego archiwum. Na szczęście prowadząca tam winda nie była ukryta, a jej szklana, nowoczesna konstrukcja wyraźnie wyróżniała się na tle klasycznego wystroju reszty sali. Bez zastanowienia wyszarpnął zamocowany na szelkach granat i energicznym ruchem puścił go po podłodze. Nie łudził się nawet, że winda nie jest zabezpieczona przed nieautoryzowanym użyciem. Jedynym szybkim sposobem na obejście tego problemu, było pozbycie się kabiny i skorzystanie z pustego szybu. Wszystkie bardziej subtelne metody nie miały w tej sytuacji znaczenia. Pościg zaraz ruszy jego tropem. Zealoci mogli tu być w każdej chwili. Tym razem przygotowani, ostrożni i zabójczy. Ratunkiem, oddalającym zgubną konfrontację, były podziemia, po których, zgodnie ze słowami Dokuro, nie mogli się teleportować dzięki amuletom.
Ładunek wybuchowy wturlał się do środka kabiny, uderzając o ścianę i eksplodował, rozrywając wnętrze na strzępy. Odłamki szkła i metalu zaświstały w powietrzu, które w mgnieniu oka zaczęło wypełniać się gęstym, duszącym dymem. Strzępy konstrukcji przez ułamek sekundy wisiały jeszcze na poszarpanej linie, by w końcu runąć w dół szybu. Nie czekając, Genkaku wskoczył w otwór, pozostawiając za sobą dwa odbezpieczone granaty fosforowe. Wprowadzenie jak największego zamieszania było w tym momencie kluczowe. Za kilka chwil cała biblioteka miała stanąć w ogniu.

---

Rozległe podziemia robiły wrażenie. Wysokie sale wypełnione były wyspecjalizowanymi komorami o przezroczystych ścianach, w których trzymano najcenniejsze, najstarsze i najbardziej tajne księgi oraz dokumentacje. Warunki panujące wewnątrz utrzymywały odpowiedni do wieku eksponatów poziom wilgoci i temperaturę, dbając o to by jak najdłużej zachować je w stanie używalności. Obok tej „klasycznej” części archiwów, znajdowała się ta całkiem współczesna. To nią właśnie najbardziej interesował się Poszukiwacz.
Majaczące w ciemności kolumny futurystycznych szaf serwerowni, mrugały nieregularnie kolorowymi diodami. Ustawione obok jednej z kilku konsol deszyfrujące urządzenie, zapiszczało przeciągle, sygnalizując złamanie zabezpieczeń. Ekran terminalu ożył wypełniając czarną matrycę monitora rzędem znaków, symbolizującym ukończenie pobierania danych. Genkaku chwycił kostkę, by schować ją z powrotem do torby, kiedy poczuł jak powietrze wokół niego raptownie jonizuje się i zastyga. Najszybciej jak potrafił odskoczył od konsolety, jednak było już za późno. Potężne wyładowanie pojawiło się nagle, rażąc mocą oślepiającego światła. Piorun przebił sufit zaraz nad jego głową, pustosząc wszystko w promieniu kilkunastu metrów. Czas stanął w miejscu, a rzeczywistość zafalowała, gdy rozgrzany do czerwoności procesor naginał ją wedle woli ex-agenta. Cud nadludzkiej mocy znów uratował go od gwałtownej śmierci, ale na zniwelowanie pozostałych efektów uderzenia błyskawicy zabrakło sił. Wpierw eksplodowała zgromadzona w serwerowni maszyneria zarzucając okolicę kłębem dymu i odłamkami. Ułamek sekundy później runął strop, zasypując okolicę tonami gruzu. Heroicznym wysiłkiem Genkaku naprężył mięśnie całego ciała, w mgnieniu oka dostrajając się do mrocznej, zakazanej techniki. Witalna energia krążąca po jego ciele przyspieszyła gwałtownie, powodując natychmiastowy przyrost mięśni. Z okrzykiem na ustach kumulując monstrualną siłę, wyskoczył spod zwalonej skały. Efekt przypominał zdetonowanie bomby. Kawałki ziemi i kamieni poszybowały, pustosząc ustawione najbliżej, szklane gabloty z księgami.
Kurz opadł szybko, odsłaniając sprawcę zamieszania. W oddalonej części podziemi, na tle płonącego szybu windy stał kapitan Stein Longinus we własnej osobie. W odróżnieniu od poprzedniego ich spotkania, tym razem nie miał na sobie koszulki. Na odsłoniętym, umięśnionym torsie wyraźnie odcinała się świeża blizna po niedawnym pchnięciu Pychą. Zaskoczony Kito rzucił w jego kierunku pytające spojrzenie. Mag odczytał je ze zrozumieniem, zanosząc się śmiechem.
- Popatrz na siebie. Kito Genkaku – całkiem zaskoczony!
- Jak…
- Jakim cudem jeszcze żyję? – Wszedł mu w słowo – Czy skąd wiem, kim jesteś?
- Jakim trzeba być idiotą, żeby dwa razy wchodzić mi w drogę. To chciałem powiedzieć.
Zeskakując z gruzowiska Poszukiwacz ściągnął z twarzy maskę, tak by przeciwnik mógł w pełni zobaczyć jego kąśliwy uśmiech. Buzująca w nim energia powoli uchodziła z ciała, które wraz z chimerycznymn pancerzem, kurczyło się, powracając w końcu do normalnych proporcji. Nie potrzebował słuchać wyjaśnień Longinusa. Dosłownie wiedział, co chodzi mu po głowie. Z powierzchownych myśli zdołał wyczytać większość odpowiedzi. Najwyraźniej papieska straż posiadała na swoich usługach kilku wyjątkowo zdolnych zealotów, parających się uzdrowicielską magią. Legendarny miecz zdradził zaś tożsamość właściciela. W końcu sprzątnął go z przed nosa właśnie jednemu z babilońskich kapitanów.
- Zdaję się, że pokrzyżowałem ci plany.
Jego wzrok skupił się na trzymanym w dłoni Sanbety urządzeniu, a raczej na tym co z niego zostało. Powyginane i w kilku miejscach pęknięte, nie przypominało już kształtem sześcianu.
- Nie przejmuj się tym przyjacielu, jakoś sobie poradzę.
Musiał przyznać, że niespodziewany atak był sprytnym, acz ryzykownym posunięciem. Za jednym zamachem miał szansę zabić przeciwnika, zawalić na niego sufit i wysadzić w powietrze źródło interesujących go informacji. Najwidoczniej Stein niewiele przejmował się Papieskim Pałacem. Biegnącym przez wszystkie poziomy otworem, kreśląc w powietrzu urocze spirale, opadały strzępki płonących kartek z pięter wyżej. Genkaku krytycznym okiem przyjrzał się swojej sytuacji. Dziura mogła w pewnym stopniu ułatwić ucieczkę. Wcześniej musiał się jednak uporać z niewygodnym dowódcą straży. Wyjątkowo destrukcyjne zaklęcia faktycznie zasłużyły na swoją sławę, a nie zaprezentował jeszcze najmocniejszego z nich. Z drugiej strony Stein, wbrew temu co starał się pokazać, wyglądał na wyczerpanego. Lecznicza magia mogła zasklepić jego rany, ratując życie, ale wysiłek i krwawienie musiało odcisnąć na nim swoje piętno. Cokolwiek miało się za chwilę wydarzyć, na pewno nastąpi i zakończy się szybko.
Pozwolił by moc procesora omamiła zmysł wzroku przeciwnika i przesunął się kilka metrów od zajmowanej wcześniej pozycji. Iluzja jego postaci pozostała wciąż w tym samym miejscu, skupiając na sobie uwagę. Dając wyraźny, ostrzegawczy znak przeciwnikowi, wyszarpnął Pychę z zawieszonego na plecach saya. Stein zareagował natychmiast. Odskakując, wystrzelił z wyprostowanych dłoni potężnym, błękitnym strumieniem poszarpanej energii. Wypalający nawet powietrze promień w ułamku sekundy przedarł się przez fantomową sylwetkę Sanbety, ujawniając oszustwo. Kupiona w ten sposób drogocenna sekunda wystarczyła ex-agentowi na przeprowadzenie ataku legendarnym mieczem. Znów, jak poprzednim razem wbił ostrze w ziemię, tym razem celując tak, by klinga wyłoniła się w miejscu, gdzie stoi przeciwnik. Tuż pod jego stopą. Powtórzenie strategii nie odniosło jednak oczekiwanego skutku. Postać zealoty rozmyła się, całkowicie znikając z pola widzenia i pojawiła się kilka metrów dalej. Kolejne ciśnięte zaklęcie przeszyło powietrze. Tym razem celem nie był Genkaku. Niebieski piorun zamiast w Sanbetę uderzył prosto w wyrastającą z podłogi Pychę. Wiązka energii przeskoczyła po klindze, wyskakując z rękojeści. Zaskoczony wojownik w ostatniej chwili odskoczył w bok, wypuszczając z rąk kopię drogocennego artefaktu. Przeturlawszy się po posadzce, wylądował w przykucnięciu i od razu wyrzucił w powietrze kilka zatrutych shurikenów. Pociski nie miały niestety okazji dosięgnąć celu. Odepchnięte magiczną mocą, odbiły się chaotycznie, nie czyniąc żadnej szkody.
Niesiony falą sukcesu Stein cofał się od ex-agenta i kontynuował natarcie, nieprzerwanie wystrzeliwując kolejne pioruny. Zmuszony do defensywy Kito ledwo nadążał z obroną. Za pomocą telekinezy uderzał w wyciągnięte przed siebie dłonie zealoty, zmieniając trajektorię. Dopiero po chwili wyszedł na jaw sens nietypowej strategii przeciwnika. Nieustannie zwiększając dystans, wyszedł w końcu z zasięgu mocy nadczłowieka. Z triumfalnym uśmiechem, dysząc ciężko, uwolnił zaklęcie. Procesor znów rozgrzał się do czerwoności, aby po raz kolejny tej nocy oszukać przeznaczenie.
Porażka rozwścieczyła Longinusa. Cięzko dysząc, przegryzł kciuk, szykując się do ostatecznego ataku. Charakterystyczny gest był znany Poszukiwaczowi i pozwolił od razu zorientować się w sytuacji.
- The spark of life. The force of progress…
Nie było już możliwości ucieczki, ani przerwania znajdującemu się poza zasięgiem magowi. W akcie desperacji rozkazał Thekalowi przywołać jedyną broń, jaka przyszła mu na myśl, zdolną w tej chwili zagrozić przeciwnikowi.
- …The wheel of change. Stop, as I command you. End, as I relinquish you…
Wkładając w to całą swoją energię, cisnął czarny, utkany z dymu pocisk celując prosto w głowę wroga.
- …Cease, as I demand of you. Abbys, I welcome you….
Nie było odwrotu. Czas stanął w miejscu. Genkaku mógł już tylko bezczynie obserwować i mieć nadzieję, że jego atak powstrzyma inkantację, bo na moc naginania rzeczywistości nie mógł już dziś liczyć.
- … Nothingness, I embrace you. Infin….
Serce ex-agenta stanęło. Gdy wyrzucony przez niego pocisk – jajko - dosięgnął celu na ułamek sekundy nim przebrzmiała formuła zaklęcia. Skorupka wydmuszki pękła na twarzy zealoty, uwalniając skrywaną w środku zawartość. Gaz usypiający o niezwykle silnym, natychmiastowym działaniu. Poszukiwacz wstrzymał oddech, a Longinus zatoczył się na chwiejnych nogach. Jego oczy straciły blask. Przez chwilę walczył jeszcze by utrzymać równowagę, ale wyczerpanie intensywną walką dało mu wyraźnie się we znaki. W końcu poruszając jeszcze bezgłośnie ustami wywrócił się na ziemie, tracąc przytomność. Sanbeta zamrugał z niedowierzaniem, że tak desperacki atak odniósł tak wielki skutek. Po raz kolejny utwierdził się w przekonaniu o mądrości słów mistrza Katagawy – życiem rządzi przypadek.
Nie czekając dłużej zebrał się w sobie. Miał już wszystko czego potrzebował. Mimo, że Stein zniszczył urządzenie z danymi, Thekal zdołal skopiować swoją mocą, sześcian wraz z całą zawartością. Nic więcej nie trzymało go w tym przeklętym miejscu. Najszybciej jak potrafił podbieg do wyrwanego przez piorun otworu. Na górze szalał właśnie pożar. Nie zrażając się tym faktem, przykucnął dostrajając się ze szkołą walki i z całych sił wybił w powietrze. Nabierając prędkości zaczął lot, niknąc we wzbijających się w powietrze, wysokich filarach dymu.

-----
Mam nadzieję, że wam się podobało ;) Tym razem, postanowiłem zaszaleć i zdecydowałem się na krótką walkę, starając się jak najdokładniej spełnić oczekiwania wyrażone w ankiecie ^^ NIE POZWÓLCIE MNI ZGNIĆ ZA TO W ZIGGURACIE! :(
   
Profil PW Email Skype
 
 
^Curse   #2 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551
Wiek: 36
Dołączyła: 16 Gru 2008
Skąd: Lublin/Warszawa?

Genkaku:

Przecinki! Przecinki! Przecinki! Mniej więcej tak do mnie krzyczały przez cały tekst. Stosunkowo mało literówek, chociaż oczywiście musiały się jakieś pojawić. "Kayser" :P Jest też kilka niefortunnie dobranych określeń albo skonstruowanych zdań, typu "kątem oka zauważył jak wszystkie zamontowane w okolicy kamery" albo "Kito przyglądał się sytuacji przyjmując wyczekującą pozę, rozglądając się spokojnie na wszystkie strony." W sumie tych przeszkadzajek trochę było, ale ogólnie czytało się dobrze.

Cieszę się, że postawiłeś na bezpośrednią konfrontację. Jest prosta, ale wykorzystałeś najmocniejsze strony obu postaci. Dobrze, że zaznaczyłeś w karcie specyfikę procesora, bo mogłoby być krucho po ataku Longinusa ;) Ale ładnie z tego wybrnąłeś. Średnio podobał mi się moment, w którym Kito robi z przeciwnika "gejzer krwi" i nie tylko ze względu na dobranie słów :DD Rozumiem, że chciałeś dać sobie możliwość zdobycia danych, ale na takie zagranie pewnie sama bym się zdecydowała - a to znaczy, że ciebie stać na coś lepszego :DD Poza tym Jak zwykle masz wielkiego plusa za Thekala, bo świetnie wykorzystujesz jego potencjał. No i... masz skubańcu plusa za jajko xD Mimo szczerych chęci, po prostu mnie to rozśmieszyło xD Poddaję się więc i przyznaję, że dobrze to rozegrałeś.
Dodam jeszcze tylko, że na pecha ni ma rady, ale przypadek? To już zupełnie inna bajka :DD

(Dopiero teraz doczytałam trudność NPCa...) Nie jest tak źle ;) Ode mnie masz:

Ocena: 7,5

Gdyby nie językowe przeszkadzajki, miałbyś więcej, bo podobało mi się ;)
   
Profil PW Email
 
 
»Drax   #3 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 242
Wiek: 33
Dołączył: 06 Sie 2010
Skąd: Gliwice

Genkaku:

Pominę tym razem przy ocenię kwestię fabuły i techniki - ta pierwsza została ustalona w ramach ninmu ( wypracowanego przez Ciebie zresztą), więc musiałbym na dobrą sprawę ocenić cały cykl ( a to sztucznie podwyższyłoby Ci ocenę walki :DD ), natomiast to drugie nie rzucało mi się aż tak w oczy, bym musiał o tym wspominać. Oddałeś walkę po porządnej korekcie i żadne błędy nie przeszkadzały mi zanadto w czytaniu. Oczywiście, mógłbym być kolejnym, który powie "literówki i przecinki", ale szczerze mówiąc, jak dla mnie jest to bezsensu - i tak się będą pojawiać w przyszłych twoich, moich i kogoś innego tekstach ( czyli takich, które prezentują już jakiś pewien ustalony, dobry poziom). Chyba, że ktoś przeprowadzi bardzo skrupulatną i doskonałą korektę, taką przy której nie zauważę żadnego błędu - wtedy to nadmienię i włączę do oceny.

Walka mi się ogółem podobała. Przede wszystkim wyszedł Ci bardzo fajny wstęp - najpierw gorzkie żale z powodu daremnych urodzin ( chociaż akurat tutaj pojawiła mi się lampka ostrzegawcza, ostatnio mam spory zgrzyt do emo-tekstów), potem przekomarzanie się z Thekalem ( i tutaj mocno zaplusowałeś pojazdem na Pita i jego jęczeniem :DD ), to wszystko Ci się udało i sprawiło, że miałem chęć czytać dalej.

W siedzibie papieża również udało Ci się utrzymać dobry poziom ( chociaż nie tak dobry jak we wstępie). Tylko w jednym momencie, gdy wyobraźnia podsuwała mi obrazy dyktowane twoim tekstem, coś zaszwankowało:

Cytat:
Zatrzymał się gwałtownie, z trudem łapiąc równowagę, gdy dwóch zealotów niespodziewanie zmaterializowało się przed nim, odcinając drogę ucieczki. Odruchowo odskoczył, starając się zachować bezpieczny dystans.


Hmm, zatrzymujesz się gwałtownie i odruchowo odskakujesz? Trochę się to gryzie z prawami fizyki :P Tym bardziej, że, jak sam napisałeś, z trudem łapałeś równowagę. Ciężko mi sobie wyobrazić taki odruchowy odskok w danej sytuacji.
Kolejna rzecz: początkowo bardzo mi się spodobało wykorzystanie Pychy na Longinusie - bardzo dobry finisher, chyba niestety za bardzo :P Po kolejnym czytaniu tego fragmentu, zgadzam się z Lorganem. Takie wykorzystanie Pychy sprawiłoby, że ten miecz byłby faktycznie zbyt OP. I niestety, paradoksalnie, za coś za co na początku Cię pochwaliłem, teraz będę musiał polecieć po punktach.
Cała reszta wypadła całkiem spoko i bardzo cieszę się, że wywaliłeś pewną kwestię wypowiadaną przez Steina w pierwotnej wersji tekstu :DD

Finałową walkę uplasowałbym między wstępem, a pierwszym spotkaniem z Longinusem. Dobrze, że dałeś to drugie pięć minut swojemu przeciwnikowi, ukazując jego potężną, destrukcyjną moc. Co prawda, nie wydaje mi się, by Stein był gotów na rozdupcenie tak pokaźnej części siedziby papieskiej ( i to całkiem ważnej części), mimo jego charakteru, ale koniec końców, fajnie to wszystko wkomponowało się w całość.
I na koniec: wiem, że akcja z jajkiem była swego rodzaju mrugnięciem w stronę użytkowników, którzy zagłosowali w ankiecie, ale akurat do mnie ona nie trafia. Owszem, może wywołać uśmiech, ale nie wierzę, że Kito faktycznie posłużyłby się w walce... usypiającym jajkiem. Pominę już fakt, że ta "broń" zdążyłaby się już wiele razy stłuc podczas twojej wizyty w pałacu papieskim. Coś co inni potraktują z humorem i dadzą Ci za to plusa, ja niestety potraktuję jako wadę tej walki :p Przykro mi ;) ( tak, wiem, dyskutowaliśmy o upodobaniach sędziów i tego, że nigdy nie uda się wszystkich zadowolić - w tym momencie to ja jestem tego przykładem. Zły Drax :< ).

Największy atut:
Cytat:
- Popatrz na siebie. Kito Genkaku – całkiem zaskoczony!
- Jak…
- Jakim cudem jeszcze żyję? – Wszedł mu w słowo – Czy skąd wiem, kim jesteś?
- Jakim trzeba być idiotą, żeby dwa razy wchodzić mi w drogę. To chciałem powiedzieć.


Ten dialog. Naprawdę bardzo mi się spodobał.

Największy minus:
Akcja z jajkiem i emo-fragment z Aniołem Pojednania.

Podsumowując, walka mi się naprawdę podobała. Posiadała swoje wady, to fakt, ale obawiałem się, że oddasz znacznie gorszy wpis. Tak jęczałeś, że się nie wyrobisz, że możesz oddać walkovera, że spodziewałem się czegoś na gorszym poziomie, gdzie pośpiech będzie widoczny gołym okiem. Tak nie jest i już nawet ten fakt zaliczam Ci in plus.

7.5/10


Per aspera ad astra.
   
Profil PW Email
 
 
^Pit   #4 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008

Ty i te twoje sztuczki, Gen :P Masz ostatnio więcej szczęścia jak rozumu xD Dajesz się złapać, ale wychodzisz z tego cało, nawet jeśli obrywasz thunderboltami co i rusz.
Był tam króciutki fragment, kiedy Thekal zamienia się w Pita - on aż tak nie emuje, proszę cię xD Ja, a moja postać to jednak trochę inne podejście. No ale to i tak nie ma większego znaczenia na resztę opowiadania. Obawiałem się, kiedy powiedziałeś "krótka walka". Nie była krótka. Miała wszystko to, co powinna mieć. Idealnie zbalansowana. Mogę się czepić, że nie wykorzystujesz pełnego potencjału telekinezy. Kaman, okrąża cię stado płotek o mocy ~400 jednostek, czemu by ich nie odrzucić samą swoją mocą, w zasadzie to zdmuchnąć? Pobaw się tym, że oni nie mają do ciebie startu. Nie wiem, może to przez ostatni film Star Wars, gdzie pojawiają się takie cuda jak Force Freeze czuję taki niedosyt czy coś ;) Longinus przedstawiony jest fajnie. Jasne, jego fejkowa śmierć była łatwa do przewidzenia, bo to w zasadzie poszło by aż za prosto. Na szczęście potem jest lepiej. Nie jest tylko workiem do obijania i robi wszystko, by zniwelować różnicę Douriki. Dużo surowej, czystej energii. Po raz wtóry powtarzam - finał musi mieć kopa i u ciebie ma. Jasne, czytałem podobne już za wiele razy, nawet samemu parę razy tak zrobiłem, ale to o to tu chodzi.
Nagijczycy będą psioczyć, że faworyzuję, że nie trzymam się swoich ram, ale dam ci solidne 7.5/10. W zasadzie to by było 7.8, tylko dlatego, że znam twój potencjał i wiem, jakie jeszcze lepsze cuda potrafisz wysmażyć. Założenia spełniłeś, piszesz po swojemu, trzymasz się stylu. Jestem na tak xD
   
Profil PW Email
 
 
»Twitch   #5 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

Genkaku

Zacznę od tego co mi na początku nie pasowało i rzuciło się w oczy:
Cytat:
W miarę jak miasto rozrastało się i z wolna nasycało ściąganymi z całego kraju rzeszami ludzi, traciła na znaczeniu, by w końcu popaść w kompletną ruinę.

Dziwnie jakoś dla mnie brzmi. Może lepiej by było:
,,W miarę jak miasto się rozrastało, nasycając się z wolna ściąganymi z całego kraju rzeszami ludzi, zaczynała tracić na znaczeniu, by w końcu popaść w kompletną ruinę."

Ogólnie z początku pojawiało się kilka zdań które mi dziwnie brzmiały, jak to z opisem spoglądania na kopułę przez szybkę.
Fajnie opisujesz swoje przemyślenia, przez co wypadają naturalnie i nie nużą. Także początek z Tekkalem wyszedł spoko i gładko przez niego przeszedłem. Może gdyby te marudzenie było poparte szerszym opisem misji, nawet jeszcze jakimiś dwoma zdaniami. Sam nie wiem.
Apropo namierzenia Ciebie. Może ciekawiej by było pokazać jakąś gonitwę i lawirowanie między babilończykami patrolującymi za pomocą teleportów? A namierzyć Ciebie też może mógł jakiś typek.
Cytat:
- To mutant, panie kapitanie – skomentował jeden z magów – Parszywy pies myślał, że może tu sobie bezkarnie wchodzić.
- W takim razie będziemy musieli wyprowadzić go z błędu, prawda?

Trochę tandetnie brzmi :P Nawet jak na macho. Jeżeli chodzi o przedstawienie Twojego przeciwnika to nie wypada przekonująco. Jak na takiego kozaka za mało robi i jest zbyt wycofany. Co prawda na dalszym etapie starcia, po ,,odrodzeniu" sytuacja się zmienia, ale jeżeli to ktoś kto byłby gotów poświęcić swoich towarzyszy to uderzyłby mocniej jak tylko Cię złapali. Wiem, że to problemowe, ale niskopoziomowi zealoci mogliby spróbować zaatakować jakimś czarem, żeby Cie szybciej unieszkodliwić. Ty w odpowiedzi podniósł byś presję doukiri i ich położył, ale efekt mógłby być ciekawszy.
Samo starcie mi się podobało, zarówno wykorzystanie mocy jak i jego przebieg. Nie licząc pierwszego kontaktu ze Steinem wyszło fajnie, ale uważam, że stać Cię na znacznie więcej. Co nie zmienia faktu, że pokonałeś przeciwnika i należy Ci się zwycięstwo i zaliczenie ninmu.

Ocena: 7,5/10


Little hell.
   
Profil PW
 
 
»Dann   #6 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 27
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa

Genkaku:

Po jojczeniu na SB, spodziewałem się gorszego wpisu. Pewną wiadomością przywróciłeś mi nadzieję, przy okazji pozostawiając niedosyt... I teraz udało ci się go zaspokoić! Może nie jest to wpis idealny, ale złego nie ma w nim wiele :ok:

Skupię się więc na pozytywnych stronach walki. Na pewno nie można nie wspomnieć o Thekkalu - świetnie go kreujesz, może nawet lepiej niż samego Kito :P A uważaj, to może być zgubne (taka rada na przyszłość). Ale wracając do tematu, scena przygotowania do akcji została całkowicie przez niego zdominowana, w tym przypadku wypadając bardzo na plus. Dalej mamy szybką ale za to bardzo przyjemną walkę z przydupasami Steina. Pit zwrócił uwagę na ważną kwetstię, rzeczywiście mogłeś ich w moment załatwić nawet bez aury. Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale na przyszłość musisz wyciągnąć trochę więcej z "fizycznych" aspektów swojej mocy - lektura powinna być wtedy jeszcze lepsza :ok: Btw. kiedy pierwszy raz czytałem fragment z użyciem Pychy, byłem niesamowicie podekscytowany i uznałem, że muszę ją mieć... Gen, załatw mi sztukę xD No, użycie może nie było do końca zgodne z założeniami, ale na pewno wyszło epicko. Kolejna walka, jeszcze więcej epickości. Grube wejście Steina rzeczywiście było trochę... ZA grubę, ale ponownie - epickość w powietrzu dało się kroić nożem. Magię Steina przedstawiłeś świetnie, tu nie ma co gadać. Cała walka to majstersztyk. A zakończenie <3 Jajko można kochać, albo nienawidzić. Ja należę do grupy pierwszej :ok: Nie wiem dokładnie jak ono działało, ale nie wnikam - będę wielbił do końca życia.

Ocena: 8 - ktoś musiał zakończyć passę 7,5, tym razem padło na mnie.


What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°)
   
Profil PW Email
 
 
»Shadow   #7 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 28
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe

Potrzebujesz korektora/bety/kogoś takiego. Ale to już wiesz.

Wszystko, co chciałem napisać - ktoś już wcześniej napisał, więc postaram się skrócić marudzenie.
Przecinki bolą, przeszkadzajek jest masa. Jak na Ciebie jest mało literówek, a przekręcanie imion to już chyba twój znak firmowy i za to IMHO nie powinno się odejmować Ci punktów ;)

Smutno mi z powodu urodzin, których Kito nie mógł celebrować... Innymi słowy wyciągnąłeś ze mnie emocje, a to na duży plus. A fakt, że to "ostatnia kampania" tylko mnie nakręcił, bo w sumie finały powinny być epickie co nie?
Ktoś kiedyś powiedział, że napięcie powinno narastać stale. I moim zdaniem udało ci się to zrobić marudzenio-refleksjami (jakkolwiek to nie brzmi i jest źle zapisane), które przeszły w... pudełko jajek?

I dochodzimy do momentu walki (pierwszej potyczki)... I tu mam problem. Bo z jednej strony zawieszenie akcji i rozkminy wypadły w takim momencie fabuły, że czytając pierwszy raz - zrobiłem sobie herbatę i zjadłem kanapkę, a z drugiej strony są dobrze opisane. Brak mi dynamizmu i uczucia beznadziei, czy lekkiego strachu, rozczarowania w momencie otoczenia kręgiem babilończyków. Ja rozumiem, że Kito to twardy człek i dużo przeszedł, ale... Cokolwiek ponad suche opisane fakty...!
Sama walka (właściwa) jest napisana poprawnie, nawet powiedziałbym, że dobrze. Trochę dziwi mnie, że twój przeciwnik ot, tak atakuje Cię w archiwum i ma gdzieś zbiory, ale no cóż... W końcu to wyjaśniłeś jakoś (dalej mi nie pasuje).
Masz ode mnie wielki plus za postawienie sobie poprzeczki w postaci ankiety, której wyniki były... Dziwne? To chyba najlepsze określenie.


Ocena: 7,5
Wahałem się długo czasu pomiędzy 7 a 7,5. Wiesz, czego mi w tej walce brakuje? Intryg, fabuły, fantastycznych zwrotów akcji. Napisałeś, że to krótka walka. Nieprawda, acz brak w niej miejsca na rozwiniętą fabułę. Mam wrażenie, że bliżej Ci do mistrza fabuły, niż mistrza słowa. Wiem... NINMU. Ale oceniam walkę. Z jednej strony 7 to za mało, a 7,5 to moim zdaniem za dużo... No nic. Powodzenia ;)

Zaraz zaczną krzyczeć, że deprecjonuję nagijczyków xD


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #8 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

Genkaku - 7,5 - 7,5 - 8 :DD Ja wiem, że ankieta, że się przygotowałeś, że reszta radnych pieje, ale to nie jest dobra walka. Strona warsztatowa jest makabryczna. Znacznie gorsza niż we wpisie Danna przeciwko Shinodzie. Błędy interpunkcyjne są wszędzie, powtórzenia zgrzytają w najważniejszych momentach, a opisy słabo działają na wyobraźnię.

Chciałeś pokazać przewagę nad przeciwnikiem i miałeś do tego, według mnie, pełne prawo. Obrane metody okazały się jednak nietrafne. Źle użyłeś Pychy, o czym poinformowałem cię już przez SB. Koszula nie jest stabilną powierzchnią, z której mogłaby wydobyć się klinga. Durny błąd, bo formułę ataku można byłoby bez trudu podstawić pod inne okoliczności. Plus za to, że pokazałeś pełną potęgę Spear of Longinus i dałeś okazję do użycia Arreglar. Motyw z jajkiem nietrafiony, ponieważ jajko nie miało prawa trafić, dosłownie. Zaklęcie trzeciego kręgu nie wymaga pozostawania w bezruchu i wykonane od niechcenia Sonido powinno zakończyć farsę. Szczerze liczyłem na efektowny sposób przezwyciężenia Infinite Blackout. To by było prawdziwe świadectwo twojej potęgi. Nie pokazałeś niczego nowego, co na twoim poziome jest sporym problemem. Po spotkaniu z Kaito zszedłeś na stabilny, niższy poziom. Twoja twórczość zaczyna mnie niestety nudzić. Podejrzewam, że wpływ dobrej renomy z czasem przeminie także u innych i zaczniesz dostawać więcej adekwatnych ocen. Chyba, że coś z tym zrobisz, bo nie jest za późno.

Ocena: 6/10
______________________________________________________________

Oddaję swój głos na NPC.


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 
*Lorgan   #9 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


Genkaku - 51,5 pkt. (6 głosów)

NPC - 49 pkt. (1 głos)

Zwycięzcą został Genkaku!!!

Punktacja:

Genkaku +180 (Festiwal Śmierci)
Curse +10
Drax +10
Pit +10
Twitch +10
Dann +10
Shadow +10
Lorgan +10


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 13