Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


[Poziom 2] oX vs NPC (Bullock) - walka 1
 Rozpoczęty przez »oX, 01-09-2015, 23:00
 Zamknięty przez Lorgan, 22-09-2015, 07:54

9 odpowiedzi w tym temacie
»oX   #1 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740
Wiek: 33
Dołączył: 21 Paź 2010
Skąd: Wejherowo

[ninmu] Podwójne uderzenie

Chris Murphy vs Ned Murphy (Bullock / Twój stary)
2200道力 || 2300道力

vs

________________________________________________


- Jestem twoim ojcem, nie zmienisz tego. Teraz się poddaj.
- Stul pysk!

Echo wystrzału rozeszło się po pomieszczeniu. Odłamki szkła przecinały powietrze i leciały we wszystkie strony. Chwilę później pokój wypełnił halucynogenny gaz...


* * *

- Daizou. - Czarnowłosy mężczyzna podniósł głowę znad ekranu laptopa. - Nagijczycy są na twoim tropie.
- Skąd wiesz?
- Rozstawiłem wokół fabryki Dreamweavera sporo kamer. Jedna z nich ujęła dwóch ludzi obserwujących teren. Sam zobacz.

Rozpylacz leniwie podniósł się z krzesła i podszedł do komputera. Wydawał się nie przejmować nagraniem i wrócił na zajmowane przed chwilą stanowisko.

- A skąd wiesz, że są z Nag?
- Bo...
- Bo…? - Popędził go Daizou.
- Jeden z nich to mój syn. - Ned Murphy chwycił za leżący na biurku pistolet i, schowawszy go do kabury, wyszedł bez słowa z pomieszczenia.
- Mhm… to ja też idę, czekaj!

* * *

- Jak było w Damarze? - Scarlett Kane przetarła zmęczone oczy. - Słyszałam, że niezłą rozróbę zrobiłeś.
- Tak?
- Proszę cię... Nie jestem małą, słodką dziewczynką, która zdobyła stołek za wygląd i kto wie co jeszcze.
- Nigdy tego nie...
- W Tenri też nieźle poszalałeś. Brown chyba sporo zapłacił za wypożyczenie mojego ulubionego strzelca.
- Skąd ty...
- Nieważne. Pakuj się, ruszasz do fabryki Dreamweavera. Pojawiły się nowe informacje. Według tego – blondynka rzuciła teczkę z dokumentami w ręce rycerza – Daizou pojawi się tam osobiście za dwa dni.

Murphy poświęcił dłuższą chwilę na przeczytanie raportu i, pociągnąwszy duży łyk piwa, westchnął. Spokojnym ruchem zamknął teczkę i odłożył na stół. Podszedł do okna i odpalił papierosa, nie kwapiąc się, aby poczęstować rozmówczynię.

- Te informacje pochodzą z Sanbetsu – stwierdził oschle. - Jakie jest prawdopobobieństwo, że nikt inny nie będzie ścigał Rozpylacza?
- Nie wiem. Wiem jednak, że jest to twój zasrany obowiązek i masz się tam pojawić, czy tego chcesz, czy nie.

Oboje stali dłuższą chwilę w ciszy, którą przerywał jedynie dźwięk spalanego tytoniu. Murphy usłyszał westchnięcie i trzask drzwi. Odwróciwszy się zobaczył, że Scarlett już nie ma. W momencie, gdy zapełnił płuca szkodliwym dymem i wyrzucił peta do popielniczki, udał się do pokoju zakmniętego na klucz. Otworzywszy drzwi, spojrzał na ścianę zapełnioną różnego rodzaju orężem. Zdjął niezawodnego glocka i karabin snajperski. Wpatrywał się dłuższą chwilę na swoją kolekcję, po czym wrócił do salonu i rozpoczął pakowanie. Godzinę później siedział za kierownicą terenówki i kierował się na prywatne lotnisko TANARI.

* * *

Odnaleziona wcześniej fabryka halucynogennego narkotyku Dreamweaver znajdowała się za budynkiem stacji benzynowej w obrębie Stepów Jutrzni. Składała się z dwóch niezależnych budowli, będących niegdyś magazynami. Jadący lokalną drogą, kierowcy mało kiedy zwracali uwagę na opuszczony teren, głównie ze względu stojące niedaleko babilońskie piękności. Kobiety uroczo machały do przejeżdżających, licząc na.. "podwózkę".

Chris Murphy zignorował owe piękności i pomaszerował kilometr dalej, co chwilę spoglądając w stronę celu. Gdy dotarł na dogodną pozycję, okrył się siatką maskującą, wyjął z pokrowca karabin snajperski i przez lunetę obserwował cały teren. Na powierzchni nie było praktycznie żadnego ruchu, nie licząc lokalnych kierowców tirów wjeżdżających po benzynę, więc rycerz nabrał podejrzeń, że wszystko może rozgrywać się pod ziemią. Przeczekał bez ruchu do wieczora.

Słońce chowało się powoli za horyzont i część trenu spowijała już ciemność. Murphy schował siatkę do plecaka, wyjął zaś panel udowy i założył na prawą nogą. Schował do niego glocka i dwa zapasowe magazynki. Wszystko, co było zbędne na czas wykonania operacji, zakopał w ziemi i ruszył w stronę magazynów.

* * *

- Murphy… jesteś pewien, że przyjdzie?
- Mogę założyć się o te twoje śmieszne zbiorniki na plecach, że przyjdzie.
- Nie są śmieszne, odwal się. Nie chciałbyś poczuć na skórze ich zawartości.
- Idź sprawdzić, co dzieje się w drugim budynku. Poradzę tu sobie sam.
- Mam zostawić cię samego? Z całym towarem?
- Nie będę sam. Mam przecież ich jako wsparcie. - Ned Murphy wskazał ruchem głowy najbliższą ścianę, za którą piętnastu ludzi testowało na sobie działanie narkotyku. Dwaj członkowie Yami zaśmiali się pod nosem, po czym Rozpylacz opuścił pokój.

* * *

Egzekutor powolnym krokiem przemierzał teren fabryki, starając się nie wydawać zbędnych odgłosów. Masywne drzwi odnalazł po kilkunastominutowym spacerze wokół kompleksu. Pchnął je mocnym ruchem, a te, głośno skrzypiąc, otworzyły się prezentując wnętrze. Zaklął pod nosem i, wyjąwszy glocka, wszedł do środka. Po przejściu kilku kroków przez korytarz z daleka dobiegły go donośne śmiechy i krzyki. Z powodu głośnego wejścia, spodziewał się grupy ochroniarzy celujących mu w głowę, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Ruszył w stronę miejsca, skąd dochodził hałas. W myślach stwierdził, że jest zbyt cicho i być może wpadł w pułapkę. Czyżby Scarlett konspirowała z grupą terrorystyczną? Murphy odepchnął negatywne myśli na bok i doszedł do kolejnych, tym razem mniejszych, drzwi. Uchylił je na centymetr i zerknął do środka. Zauważył młodego chłopaka wdychającego gaz ze szklanej probówki. Sekundy później, pod wpływem dziwnego transu połączonego z konwulsjami, padł na posadzkę. Nieco starszy mężczyzna podszedł do niego i kopnął w żebra, śmiejąc się w niebogłosy.

- Chłopaki, ale faza! Nic nie czuje! Nawet się z tego śmieje!
- Daaaaaj spróba… spróbo... spróbować?
- Wal śmiało! Hoooooah!

Rycerz przelał część swojego douriki w znajdujący się w magazynku pocisk i wystrzelił przez otwór. Otoczony błękitną aurą pocisk wleciał do środka i wbił się w podłogę. Niebieska poświata okryła całe pomieszczenie i sparaliżowała naćpaną grupę. Murphy kopniakiem otworzył drzwi i wbiegł do pomieszczenia, omiatając je wzrokiem. Nikogo poza ćpunami! Długi stół pokryty był skutecznie zakorkowanymi, szklanymi fiolkami z widzianym wcześniej gazem. Poza nimi leżały woreczki z białym proszkiem i sporo różnych tabletek. Murphy przeciskał się między sparaliżowanymi w stronę kolejnego, tym razem otwartego, przejścia. Gdy podszedł bliżej, zauważył mężczyznę wpatrującego się w monitor laptopa. Otoczony był olbrzymimi zbiornikami, wypełnionymi nieznaną substancją. Syndykat ciekawie użytkuje powierzchnię... pokój testów i produkcyjny obok siebie… – pomyślał.

- Powoli podnieś ręcę do góry, załóż za głowę i odwróć w moję stronę – zakomunikował rycerz.
- Mam to w dupie. - Otrzymał w odpowiedzi. - Twój genialny plan sparaliżowania tamtych bambrów uruchomił cichy alarm w drugim budynku. Za chwilę zleci się tutaj cała ochrona. Nie mogłeś zapukać?
- Powtarzam. Powoli...
- Jestem może stary, ale z całą pewnością nie głuchy, Chris.

Skąd, u licha, znał jego imię? Kim był odwrócony plecami, czarnowłosy mężczyzna?

- Pewnie zastanawiasz się, skąd cię znam. Zrobimy tak. Ja odeślę tych, którzy przybiegną i pobawimy się w kowbojów. Co ty na to?
- O czym ty bredzisz?! Ręce!
- Mamy jeszcze jakieś czterdzieści sekund, więc słuchaj. Nazywam się Ned Murphy i jestem twoim ojcem. Zostawiłem ciebie, żonę i cały ten żałosny, nagijski kraj, aby w końcu zająć się tym, co lubię. A wiesz, co lubię? Pieniądze.

Twarz Chrisa wyglądała, jakby właśnie huknął w nią piorun. Stał bez ruchu, wciąż celując w człowieka podającego się za jego ojca i nie wiedział, co powinien dalej zrobić. Wykorzystując chwilę nieuwagi, Ned odwrócił się i stanął twarzą w twarz z oponentem. Kilka sekund później, za plecami młodszego Murphy'ego stanął oddział ochrony, mierząc w niego bronią. Sytuacja podobna do tej, którą wyobraził sobie wchodząc do budynku.

- Wynoście się stąd! Poradzę sobie z nim.
- Szefie...?
- Wracajcie do Daizou. To rozkaz.
- Ale szefie!
- Mam powtórzyć? Wycofać się, panuję nad sytuacją.

Zarówno Chris, jak i cały oddział, spojrzeli dziwnym wzrokiem na Neda. Twierdził, że panował nad sytuacją, zapomniawszy chyba o wycelowanym w twarz pistolecie. Widząc spojrzenie przełożonego, uzbrojeni w lekkie karabiny maszynowe mężczyźni odwrócili się i wybiegli z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia.

- Wybacz przerwę. Na czym skończyliśmy? A, tak...

Z niebywałą szybkością Ned dorwał pistolet schowany za pasem i wystrzelił w stronę rycerza. Pocisk minął go o milimetr, trafiając w ścianę.

- Rusz się, a pocisk zmieni się w olbrzymią mackę. I nie testuj mojej cierpliwości. Masz jedną szansę, żeby opuścić broń, odwrócić się i zniknąć z moich oczu. Jeśli tego nie zrobisz, rozwalę całe to pomieszczenie, a twoje zwłoki przykryje gruz. Rozumiemy się?

Chris Murphy, według siebie doświadczony wojownik, wykonujący multum misji dla Cesarstwa i prywatnych organizacji, pierwszy raz w życiu zamarł. Stanął twarzą w twarz z kimś, kto podawał się za ojca, który opuścił go w dzieciństwie, w dodatku w poszukiwaniu bogactwa. Nie wiedział, jak doświadczonym wojownikiem jest stojący przed nim przeciwnik, więc opuścił glocka i spojrzał na ścianę za sobą. Błękitna aura pobłyskiwała w miejscu, w którym wbił się nabój. Postanowił wykorzystać propozycję.

- Jeszcze się spotkamy. Jeśli mówisz prawdę, dorwę cię i zawlokę przed sąd wojskowy.
- Obiecanki cacanki. Znikaj, zanim zmienię zdanię.

Jak powiedział, tak zrobił. Młodszy Murphy ostentacyjnie odwrócił się na pięcie i powędrował w stronę sparaliżowanych, którzy powoli odzyskiwali już sprawność. Odskoczył w bok, znajdując prowizoryczną osłonę w postaci stołu i zza niego wystrzelił serię w stronę pokoju produkcyjnego. W tym momencie ze ściany wyrosła zielona, długa na cztery metry macka i zablokowała pociski. Myślałem, że z tym blefował... – szepnął pod nosem rycerz. Kontra nastąpiła szybciej, niż mógłby się tego spodziewać. Macka podniosła się pod sufit i z impetem uderzyła w stół, łamiąc go w połowie i tłukąc szklane fiolki. Pozbawiony osłony Chris wykonał efektywne salto w tył, w międzyczasie przeładowując glocka. Przelał moc w kolejne dwa naboje i wystrzelił. Tym razem, otoczone zieloną poświatą, mknęły do celu, w locie zmieniając kształt w tasaki. Spowolnione siłą woli na wysokości macki zmieniły tor lotu i przecięły ją. Ta, ciężko opadając na posadzkę, uschła. W tej samej chwili Ned nie pozostał dłużny i posłał salwę. Kule leciały dwukrotnie szybciej niż zwykłe naboje, co dało egzekutorowi mniej czasu na przygotowanie obrony. Wykorzystując nowo odkrytą w sobie moc, zmienił kolejne pociski w tarcze, samemu się przemieszczając. Na nic zdały się starania, ponieważ capo Syndykatu wbiegł do pokoju testów i jak oszalały strzelał na wszystkie strony. Gąszcz macek wyrósł z każdej ściany, podłogi i sufitu.

- Tyloma tasakami nie dysponujesz, co synek? Jestem twoim ojcem, nie zmienisz tego. Teraz się poddaj.
- Stul pysk!

Echo wystrzału rozeszło się po pomieszczeniu. W jednym momencie wydarzyło się więcej, niż którykolwiek z walczących mógłby się spodziewać. Chris spróbował posłać szczęśliwą kulę między oczy wroga, który siłą woli sterował mackami, by zasłoniły jego ciało. Zupełnie znikąd lub, jak można przypuszczać, z zewnątrz wleciał masywny bełt, który musiał przebić się przez grubą ścianę, by wbić się w podłogę. Potem cały grad zasypał pokój produkcji, trafiając w olbrzymie zborniki. Odłamki szkła przecinały powietrze i leciały we wszystkie strony. Chwilę później pokój wypełnił halucynogenny gaz. Rozprzestrzeniał się w zawrotnym tempie.

- Cholera! Nie umiesz walczyć sam na sam?! Potrzebujesz posiłków?! I ty nazywasz się mężczyzną?!
- Powiedziałem stul pysk! Nic o tym nie wiem!
- Dorwę cię, synek, oj dorwę.

Bullock wziął nogi za pas i pobiegł w stronę wyjścia. Chris spróbował wybiec za nim, jednak macki okazały się niemałym problemem, nawet bez sterującego nimi właściciela. Podobną sztuczką poprzecinał te, które stały mu na drodze i ruszył w pościg. Niestety, część gazu dostała się poprzez nozdrza do organizmu i zaburzyła zmysł widzenia. Mimo faktu, iż widział Neda skręcającego w prawo, sam obrał inny kierunek. Podczas gonitwy potknął się o własne nogi i zarył twarzą o twardy grunt. Minuty później odzyskał część sprawności i odnalazł kolejny pokój. Ten zapewne nosił nazwę sekretnego. Odnalazł go tylko dlatego, że ktoś, zapewne Ned, odsunął masywny regał skrywający drzwi. Wszedł niezbyt prostym krokiem do środka i potknął się kolejny raz, tym razem z bardziej bolesnym skutkiem. Zjeżdżając, obił ciało o dwadzieścia schodów i, gdy już wylądował na samym dole, spojrzał na rozciągający się przed oczami tunel. Kuśtykając, podniósł pistolet, który przed chwilą wypadł mu z ręki i ruszył przed siebie. Na rozwidleniu skręcił w lewo, później schodkami do góry i wyszedł na powierzchnię poprzez właz kanalizacyjny. Znajdował się na parkingu dla tirów. Po Nedzie Murphym nie było śladu.

* * *

- Masz ojca w Syndykacie? Serio?
- To nie jest zabawne, Scarlett. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej.
- Teraz na pewno tam nie wrócisz. Wywołasz za duże zamieszanie. Nasi ludzie lustrują teren, póki co cisza. Jeszcze nadarzy się okazja, cierpliwości.
- Wiedziałaś o tym?
- O czym...?
- Doskonale wiesz, o czym. Tak czy nie?
- Moja odpowiedź niczego w twoim życiu nie zmieni. Koniec tematu.

_________________________________


Krótko i na temat - Bullock kontroluje moje poczynania od dnia, kiedy wstąpiłem do Akademii, stąd wie jak wyglądam i takie tam. Wie lub nie wie co nieco o moich zdolnościach.
Strzał w zbiornik i między nas jest dziełem Tekkeya.
Wybaczcie, jeśli tekst będzie słabszy, pomyliły mi się daty i myślałem, że mam więcej czasu :D
Tyle. Historia zostanie dalej pociągnięta w kolejnych ninmu, w zależności od wyniku starcia.
   
Profil PW Email
 
 
»Naoko   #2 
Zealota


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594
Wiek: 33
Dołączyła: 08 Cze 2009
Skąd: z piekła rodem

oX
Cytat:
Wszystko, co było zbędne na czas wykonania operacji, zakopał w ziemi i ruszył w stronę magazynów.
Cytat:
Chłopaki, ale faza! Nic nie czuje! Nawet się z tego śmieje!
Cytat:
Ja odeślę tych, którzy przybiegną i pobawimy się w kowbojów.
Cytat:
Widząc spojrzenie przełożonego, uzbrojeni w lekkie karabiny maszynowe mężczyźni odwrócili się i wybiegli z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia.

Plusy: proste, spójne opisy, stracie, od strony technicznej, oddane nienagannie
Minusy: dialogi, pomysł na ojca (myślałam, że wprowadzisz trochę dramatyzmu), całkowite spłaszczenie tekstu – był pozbawiony emocji

Nie kupiłam tego. Ani trochę. Myślałam, że to będzie ciekawsze, zwłaszcza, że część fabularną miałeś z góry narzuconą. Czekałam na coś... Przełomowego.

Ocena: 5.5 potrafisz pisać świetne teksty i mniej dobre. Szkoda, że tym razem nie było tak dobrze. Mimo wytycznych nie dałeś rady – przynajmniej moim zdaniem.


Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią.
   
Profil PW WWW
 
 
^Genkaku   #3 
Tyran
Bald Prince of Crime


Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227
Wiek: 39
Dołączył: 20 Gru 2009
Skąd: Raszyn/Warszawa

Zacznę od powtórzenia pytania o odstępy między akapitami? Po co? Mi to trochę przeszkadza...

Jak się bawisz z mieszaniem chronologii to daj odpowiednie info. Zagmatwałeś tym początek niepotrzebnie. Zaczynasz od zdania, wyrwanego ze środka. Potem jest retrospekcja do rozmowy twojego ojca z Rozpylaczem, potem kolejna retrospekcja do twojej rozmowy ze Scarlett i ciągniesz już od tego momentu. Lepiej by było, gdybyś ułożył wszystko we właściwej kolejności. Ten zabieg który zastosowałeś nie odniósł zamierzonego jak mniemam efektu zainteresowania czytelnika (przynajmniej nie w moim przypadku).
Dialogi i postać twojego ojca wyszły tragicznie, jakby grubo ciosane z drewna. Bez polotu. Kompletnie nie rozumiem intencji Neda. Po cholerę robi tą szopkę:
oX napisał/a:

- Wynoście się stąd! Poradzę sobie z nim.
- Szefie...?
- Wracajcie do Daizou. To rozkaz.
- Ale szefie!
- Mam powtórzyć? Wycofać się, panuję nad sytuacją.

Zarówno Chris, jak i cały oddział, spojrzeli dziwnym wzrokiem na Neda. Twierdził, że panował nad sytuacją, zapomniawszy chyba o wycelowanym w twarz pistolecie. Widząc spojrzenie przełożonego, uzbrojeni w lekkie karabiny maszynowe mężczyźni odwrócili się i wybiegli z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia.

- Wybacz przerwę. Na czym skończyliśmy? A, tak...

Z niebywałą szybkością Ned dorwał pistolet schowany za pasem i wystrzelił w stronę rycerza. Pocisk minął go o milimetr, trafiając w ścianę.

- Rusz się, a pocisk zmieni się w olbrzymią mackę. I nie testuj mojej cierpliwości. Masz jedną szansę, żeby opuścić broń, odwrócić się i zniknąć z moich oczu. Jeśli tego nie zrobisz, rozwalę całe to pomieszczenie, a twoje zwłoki przykryje gruz. Rozumiemy się?

Z karty wynika, że nie lubi podejmować ryzyka i nie bierze jeńców. Skoro wiedział o tobie to bez sensu wyszedł ci na spotkanie, a potem kazał uciekać. Ogólnie wydaje mi się, że twoja wizja Neda rozmija się zupełnie z tą na karcie.
Cała walka wyszła płasko i słabo. Nie podołałeś.
Cytat:
Skąd, u licha, znał jego imię? Kim był odwrócony plecami, czarnowłosy mężczyzna?

- Pewnie zastanawiasz się, skąd cię znam. Zrobimy tak. Ja odeślę tych, którzy przybiegną i pobawimy się w kowbojów. Co ty na to?

Nie podoba mi się to powtórzenie wątpliwości twojego bohatera w dialogu, do tego słowami przeciwnika. Zazgrzytało.
Widać, że zabrakło czasu na dogranie tej walki. Wygląda trochę jak pisana w pośpiechu na kolanie. Nieprzemyślana.

Końcowa ocena 5,5
Genkaku oddaje głos na NPCa!
   
Profil PW Email Skype
 
 
Starke   #4 


Posty: 102
Wiek: 37
Dołączył: 07 Lut 2012
Skąd: Z przypadku

Technikalia
1. Literówki:
,,(...) udał się do pokoju zakmniętego na klucz”.
,,Słońce chowało się powoli za horyzont i część trenu spowijała już ciemność”.
2. ,,Wpatrywał się dłuższą chwilę na” – patrzymy na, wpatrujemy się w.
3. ,,(...) benzynę, więc rycerz nabrał podejrzeń (...)” – lepiej: ,,rycerz nabrał więc podejrzeń”. Stylistycznie lepiej, bo od ,,więc” oczywiście można zaczynać zdanie.
4. ,,Z powodu głośnego wejścia, spodziewał się (...)” – niepotrzebny przecinek.
5. ,,W tej samej chwili Ned nie pozostał dłużny (...)” – dodałbym zaimek (mu).
6. ,,Zupełnie znikąd lub, jak można przypuszczać, z zewnątrz wleciał masywny bełt (...)” – po ,,z zewnątrz” przydałby się przecinek. (Komizm zamierzony?).
7. ,,Ten zapewne nosił nazwę sekretnego” – zdanie ni w ch*uj, ni w oko, zważywszy na to, w jakim stylu piszesz.
8. ,,Bamber” – to regionalizm, poznański w dodatku. Nie każdy to łyknie.
Styl
Piszesz naprawdę przyzwoicie. Jest to to chwilami chropowate, niektóre słowa można by inaczej dobrać itd., ale skoro nie chce mi się czepiać to znaczy, że nie za bardzo jest do czego. Podobają mi się te krótkie, konkretne zdania, idealnie pasujący do nich (faktyczny) brak didaskaliów, skondensowane i skąpe opisy – słowem, cały ten ,,żołnierski” styl. Jak miło, jak przyjemnie – jak ja lubię przeczytać czasem na Tenchi coś, co nie jest produktem pisarskiej sraczki.
Co ciekawe, zupełnie nie przeszkadza mi brak krwistości w relacji między starszym a młodszym Murphym – nie mogłeś tego zrobić wiele lepiej, a dramat, łzy i cały ten psychobełkot tylko rozwaliłby przyjemny tekst.
Fabuła
Co mogłeś zrobić, zrobiłeś. Nic nie zazgrzytało, niczego nie zapamiętam.

Podsumowując: spodziewałem się, że jeszcze bardziej spiłuję Ci średnią. Wychodzi na to, że Ci ją podbiję.
Ocena: 7


World on fire with a smoking sun,
Stops everything and everyone,
Brace yourself for all will pay,
Help is on the way!
   
Profil PW Email
 
 
»Matheo   #5 
Rycerz


Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 169
Wiek: 35
Dołączył: 11 Paź 2010
Skąd: Szczecin

Matheo Ocenia

Żenujący żart oceniającego


Spoiler:

oX: Dobrze ale średnio.
Podsumowanie: Mam nadzieję, że tak obszerny komentarz Ci wystarczy :)



oX


- Krzysiu! Powiedz mi, jak mam żyć? – zaczął fałszować pierwszy głos w głowie
- Racjonalne żywienie, pięć posiłków dziennie – dołączył cienkim falsetem drugi
- Krzysiu! Chcę być młody, tak jak ty!
- Uśmiech! Moc! Fitness! Sport!


Wpis jest gorszy od poprzedniego. Plus jest taki, że jest wpis lekki. Łatwo przyswajalny, bo krótki. Twoją postać oddajesz fajnie konkretnie. Problem mam trochę z ojcem ponieważ momentami mijasz się trochę z jego kartom o czym już wspominał Genkaku. Odniosłem podobne wrażenie. Znowu mam u ciebie problem z dialogami, które brzmią momentami bardzo sztucznie. Fabularnie mi to pasuje, oczywiście miałeś tym razem pewne obostrzenia ale już przebieg całego wpisu jest ok. Podoba mi się to, że nie zrobiłeś ze spotkania z ojcem jakiejś emocjonalnej dramy to było fajne.

Mam nieodparte wrażenie, że mogłoby lepiej, dużo lepiej. Wiem, że pisałeś wpis na szybko bardzo szybko dlatego patrząc na to pod tym względem, cieszę się, że oddałeś wpis a nie skrewiłeś i stwierdziłeś, że poddajesz się.

NPC: 6,1
oX: 6,5


Matt Brown uważa, że oX zasłużył na szczęśliwe zwycięstwo.


Granatowo Bordowy Świat W Naszych Głowach Od Najmłodszych Lat....
   
Profil PW Email
 
 
^Pit   #6 
Komandor


Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567
Wiek: 34
Dołączył: 12 Gru 2008

oX

Cytat:
Wybacz przerwę.

Ten cytat opisuje techniczną stronę wpisu xD A tak poza tym to naprawdę musiałeś zapierniczać z pisaniem tego. Przez co miałeś trochę powtórzeń to tu, to tam. Szczerze powiedziawszy to ciężko coś powiedzieć więcej bo od fabuły odniosłeś się jak należy, tylko w samym starciu zabrakło mi czegoś nieco bardziej epickiego. Nie jest źle, ale to naprawdę jest po prostu zwyczajna, nagła, nieprzewidywana, nieplanowana potyczka. Jasne, że mogliście zacząć strzelać w siebie nabojami, zbijać je, naprowadzać jedno na drugie. Zasłanianie się za mackami było fajne. No niech będzie, że dałeś radę się wyrobić.

6/10
   
Profil PW Email
 
 
»Twitch   #7 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 1053
Wiek: 35
Dołączył: 08 Maj 2009

oX

Będzie krótko. Widać, że nie posiedziałeś nad wpisem, nie wiem czy to kwestia rzeczywiście machnięcia się z terminem oddania, czy brakiem pomysłu. Jeżeli mowa o tym drugim to zawiodłem się na przedstawieniu Twojego ojca i interakcji z nim w tym wpisie. Po tym co pisałeś kiedyś na shoutboxie i po ostatniej walce liczyłem na coś znacznie lepszego, głębszego, choć nie oczekiwałem jakiegoś przesadzonego patosu. Starcie przebiegło w porządku, nie gubiłem się, ale był to standardowy pojedynek, bez szału. Widzę, że bardzo dobrze jesteś oswojony ze swoją postacią przez co wypada to naturalniej. Trochę błędów też się w kradło, presja czasu wpłynęła na korektę.

Ocena: 5,5/10

Oddaję głos na NPC.


Little hell.
   
Profil PW
 
 
»Dann   #8 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 27
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa

oXiu

Tak jak Starke, podoba mi się twój "żołnierski" styl pisania - idealnie pasuje do postaci, a to zapewnia przyjemne wrażenia z lektury. Swoją postać jak zwykle przedstawiłeś :ok: , ale Neda... Cóż, już nie do końca. W kilku miejscach zgrzyta, czy to przez literówki czy dziwnie sklejone zdania. Fabuła była przeciętna, więcej na jej temat nie będę się rozwodzić. Znowu też będę narzekać na twoją moc. Najzwyczajniej w świecie cię ogranicza, nie możesz przez nią napisać ciekawego opisu starcia, bo albo skończyłoby się za szybko, albo nie byłoby w nim wystarczająco nadnaturalnego elementu. Myślałem, że nowa wariacja zmieni to diametralnie, ale tym razem się nie udało. Rozegrałeś to tak bardzo w stylu Green Lanterna - "och, mogę stworzyć właściwie wszystko, to może zrobię kolczastą rękawicę?" Tutaj podobnie, tyle że z tasakami. Następnym razem liczę na większą kreatywność. Nie licząc ww. błędów, wpis mi się podobał. Czytało się lekko i przyjemnie. Wierzę, że w przyszłości nie pomylisz terminu i napiszesz znacznie lepszą walkę. Tym razem uważam, że wygrałeś (minimalnie, gdyby rzucił mi się w oczy jeszcze jakiś większy błąd to pewnie byś w moich oczach zawalił), więc masz 6,5. Oddaję głos na oXa i z niecierpliwością czekam na kontynuację w Ninmu ^^
   
Profil PW Email
 
 
»Coltis   #9 
Agent


Poziom: Keihai
Posty: 358
Wiek: 36
Dołączył: 25 Mar 2010
Skąd: Białystok

oX, zgodnie z modą na kompaktowe oceny i w związku z brakiem czasu będzie krótko, jak u przedmówców.

Wstęp napisałeś znacznie lepiej, niż część właściwą, czyli misję i starcie. To oznacza, że potem było już tylko gorzej. Przepychanki słowne ze Scarlett nie uratują tekstu, który ma się skupiać na (być może) jednym z najważniejszych momentów w życiu Twojej postaci. Spodziewałem się, że tekst będzie kipiał od napięcia i filmowych zagrań. Chciałem "Chris, I am your father" w stylu Dartha Vadera, a nie "patrzaj synek jak cię załatwię - bez rączek!".

Wyszło sztampowo i tanio. Suche odzywki, przypadkowa wymiana ciosów i umiejętności (zresztą w większości opisanych bez polotu) to esencja tekstu. Wchodzisz, wpadasz na ojca, który nie mógłby być już bardziej obojętny na to co się dzieje, robicie bałagan i każdy wybiega w swoim kierunku.

Za co wiecznie Tobie suszę głowę i obcinam punkty? Zmarnowany potencjał.


Ocena: 5,5.

Za pobicie w ten sposób podrzędnego NPCa może i dostałbyś więcej, ale to był Ned "Twój Stary" Murphy. Twój stary strzela się lepiej od Ciebie ;P


I wanna be the very best, like no one ever was.
   
Profil PW Email
 
 
*Lorgan   #10 
Administrator
Exceeder


Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209
Wiek: 38
Dołączył: 30 Paź 2008
Skąd: Warszawa

..::Typowanie Zamknięte::..


oX - 48 pkt. (3 głosy)

NPC - 48,8 pkt. (5 głosów)

Zwycięzcą został NPC!!!

Punktacja:

Naoko +10
Genkaku +10
Starke +10
Matheo +10
Pit +10
Twitch +10
Dann +10
Coltis +10


Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.

Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie
   
Profil PW Email WWW Skype
 
 

Temat zablokowany  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0,09 sekundy. Zapytań do SQL: 13