8 odpowiedzi w tym temacie |
»oX |
#1
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 10-07-2015, 14:49 [Poziom 1] oX vs NPC (Mia Shirabata) - walka 1
|
|
Kryjówka Syndykatu
Barczysty mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu, lustrując każdą osobę. Podszedł do chłopaka mającego nie więcej niż dziewiętnaście lat. Bez słowa uniósł rękę i zamachnął się. W ostatniej chwili zatrzymał ją tuż przy jego skroni. Ten, bez mrugnięcia okiem, tkwił wpatrzony w przełożonego.
- Wiesz jaka jest twoja misja?
- Tak jest! - Oznajmił energicznie.
- Nie zawahasz się?
- Nigdy!
Na twarzy pytającego pojawił się szeroki uśmiech. Objął chłopaka i poklepał mocno po plecach.
- Wierzymy w ciebie, synu. Wszyscy. Idź i uczyń swą powinność.
- W imię Syndykatu!
Bez jakiejkolwiek komendy cała grupa odwróciła się i pomaszerowała w stronę drzwi. Przed progiem każdy zabrał po jednym plecaku z ogromnego stołu. Gdy zniknęli na zewnątrz, z cienia wyłoniła się wysoka kobieta i stanęła obok barczystego mężczyzny.
- Poradzą sobie? - Spytała spokojnym głosem.
- Wypraliśmy im mózgi na tyle dobrze, że z uśmiechem za nas zginą. Nieźle, co?
- Mam nadzieję, że mogę ci zaufać. Nie mamy zbyt wiele czasu. Niedługo wyruszam do Semphyry.
- Pakujesz się w ten kocioł z własnej woli?
- Ktoś musi zadbać, żeby misja zakończyła się sukcesem. Do zobaczenia za kilka dni, Murphy.
* * *
Ognisko dogasało, zapewniając ostatek ciepła. Zmarznięta dłoń sięgnęła do kieszeni polaru, usiłując wyciągnąć paczkę papierosów. Po chwili osiągnęła cel, jednak nie był to koniec wysiłku. Z trudem pochwyciła papierosa i przyłożyła go do warg. Te z kolei odmawiały posłuszeństwa i nie chciały otworzyć się na tyle, aby można było wsunąć w nie zdobycz. Cały wysiłek o mały włos nie poszedł na marne. Papieros wylądował w ustach, jednak kolejnym problemem było odpalenie. Pojedyncze iskry strzelały z dopalających się kawałków drzewa, aż w końcu zakończyły swój koncert i żar rozproszył się na dobre. Dłoń sięgnęła do innej kieszeni i tym razem bez większych problemów wyciągnęła pudełko z zapałkami. Główka otarła się o draskę kilkukrotnie, aż w końcu rozbłysła czerwonym płomieniem, umożliwiając odpalenie papierosa. Płuca rozszerzyły się na wieść o nadchodzącej fali trucizny. Kąciki warg zmęczonej twarzy uniosły się ku górze, zaś z nosa ulotniła się chmura szarego dymu. Siedzący w środku lasu mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie i po zaciągnięciu po raz ostatni ułożył wygodnie w śpiworze. Od Sepmphyry i upragnionego urlopu dzieliła go noc i wiele kilometrów.
Podniósł ciężkie powieki i rozejrzał się wokoło. Z ogniska został popiół, a po racjach żywnościowych nie było śladu. Obozowisko musieli odwiedzić nieproszeni goście i skosztować nowych smakołyków. Odnalazł na dnie plecaka termos i z grymasem niezadowolenia dopił resztki zimnej kawy. Kilka godzin później oczom ukazało się Babilońskie miasto. Chris Murphy był miło zaskoczony mogąc oddychać świeżym, ciepłym powietrzem. Uśmiechnął się również na widok pięknego miasta, jakim niewątpliwie jest Semphyra. Po godzinnym spacerze po mieście w końcu odnalazł hotel, w którym dokonał wcześniej rezerwacji na fałszywe nazwisko. Nie miał problemów z zameldowaniem i sekundy później siedział już na wygodnej sofie. Pod ścianą ustawił plecak i udał się do łazienki. Wziął zimny prysznic i udał się, jak to mawiają młodzi, na miasto. Nareszcie w życiu Nagijczyka nadeszła chwila, w której bez cienia zmartwienia mógł odpocząć od problemów życia egzekutora. Zatrzymał się w małej kawiarni na przedmieściach. Otaczał ją spory park, restauracja dla wyższej klasy obywateli oraz świątynia ku czci Lumena. Zamówił czarną kawę i szarlotkę na ciepło z lodami. Podczas oczekiwania podziwiał czyste niebo i szczęśliwych ludzi dookoła. Klimat zupełnie inny niż w Cesarstwie. Otrzymawszy deser stwierdził, że może i w Babilonie jest pięknie, a ludzie są szczęśliwi, nie mógłby żyć w takim kraju. Skierował wzrok na młodocianego turystę w delikatnie ubrudzonym i podziurawionym ubraniu. Na plecach niósł niezbyt dużej wielkości plecak. Zapewne skupiłby się na czymś innym, gdyby nie fakt, iż otwierał drzwi do gustownej restauracji. Miał już wstać i wbiec do środka, ale rzucony z daleka shuriken zbił kubek z kawą i wbiwszy się w stół wystraszył rycerza, jak i pozostałych gości. Kilka sekund później drugi przecinał powietrze i leciał w stronę twarzy Chrisa, który momentalnie poderwał tyłek z krzesła i przewrócił stolik, chcąc użyć go jako tarczy. Goście kawiarni zerwali się ze swoich miejsc i uciekali na wszystkie strony, ściągając w popłochu płonące ubrania. Ignorując tłum, wyciągnął zza paska pistolet, ale nie mógł oddać czystego strzału. Zamieszanie było zbyt duże, aby dostrzec oponenta. Jeden z noży kunai trafił w lewą rękę, pozostawiając ranę powierzchowną. Trzy kolejne próbowały szczęścia i mknęły w stronę ofiary. Zawiodły, ponieważ rycerzowi udało się odskoczyć do kolejnej osłony. Wtem, nie wiadomo skąd i kiedy, za plecami pojawiła się starsza kobieta.
- Uciekaj stąd. To nie miejsce dla ciebie. - Zapała rycerza za zranioną rękę. Jej oczy były zamglone, a reszta ciała jakby sparaliżowana. - Odejdź, a pozwolę ci przeżyć.
- Kim jesteś?!
- Jakie ma to znaczenie? Za chwilę rozpęta się tu piekło, a twój ojciec nie wybaczyłby mi twojej śmierci.
Murphy'ego zamurowało. Ojciec? Nigdy o nim nie słyszał, a dzieciństwo pamięta jak przez mgłę. Stwierdziwszy, że musi to być jakiś słaby dowcip, odepchnął zahipnotyzowaną kobietę na bok i spróbował dobiec do restauracji. Nagle przed oczami ujrzał swoje najgorsze koszmary, począwszy od widoku zmasakrowanej rodziny, kończąc na zabójstwach dla pieniędzy. Potknął się o własne nogi i twarzą zarył o kostkę brukową. Strach eskalował z każdą sekundą, uniemożliwiając stanięcie na równe nogi. Udręczone ciało wiło się z bólu nie fizycznego, a psychicznego.
- Prosiłam... Przeżyję godzinny wykład starego Murphy'ego, trudno. - Starsza kobieta opadła na posadzkę, nie robiąc sobie większej krzywdy. Od momentu styknięcia jej ciała z podłożem rozpętał się prawdziwy chaos. Oponentka, pozostając w ukryciu, rzuciła woreczek ninja z trującym gazem. Kaszląc i zasłaniając twarz, młodszy egzekutor próbował opuścić skażony sektor. Zdołał wykonać kilka kroków przed siebie i ponownie upadł, tym razem z ogromnym piskiem w uszach. Restauracja, do której wszedł chłopak, stanęła w ogniu. Całość poprzedzona została sporym wybuchem domowej roboty bomby. Murphy kątem oka ujrzał, iż nie tylko cywile opuszczają lokal. Poznał kilku członków gangu narkotykowego, figurujących na międzynarodowych listach przestępczych. W jednej krótkiej chwili zrozumiał, co tak naprawdę było celem oprawców. Nie potrafił zrozumieć jak został zdemaskowany i kim do ciężkiej cholery jest jego ojciec, o ile w ogóle prawdą jest jego istnienie. Skowyt w głowie cichł, jednak zmysły nie wróciły do pełni funkcjonalności, przez co zmuszony był oglądać, jak zabójcy Syndykatu dobijają gangsterów i pozostałych świadków całego zajścia. Nie miał siły na zastanawianie skąd wzięli się tutaj tak szybko. Doszedł do siebie i stanął na równe nogi. Podbiegł do jednego z oponentów i prawym sierpowym posłał go na posadzkę. Drugiego, który spróbował zajść od tyłu, potraktował 9mm pociskiem. Nie miał czasu na zabawę z płotkami, ale musiał w jakiś sposób opanować sytuację nim ruszy w pościg. Problem rozwiązał się sam bardzo szybko. Dźwięk syren rozbrzmiewał w uszach, a komendy służb specjalnych motywowały do dalszego działania. Zniknął z centrum uwagi nim ktokolwiek mógłby skojarzyć go z całą akcją. Biegł najszybciej jak potrafił, ale po przywódcy zamachu nie było śladu. Do czasu, aż kolejny kunai nie poszybował w jego stronę. Wystrzelił z pistoletu i z niesamowitą precyzją trafił w nóż, zmieniając tor lotu.
- Nieźle, jak na takiego młokosa. Czemu nie zrezygnowałeś, jak o to prosiłam? Mógłbyś opuścić broń? Dziękuję. - Kim jesteś?! - Wycedził przez zęby sparaliżowany rycerz.
- Czy to ważne? Twój ojciec będzie mocno zaskoczony, że cię tu spotkałam. Swoją drogą jesteście strasznie podobni. Wyobraź sobie moje zdziwienie. Siedzę na dachu budynku, koordynuje całą akcję, żeby wszystko poszło gładko, aż nagle dostrzegam ciebie. Żywą kopię mojego współpracownika. Wybacz, ale musiałam sprawdzić, jak sobie poradzisz. Mogłeś zrezygnować. Ryzykujesz życiem dla kilku bossów narkotykowych?
- Codziennie ryzykuje dla gorszych, ale nie nam sądzić kto ma żyć, a kto umrzeć.
- Byłoby zabawnie, gdybyś pełni funkcję egzeku... No nie mów!
Ninjuu przestało działać, więc Murphy natychmiast wykorzystał okazję i oddał strzał w nogę kobiety. Dzięki kombinacji swoich mocy wywołał również paraliż, lecz wiedział, że długo się nie utrzyma. Mia Shirabata, mimo obecnego stanu, wciąż wywoływała najgorsze myśli egzekutora. Odzyskując zaledwie na chwilę świadomość spróbował podbiec i wymierzyć solidnego kopniaka w brzuch oponentki, jednak spudłował. Była Agentka odskoczyła do tyłu i sięgnąwszy do kieszeni na udzie wyrzuciła dwa ostatnie noże. Pierwszy minął twarz o centymetr, drugi zaś idealnie trafił w prawy bark. Wykorzystując chwilę zwiększyła dystans jeszcze bardziej, przy okazji rzucając pod nogi przeciwnika kolejny woreczek ninja. Trucizna wręcz wypalała oczy i nie pozwalała na dalsze toczenie walki. Murphy z trudem uniósł prawą rękę i opróżnił resztę magazynka. Moc przelał tylko w jeden z pocisków. Mia sprawnie unikała wszystkich i dopiero w ostatniej chwili dostrzegła błękitną poświatę na ostatnim z nich. Próbowała odskoczyć, lecz na nic starania, jeśli Nagijczyk używa swojej mocy. Rycerz chwiejnym krokiem zmniejszył dzielącą ich odległość i wiedząc, że w każdej chwili może ujrzeć kolejne koszmary, doprawił przeciwniczkę porządnym lewym prostym. Strumień krwi spłynął po twarzy, kierując się jeszcze niżej i barwiąc ubranie. Widząc, że członkini Syndykatu jeszcze ma siłę walczyć, rączką pistoletu uderzył w skroń, pozbawiając ją przytomności. Usłyszawszy dźwięki syren zerwał się na równe nogi i nie zważając na ból uciekł, zostawiając Sanbetkę na pastwę losu. Po przebiegnięciu niecałych stu metrów obrócił głowę, aby zlustrować sytuację, lecz ciało Mii zniknęło.
* * *
- Murphy? Jak wakacje? - Kasumi zdawała się być w dobrym humorze, co jest rzadko spotykane.
- Syndykat zaatakował Semphyrę, wysadzili restaurację, zabili tamtejszych bossów narkotykowych, próbowali zabić mnie, ucierpiało wielu niewinnych ludzi, a jakaś kobieta ninja z którą musiałem walczyć powiedziała, że pracuje z moim ojcem. Urlop mogę uznać za udany... psia mać. |
|
|
|
^Genkaku |
#2
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 13-07-2015, 08:04
|
|
Zaczynasz całkiem fajnie i intrygująco. Myślałem, z początku, że coś ci się pomyliło i Murphy będzie pomagał w zamachu Jak się później okazało, chodziło o ojca twojej postaci. Bardzo fajnie, że wcisnąłeś w wątek motyw osobistej historii. Szkoda, że pan ojciec nie pojawia się osobiście, ale liczę, że to się niedługo zmieni. oX na wakacjach w Babilonie jakoś mnie nie przekonuje, ale to twoja postać, więc nie będę narzekał.
Pierwsze moje wrażenie po przeczytaniu walki było takie, że była ona co najmniej dwa razy dłuższa, ale postanowiłeś wyciąć jakieś fragmenty lub/i poprzestawiać szyk niektórych. Dlaczego tak sądzę? Masz kilka pozjadanych wyrazów to raz. Po drugie świadczą o tym pewne dziwne... rzeczy które się dzieją np.
oX napisał/a: | dużej wielkości plecak. Zapewne skupiłby się na czymś innym, gdyby nie fakt, iż otwierał drzwi do gustownej restauracji. Miał już wstać i wbiec do środka, ale rzucony z daleka shuriken zbił kubek z kawą i wbiwszy się w stół wystraszył rycerza, jak i pozostałych gości. Kilka sekund później drugi przecinał powietrze i leciał w stronę twarzy Chrisa, który momentalnie poderwał tyłek z krzesła i przewrócił stolik, chcąc użyć go jako tarczy. Goście kawiarni zerwali się ze swoich miejsc i uciekali na wszystkie strony, ściągając w popłochu płonące ubrania. |
W tym momencie przestałem czytać i zacząłem od początku akapitu szukając miejsca, kiedy coś eksplodowało i podpaliło ich ubrania. Nie znalazłem.
Następna sprawa to pojawienie się przeciwniczki.
oX napisał/a: | Biegł najszybciej jak potrafił, ale po przywódcy zamachu nie było śladu. Do czasu, aż kolejny kunai nie poszybował w jego stronę. Wystrzelił z pistoletu i z niesamowitą precyzją trafił w nóż, zmieniając tor lotu.
- Nieźle, jak na takiego młokosa. Czemu nie zrezygnowałeś, jak o to prosiłam? Mógłbyś opuścić broń? Dziękuję. |
Nie opisujesz gdzie się pojawia, czy zaszła ci drogę, czy pojawiła się z boku, za tobą. Mi to przeszkadza. Mam wrażenie, że brakuje tu fragmenty, który by to opisywał. Zamiast tego mamy opis ataku i zaczyna się dialog, ale nie mam pojęcia gdzie ona stoi. Czy na tym przeklętym dachu o którym wspomina, czy na ulicy... Może się czepiam, ale mi to przeszkadza.
Dość mieszane uczucia mam też co do wykorzystania przez Mię Teatru Cieni.
oX napisał/a: | Nagle przed oczami ujrzał swoje najgorsze koszmary, począwszy od widoku zmasakrowanej rodziny, kończąc na zabójstwach dla pieniędzy. |
Przypomina bardziej efekt mocy Danna, niż spotęgowany stan lękowy.
Zahipnotyzowanie starszej kobiety, żeby za jej pośrednictwem porozmawiać z tobą, z początku wydawało mi się świetnym pomysłem, ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej wydaje mi się to sporym nadużyciem Ninjuu. Swoją drogą, jak już o starszej kobiecie mowa:
oX napisał/a: | Wtem, nie wiadomo skąd i kiedy, za plecami pojawiła się starsza kobieta. |
Stara kobieta ninja! Znów się czepiam, ale to mnie rozbawiło. Dałeś się podejść starszej kobiecie
Ogólnie nie licząc kilku literówek walka bardzo poprawna. Podobało mi się przedstawienie Mii, to jak odegrałeś ją i jej styl walki (nie licząc mocy). Na plus również wplecenie wątku swojego ojca. Ostatecznie walka podobała mi się na tyle, by ocenić ją na 6,5. |
|
|
|
^Curse |
#3
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 16-07-2015, 12:32
|
|
(k)oX:
Doprawdy, fascynująca walka Zdołałeś połączyć wątek ojca, Syndykatu i wakacji, przy okazji poświęcając miejsce samemu starciu. A to wszystko w tak krótkim tekście
Jest trochę chaotycznie, ale odpowiada to zamieszaniu fabularnemu, więc o dziwo, specjalnie mi to nie przeszkadzało.. tym razem, więc liczę, że kolejny tekst będzie bardziej przejrzysty.
Na początku ta wakacyjna wycieczka do Babilonu wydawała mi się mocno naciągana, ale w zasadzie pasuje do charakteru postaci. Z drugiej strony, jak chcesz pochodzić po lesie, to polecam Khazar - więcej atrakcji na trasie. Wolałabym, żebyś ten motyw trochę rozwinął, napisał dlaczego wybrałeś się akurat tam, itp. Uwiarygodnił nieco sytuację... co na przykład zrobiłeś dalej z Mią. Wytłumaczyłeś jej ustami dlaczego nie zabiła cię od razu. I wszystko wtedy trzyma się kupy.
Sama Mia przedstawiona fajnie, a pomimo wspomnianego chaosu, da się wyczytać jej styl walki i nawet troszkę charakteru.
Od strony technicznej tekst wygląda dobrze. Nie perfekcyjnie, ale naprawdę dobrze. Pamiętaj tylko, żeby na przyszłość nie popadać w patos, bo wychodzą z tego dziwne twory... Sam wiesz jakie
Ogólnie tekst jest fajny, choć niepozbawiony słabszych momentów. Twoją największą przewiną jest wciąż obecny chaos, bo warsztatowo jest lepiej.
Ocena: 6,5 |
|
|
|
»Twitch |
#4
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 1053 Wiek: 35 Dołączył: 08 Maj 2009
|
Napisano 16-07-2015, 17:00
|
|
oX
Zastanawiałem się ile możesz wykrzesać z tak krótkiego teksty i przyznaję, że udało Ci się mnie nawet pozytywnie zaskoczyć, chociaż zgodzę się z Genkaku, że miejscami zabrakło dopisania jakiegoś fragmentu, bo coś mi nie grało. A motyw z płonącymi ludźmi pokazywałem nawet koleżance, żeby sprawdziła czy lewy nie jestem i coś mi umknęło.
Lubię budowanie historii i pokazywanie relacji bohaterów, także masz plus za wątek ojca. Nie spodobały mi się natomiast wakacje, Babilon to taka Tunezja, tam nie spotka Cie nic dobrego ^^
Fajnie przedstawiłeś swoją postać i przeciwniczkę, ale moim zdaniem nie wykorzystałeś potencjału jej mocy, a w efekcie czego mimo, że wygrałeś to zabrakło mi jakiegoś kozackiego zakończenia. Mimo tego, że Ten macie równe to liczyłem, że jeszcze się z nią poszamoczesz, że spróbuje Cie jakoś wyprowadzić na jakąś ścianę czy coś, a ona jakby czekała za tym dymem, a taktykę i psychologię ma na poziomie 2, czyli głupia nie jest i powinna się ruszyć. Tym bardziej, że widziała już jak strąciłeś jej nóż szybkim strzałem.
W każdym razie jak na tak krótką walkę wyszło dość, czasem gdzieś wpadła literówka czy dziwnie przestawiony dialog zaczynający się po wypowiedzi Mii.
Wygrałeś.
Ocena: 6,5/10 |
|
|
|
»Coltis |
#5
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 358 Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2010 Skąd: Białystok
|
Napisano 16-07-2015, 21:52
|
|
oX, zawaliłeś sprawę. Prosto z mostu napiszę, że nie podoba mi się ta walka. Jakimś cudem na przestrzeni tak krótkiego tekstu zdołałeś upakować tyle błędów. Nie tylko stylistycznych, ale i merytorycznych.
Po pierwsze: pobieżnie czytając tekst za pierwszym razem pozwoliłem sobie zażartować na SB, że wysłałeś go telegramem. To wrażenie nie opuściło mnie podczas dogłębnej analizy. Tekst jest w większości bardzo surowy, zdania proste i jakby oderwane od siebie. Trochę jak instrukcja obsługi, w której raz po raz używane są te same formuły, ponieważ...
Po drugie: powtórzenia. Można wziąć dowolny kawałek tekstu i na przestrzeni kilku zdań znaleźć średnio dwa wyrazy wykorzystane w nich kilkukrotnie. Korzystasz nawet z dokładnie tych samych konstrukcji, które je zawierają.
oX napisał/a: | Zmarznięta dłoń sięgnęła do kieszeni polaru, usiłując wyciągnąć paczkę papierosów. Po chwili osiągnęła cel, jednak nie był to koniec wysiłku. Z trudem pochwyciła papierosa i przyłożyła go do warg. Te z kolei odmawiały posłuszeństwa i nie chciały otworzyć się na tyle, aby można było wsunąć w nie zdobycz. Cały wysiłek o mały włos nie poszedł na marne. Papieros wylądował w ustach, jednak kolejnym problemem było odpalenie. Pojedyncze iskry strzelały z dopalających się kawałków drzewa, aż w końcu zakończyły swój koncert i żar rozproszył się na dobre. Dłoń sięgnęła (...) |
O czymś takim mówię. Tekst jest przeładowany tą "stylistyką". Trochę jak rzeczowy raport, korzystający z wykutych w kamieniu definicji, żeby nie pozwolić na błędną interpretację.
Po trzecie: moc przeciwniczki. Według karty postaci pozwala na indukowanie i wzmacnianie ogólnie pojętych stanów emocjonalnych, oraz na wydawanie prostych poleceń ofiarom zdolności.
Twoja interpretacja zakłada dość ekstensywną kontrolę nad zachowaniem babci, zezwalającą na prowadzenie dialogu. Gdyby nawet możliwe było zaprogramowanie paru kwestii (co już wykracza poza "proste" zachowanie), to Mia musiałaby dość dokładnie przewidzieć cały dialog. Wydaje się to mało prawdopodobne w ferworze opisanych wydarzeń. Ten sam zarzut mam do wizji w umyśle Murphy'ego. Rozumiem, że paniczny strach mógłby pchnąć Twojego bohatera w objęcia tych mrocznych obrazów, ale wydaje mi się, że to po prostu z Twojej strony zwykła nadinterpretacja mocy przeciwniczki.
Starcie krótkie, bez większego polotu. W międzyczasie dziury logiczne, które zauważyli przedmówcy.
Dialogi również nie przypadły mi do gustu. Są dodane jakby na siłę i emanują typowym dla shounenów patosem, co przy tak krótkim czasie antenowym postaci jest jakoś nie na miejscu. Pewnie mniej by mi przeszkadzały w walce na 2 czy 3 poziomie, gdzie postać ma już niezłą renomę.
W świetle powyższych zarzutów nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że dobrze oddałeś przeciwnika. Ok, było trochę ninjutsu, ale poza tym bardzo sztampowo.
Na plus mogę wyróżnić związanie postaci z Syndykatem, przez figurę ojca. Daje to duże pole do popisu przy następnych opowiadaniach w trakcie obecnej sagi.
Dodatkowo, mimo wymienionych wyżej błędów, podobał mi się również początek wpisu. Ten mróz, papieros i ognisko - trudno by było o coś bardziej "oXowego"
Ocena: 5.
Nie mogę więcej. To już trzecia Twoja walka, którą oceniam i nie widzę specjalnej poprawy. Gorzej też nie jest, więc wciąż masz u mnie 5.
Rada: Eliminować powtórzenia. Trochę więcej szacunku dla przeciwnika. To już trzecia walka, w której marnujesz lub błędnie wykorzystujesz jego potencjał.
Oddaję głos na NPC. |
I wanna be the very best, like no one ever was. |
|
|
|
^Pit |
#6
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 17-07-2015, 01:59
|
|
oX
Urlop, ach ten urlop, kawiarnie, spokój, cisza, małe shurikeny latające wszędzie... wiadomo, typowy stuff. No i starsza pani, która zdawała się być raczej pod wpływem przejęcia umysłu profesora X, aniżeli nagięcia i wydania jej prostego polecenia. Tak nie działa moc Shirabaty, przynajmniej nie na tym poziomie. Doceniam jednak chęć zbudowania fajnego klimatu.Potem mamy trochę dobrze zarysowanej akcji. Te wizje to przez pobudzenie stanu lękowego? Nie no, toż to już poziom iluzji Genkaku. Ujmę to tak: Mia działa na przeciwnika/sojusznika podobnie do mocy Coyote'a - daje buffa lub debuffa, mówiąc językiem rpgów i nic więcej. Chyba, że w tym papierosie, który wcześniej wypalił Murphy, było coś ekstra.
Ej no, spartoliłeś wpis takim dialogiem. Uwielbiam shouneny i taką typową gadkę-szmatkę o niczym, ale Mia zachowała się w niej jak debilka. "O jaka śliczna pogoda, o jednak nie jesteś moim informatorem, hehe jaki przypadek, no widzisz...o? Baterie padły?". I nagle przechodzisz do kontrataku, który czyta się tak szybko, jakby Murplhy dosłownie zrobił kilka ruchów w ciągu sekundy-dwóch. Zaraz, co? Co się właściwie stało? Zagapiła się, bo cię z kimś pomyliła? Całkowicie się rozluźniła, nie mając planu awaryjnego? W dodatku, ta rozmowa jest praktycznie o niczym. Nie no, Mia to nie jest tego typu osoba. Zamierzony efekt komiczny, czy nie, finał nie spodobał mi się tak, jakbym tego chciał. Nie przeszkadza mi aż tak zrobienie z niej nieco za silnej, niż jest naprawdę, ale robienie z niej głupiutkiej dziewczyny, kretynki wręcz to już gorsza sprawa.
Ja bym dał ci solidne 5.5 . To jest taki typowy, krótki wpis, może po cześci zrobiony na kolanie. Jest zalążek czegoś fajnego, jest wymiana "ciosów", ale wadą takich krócizn jest to, że jeśli jeden lub więcej elementów nie gra, to cała reszta też na tym cierpi. Finału nie kupuję, po prostu nie xD Chce się wręcz zakrzyknąć: dupa nie zabójczyni.
Tyle ode mnie. |
|
|
|
»Naoko |
#7
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 17-07-2015, 19:38
|
|
oX
Zacznę od fragmentów, które rzuciły mi się w oczy, ok?
Cytat: | Skierował wzrok na młodocianego turystę w delikatnie ubrudzonym i podziurawionym ubraniu. Na plecach niósł niezbyt dużej wielkości plecak. Zapewne skupiłby się na czymś innym, gdyby nie fakt, iż otwierał drzwi do gustownej restauracji. Miał już wstać i wbiec do środka, ale rzucony z daleka shuriken zbił kubek z kawą i wbiwszy się w stół wystraszył rycerza, jak i pozostałych gości. Kilka sekund później drugi przecinał powietrze i leciał w stronę twarzy Chrisa, który momentalnie poderwał tyłek z krzesła i przewrócił stolik, chcąc użyć go jako tarczy. Goście kawiarni zerwali się ze swoich miejsc i uciekali na wszystkie strony, ściągając w popłochu płonące ubrania. |
Napisz mi później w PW co się dokładnie działo, bo jestem ciekawa, ok?
Cytat: | Stwierdziwszy, że musi to być jakiś słaby dowcip, odepchnął zahipnotyzowaną kobietę na bok i spróbował dobiec do restauracji. Nagle przed oczami ujrzał swoje najgorsze koszmary, począwszy od widoku zmasakrowanej rodziny, kończąc na zabójstwach dla pieniędzy. |
a) kiedy zdążyłeś wybiec z tej restauracji?
b) zapachniało mi mocną Danna.
Cytat: | Oponentka, pozostając w ukryciu, rzuciła woreczek ninja z trującym gazem. |
Ok, teraz wybitnie będę się czepiać, ale jak gaz można przechowywać w woreczku? ^^
Nie mam dużego problemu z oceną, chociaż sądziłam, że będę zastanawiała się, co ostatecznie Tobie wystawić.
Plusy: połączyłeś z walką Syndykat i ojca, co jest ciekawą otoczką fabularną. Ładnie rozprawiłeś się z płotkami, nie poświęcając im więcej uwagi, niż na to zasłużyli.
Minusy: nie panujesz nad tekstem. Wydaje mi się, że sam w pewnym momencie nie wiesz, co robisz. A kiedyś powiedziano mi, że: "kto kontroluje otoczenie (albo jest go świadom), ten kontroluje walkę". Ten kontroli u Ciebie zabrakło. Podobno przez skrócenie tekstu (swoją drogą, dlaczego postanowiłeś to zrobić?), ale jak już wszyscy wiemy, oceniamy końcowy efekt.
Ocena: 5,5
Bardzo dużo chaosu, proste haki na przeciwnika. Średnio.
A i mam jeszcze jedno pytanie - czy miałeś jakiś plan z tą częścią, w której opisujesz spalanie papierosa? Liczyłam na szkatułkową kompozycję, ale ponieważ się jej nie doczekałam, nie wiem, dlaczego zdecydowałeś się na tak długi opis.
I co Was wszystkich do Babilonu sprowadza? I jeszcze niszczysz Semphyrę podczas mojej nieobecności oX, you're on my list! |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
*Lorgan |
#8
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 18-07-2015, 17:59
|
|
oX - Przykro mi, ale nie dałeś rady. Wstęp w lesie był zbędny, ale przebiłeś go wizytą w kawiarni.
oX napisał/a: | Chris Murphy był miło zaskoczony mogąc oddychać świeżym, ciepłym powietrzem. Uśmiechnął się również na widok pięknego miasta, jakim niewątpliwie jest Semphyra. |
oX napisał/a: | Podczas oczekiwania podziwiał czyste niebo i szczęśliwych ludzi dookoła. Klimat zupełnie inny niż w Cesarstwie. Otrzymawszy deser stwierdził, że może i w Babilonie jest pięknie, a ludzie są szczęśliwi, nie mógłby żyć w takim kraju. Skierował wzrok na młodocianego turystę w delikatnie ubrudzonym i podziurawionym ubraniu. Na plecach niósł niezbyt dużej wielkości plecak. |
To jest literacki dramat. Kojarzy mi się w dodatku z tym. Dziękuj Lumenowi, że nie postanowiłeś zapisać w ten sposób całego tekstu - nie wyszedłbyś ponad 3/10.
Z perspektywy fabuły, spotkanie z Mią zostało rozegrane ciekawie. Wplątanie podobnego wizualnie ojca wyszło zaskakująco dobrze (chociaż fakt bezbłędnego zidentyfikowania ciebie jako syna niż niekoniecznie). Dialogi były, hmmm... rzemieślnicze. Przekazały to, co powinny, ale żadnego kunsztu, czy płynności się nie dopatrzyłem. Podobnie odebrałem konfrontację, chociaż dostrzegłem zalążki czegoś porywającego. Latające kunai i te sprawy. Niekoniecznie mówienie za pomocą staruszki. Gdybyś poświęcił więcej miejsca akcji, zamiast pokazywać, jak wrażliwy na piękno jest twój bohater, miałbyś tę walkę w kieszeni. A tak, masz nauczkę.
Ocena: 6/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na NPC. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
*Lorgan |
#9
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,18 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|