10 odpowiedzi w tym temacie |
RESET2_Coltis |
#1
|
Poziom: Ikkitousen
Posty: 91 Dołączył: 08 Lis 2015
|
Napisano 24-06-2015, 22:29 [Poziom 2] Coltis vs NPC (Mitou) - walka 1
|
|
Coltis 2600道力
Mitou 2000道力
Coltis podążał korytarzem w szybkim tempie, zaraz za nim biegła truchtem Stingbee. Obydwoje mieli na sobie kombinezony bojowe i byli przygotowani na najgorsze. W końcu, po kilku tygodniach uważnej obserwacji oraz zbierania danych, udało się ustalić lokalizację kryjówki Nazira Wahonova, jednego z kapitanów w strukturach Krwawych Szakali. Opuszczony czteropiętrowy budynek przeznaczony został do rozbiórki. W przyszłości miał stanąć tu wieżowiec, taki sam jak ten stojący przecznicę dalej. Miejsce idealnie nadawało się na tymczasowy przyczółek, zwłaszcza przy środkach ostrożności jakie zachował terrorysta podczas poruszania się po mieście. Tym razem istniała szansa, by zareagować zanim ktokolwiek ucierpi. Na celowniku bojowników o wolność Shah'en znów znalazł się jeden z babilońskich oficjeli, tym razem biskup. Od powodzenia misji zależało więc jego życie.
Arca został w tyle, zabezpieczając ewentualną drogę ucieczki. W tym momencie przemierzał parter, gotów w każdej chwili skorzystać z kamuflażu zapewnionego przez jego Kamereon X2. Sanbeckie zabawki doskonale sprawdzały się w takich sytuacjach. Przy pasie miał również kilka sztuk poręcznych det card oraz noży do rzucania, a za cholewę buta wsunął ostrze znane w seikigunie jako Lwi Ząb. Jego zmarły brat używał identycznego, dopóki nie zastąpił go lepiej opanowaną szablą.
Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. Na dole panował spokój. Nazir nie zastawił w budynku wielu pułapek, przekonany o swoim bezpieczeństwie, a te napotkane dało się łatwo obejść lub zlikwidować. W komunikatorze rozległ się szept Coltisa.
- Arca, melduj.
- Czysto, Blightey, nie licząc chlewu po squatersach. Co u was?
- Zbliżamy się do punktu zero. Szakal będzie nasz. Dowiemy się w końcu czego tak naprawdę chcą od Babilonu. Przecież to Khazar jest wrzodem na ich dupie, a nie my. Będziemy za dziesięć, dziewięć...
Blight zamilkł, by nie zdradzić przeciwnikowi swojej pozycji. Na "pięć" złamał w palcach pożyczony od Arki plastikowy prostokąt i wetknął go w szczelinę między drzwiami a framugą. Odsunał się wraz z Lolitą na bezpieczną odległość. Po kilkunastu sekundach korytarzem wstrząsnęła eksplozja, a wejście do kryjówki Wahonova stanęło otworem.
***
Kurzawa opadała powoli, odsłaniając wnętrze pomieszczenia. Było prawie puste, nie licząc zbutwiałej ławy, setki odłamków po wybuchu i zupełnie niespodziewanej postaci stojącej pośrodku. Zamiast terrorysty Blight ujrzał młodą kobietę o wyzywającym spojrzeniu, które zdawało się świdrować go na wylot. Miała pionowe źrenice, zupełnie jak u kotów. Nie dało się przeoczyć również sterczących do góry uszu, porośniętych ciemnym futrem.
- Szamanka! - wykrzyknał zaskoczony Coltis. Zauważył jak zza jej pleców wyłonił się puszysty ogon i sprężystym ruchem strącił pył pokrywający ramiona. Czuć było lekką arogancję, bijącą od czarnowłosej nieznajomej. Opadła z gracją na zniszczony mebel, po czym skrzyżowała nogi, opierając się przy tym wygodnie na dłoniach. Widok był rozkoszny, lecz sam fakt jego istnienia zaniepokoił zealotę.
- Nie powinno cię tu być. Szukamy Wahonova. Schowaj swoje maniotu i mów gdzie jest ten gnojek.
- O czym on może mówić? - rzekła kobieta, jakby do siebie. Pytanie ewidentnie skierowała jednak w stronę przybysza.
- O terroryście, który powinien tu być zamiast ciebie. Osłaniasz mu ucieczkę, co?
Na twarzy Coltisa rósł uśmiech zrozumienia. Nie miał pojęcia w jak wielkim był błędzie.
- Nie to – ucięła stanowczo dziewczyna. - Żadna ze mnie szamanka, coklwiek masz na myśli. Jestem Mitou, Pierwsza Swego Rodzaju.
- To coś nowego – wtrąciła ironicznie Stingbee. - Jakiegoż to rodzaju, jeśli można wiedzieć, kiciu?
- Youkai, oczywiście.
- Nie słyszałem – odparował Blight. Nuta kpiny w jego głosie najwidoczniej ukłuła rozmówczynię, jednak po chwili czarnowłosa wzruszyła ramionami.
- Nic nie wiesz, jak na zwykłego człowieka przystało.
W słowach tych próżno było szukać pogardy. Konwersacja po prostu bawiła dziewczynę.
- Za to ja doskonale wiem kim jesteś, magu. Przybyłam, by się z tobą zmierzyć.
- Świetnie się składa. To oznacza, że skutecznie napsułem komuś krwi.
Zadziorny uśmieszek zealoty rozkwitł jeszcze bardziej. Podjął grę. Perspektywa zmiażdżenia tej beztroskiej istoty stawała się coraz bardziej podniecająca.
- Chodź, Mitou! Pokaż mi, co specjalnego jest w twoim rodzaju! - zakrzyknął. Youkai zareagowała dźwięcznym chichotem i niespodziewanie szybko wystrzeliła z miejsca, w kierunku dwójki Babilończyków.
***
Lolita natychmiast wskoczyła między napastniczkę, a Coltisa. Nacisnęła spusty obydwu pistoletów. Jeśli ta kobieta, czymkolwiek była, miała trochę oleju w głowie, to zejdzie z linii ognia. Dało się nawet zauważyć jej zaskoczone spojrzenie, na ułamek sekundy przed tym jak zniknęła z zasięgu wzroku. Ruch powietrza przywiódł do nosa Stingbee słodkawy, egzotyczny zapach. Źródło woni stało teraz za jej plecami, twarzą w twarz z Blightem.
- Nieźle, blondyneczko – skwitowała Mitou z uznaniem. Kątem oka zerkała przez ramię, lecz pięści posłała wprost przed siebie. Coltis bez trudu wyparował uderzenia zewnętrzną stroną dłoni. Nie były silniejsze niż jego własne ataki, lecz mimo to wyprowadzone z dużą precyzją, jak na kogoś o rozproszonej uwadze. Nagle youkai gwałtownie odskoczyła, wpadając na przeciwniczkę. Obie padły bezładnie na ziemię. Lolita wydała z siebie zduszone jęknięcie. Na swoje nieszczęście wstała o chwilę za późno. Gdy podniosła Glocka do strzału, oberwała w twarz ogonem Mitou. Uderzenie na powrót zmiotło ją z nóg i odrzuciło na kilka metrów. W dodatku bolało nie słabiej, niż celnie wymierzony kopniak.
Blight obserwował na twarzy kocicy, jak nagły szok i zdumienie ustępowały zrozumieniu. Tupnęła stanowczo, a spod podeszwy jej buta popłynęła siatka pęknięć. Zealota odskoczył instynktownie. Gdy zobaczył, jak leżący na drodze zjawiska odłamek drzwi zaczyna niszczeć, miał już pewność.
- Wydaje mi się, że to moja działka, Mitou. Jakim cudem posiadasz tą samą zdolność? - odezwał się. W jego głosie przebrzmiewała nuta groźby. Natychmiast dotknął pobliskiej ściany, po czym wyrył w niej złowieszczą skazę, wzdłuż której łuszczyła się i topniała farba, a cegły kruszyły w pył. Zatrzymał ją na wysokości rywalki.
- Ciekawe, czy to też potrafisz.
Olbrzymia dłoń wyciągnęła swoje palce po ogoniastą kobietę, naśladując ruch prawicy Coltisa. Zdawała się wyrastać wprost z murów budynku, w miejscu gdzie zatrzymał się rozkład.
Chociaż atak był niespodziewany, youkai zdołała go uniknąć. Wystarczyło jedno spojrzenie, by pojęła, jak skopiować następną zdolność zealoty. Gdy ten uderzył ponownie, tym razem z powierzchni podłogi, skoczyła do sufitu i dotknęła go. Replika jej smukłej dłoni wyszła na spotkanie magicznej pięści Babilończyka, bez wysiłku ją odbijając. Oba twory momentalnie obróciły się w pył. Blight zagryzł usta. Nie oczekiwał aż takich kłopotów. Na szczęście Stingbee właśnie doszła do siebie.
- Atsushi, na zewnątrz! - rzuciła. Natychmiast pojął, że najlepiej będzie się przegrupować. Wypadł przez wyrwę, która jeszcze niedawno stanowiła drzwi. Koleżanka wybiegła tuż za nim, zasypując przeciwniczkę gradem kul i osłaniając odwrót. Na dole czekał Arca. Mógł się okazać niebywale przydatny, nawet gdyby miał zostać przynętą. Coltis uśmiechnął się pod nosem na tą myśl.
Mitou wypadła tuż za nimi. Przylgnęła do ściany korytarza, unikając pocisków. Ruszyła sprintem, kiedy Lolita musiała przeładować broń. Blight zdołał w tym czasie przygotować det card. W ostatniej sekundzie przed wybuchem rzucił płatkiem C-4 w stronę ścigającej i skoczył ze schodów, do których właśnie dotarli, pociągając Stingbee za sobą. Ładunek eksplodował, spowalniając przeciwniczkę. Zealoci zdołali zniknąć jej z oczu. Wbiegli do najbliższego pomieszczenia, gdzie Atsushi wybił okno przy pomocy czaru, po czym korzystając z linki w rękawicy zamontowanej na nadgarstku zjechali dwa piętra w dół. Stingbee wskoczyła na powrót do budynku i przecięła szybko zagracony pokój, włączając po drodze maskowanie kombinezonu. Ustawiła się przed wejściem, gotowa do ostrzału.
- Arca, pewnie słyszałeś co się dzieje. Jak tylko usłyszysz, że się zbliżamy, odpal Kamereona. Musimy jakoś wyciągnąć to coś z budynku. Wiesz co masz robić. W międzyczasie wezwij wsparcie. Najlepiej Saundera albo Romeo.
- Ermes został oddelegowany do Khazaru. Spróbuję z Veno. Czy ja dobrze zrozumiałem, że jakieś nowe szamańskie hoodoo skopiowało czary Blighta?
- Nie wiemy do jakiego stopnia, ale widzieliśmy już Hands of Guilty.
- O, cholera.
- Cicho. Nadchodzi.
Mitou niespiesznie przemierzała korytarz, machając ogonem na boki. Mimo swobodnego kroku była czujna i gotowa do uniku. W pewnym momecie pociągnęła nosem. Najpierw raz, później kilka, jakby szukała źródła zapachu. Jej wzrok spoczął kilka centymetrów od pozycji Lolity. Babilonka mimowolnie zrobiła krok do tyłu. Właśnie wtedy youkai rzuciła się na nią z pełną prędkością. Magazynki bliźniaczych Glocków pustoszały w zawrotnym tempie. Pociski jeden za drugim uderzały nie w przeciwniczkę, lecz w ścianę po jej lewej stronie. Z dziur po kulach wystrzeliwały czarne opalizujące macki, starając się dosięgnąć swojej ofiary. Parę chybiło, lecz reszta pochwyciła hybrydę człowieka z kotem i przygwoździła do muru. Stingbee wycelowała, po czym oddała jeszcze jeden strzał. Mitou odchyliła głowę w odpowiednim momencie, więc skończyła jedynie z rozoranym policzkiem. Zacisnęła powieki, sycząc z bólu. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła lufę pistoletu, niemal przytkniętą do czoła. Zaśmiała się nerwowo.
- Strzelałaś by zabić – stwierdziła z niedowierzaniem. Usłyszała kliknięcie. Magazynek był pusty. Niezadowolone cmoknięcie babilońskiej dziewczyny utwierdziło ją w przekonaniu. Najemniczka zlikwidowałaby ją, gdyby tylko miała okazję. Zaczął ogarniać ją strach. Lubiła swoje nowe życie i nie zamierzała się z nim rozstawać. Nie w takich okolicznościach. Poczuła, jak magiczne więzy zaczynają puszczać. Szarpnęła. Uderzyła otwartą dłonią na wysokości żołądka, sprawiając że Lolita zadrżała całym ciałem, po czym zatoczyła się do tyłu i wypluła spore ilości krwi. Ogon dokończył dzieła, wbijając osłabioną rywalkę w ścianę. Mitou ruszyła w kierunku Blighta, który jeszcze sekundę temu był pewny zwycięstwa. Uśmiechnęła się, rozmazując na twarzy resztkę krwi z rozcięcia. Prawie nie było już po nim śladu.
- Wybrałam sobie świetnego przeciwnika. Chociaż miałam raczej nadzieję na randkę "sam na sam". Obawiam się, że dostałbyś ode mnie niezłe lanie, gdyby nie twoja przyjaciółka. - Mówiąc to smagnęła powietrze ogonem. - Na szczęście nie będzie już nam przeszkadzała. Teraz tylko ty, ja i nasze zepsucie.
- Wciąż nie wiem, jakim cudem korzystasz z mojej mistycznej wiedzy, zarezerwowanej dla apostołów Lumena, albo skąd w tobie takie pokłady siły i sprawności fizycznej, ale nie obchodzi mnie to – odpowiedział Blight. - Czy jesteś mutantem o zdolności kopiowania, czy szamanką z wyjątkowo paskudnym manitou, czy jakimś Youkai, cholera wie skąd. Dla mnie to teraz bez różnicy. Chcesz się bawić z moim zepsuciem? Proszę bardzo!
Zealota przybrał postawę adeptów Orochi no Kyouki – starodawnej sztuki walki wzbudzającej w jej użytkownikach żądzę krwi. Zakrzywił palce niczym wężowe kły, rozstawił się szeroko na nogach i czekał. Mitou podjęła wyzwanie. Zwarli się w morderczym tańcu, gdzie gracja oraz zwinność kota ścierały się z zamaszystymi, brutalnymi ruchami drapieżnika. Kobieta bardzo szybko wyczuła rytm, w jakim walczył rywal. Mimo potęgi drzemiącej w szarpnięciach Blighta, odsuwała je od siebie z łatwością. Babilończyk postanowił odskoczyć. Posłał swoje szpony w górę, a posłuszna magia przekuła cios w kamienne ręce, wysadzane popękanymi płytkami posadzki, które wgniotły youkai w sufit.
Arca obserwował z ukrycia, jak do form Wężowego Głodu Krwi i nieznanej szkoły, jaką posługiwała się kotowata istota, dołączają potężne zaklęcia. Podłoga raz za razem była rozrywana przez gigantyczne twory naśladujące ruchy obydwojga walczących. Infulentius w głębi duszy błagał towarzysza, by ten nie przesadził z oceną własnych sił. Czekał na znak lub dogodną chwilę. W końcu nadeszła. Coltis stanął chwiejnie na nogach, w poszarpanym kombinezonie. Jego rywalka była znacznie mniej sfatygowana, choć równie pozbawiona sił. Postanowiła zakończyć starcie, póki miała jeszcze taką możliwość. W mgnieniu oka zmniejszyła dystans, dzięki znanej sobie technice i chciała kopnąć z półobrotu. Zauważyła jednak dziwną, świetlistą poświatę wokół swoich kończyn. Odskoczyła zdezorientowana. Blight wybrał ten moment, by wypuścić z dłoni falę skupionej energii. Arca wybiegł z ukrycia i rzucił się w kierunku youkai zgodnie z tym, co zasugerowała wcześniej Stingbee.
***
Mitou została oślepiona nagłym błyskiem. Gdy odzyskała wzrok, zauważyła krawędź wieżowca. Miał co najmniej dziesięć pięter. Spróbowała zrobić krok w tył, lecz na próżno.
- Ketsugou Haaku, skarbie. Jesteś teraz w objęciach węża – wyjaśnił Arca, po czym zepchnął ją bezceremonialnie z dachu. Odzyskała czucie przed uderzeniem w samochód zaparkowany pod budynkiem. Tuż po tym zapadła ciemość.
***
Wszystko wkoło było zniszczone. Posadzka porozrywana, ściany poorane pęknięciami, lampy rozbite w pył. To musiał być ten sam budynek w którym walczyli. Na zewnątrz wyły syreny karetek oraz wozów policji. Mitou była skrępowana i podwieszona za ręce pod sufitem. Spróbowała się poruszyć. Prawie straciła przytomność. Miała wrażenie, że połamała wszystkie kości, łącznie z czaszką. Czas to naprawi, jednak teraz był tylko ból. Słyszała maga, rozmawiającego przez komunikator.
- Stingbee wysłałem do placówki medycznej, z obrażeniami wewnętrznymi. Arca bajeruje gliny, ale talentu aktorskiego to on nie ma. Zaraz tu wparują. Jak to "Veno jest niedostępny"? To wyślijcie kogokolwiek. Gówno mnie to obchodzi, może być i sam Papież, byle szybko.
Rozłączył się. Podszedł do niej.
- Skąd żeś ty się wzięła, kiciu? - padło z głębi ciemności pytanie, na które przyszłość miała przynieść odpowiedź. |
|
|
|
^Genkaku |
#2
|
Tyran Bald Prince of Crime
Poziom: Genshu
Stopień: Senshu
Posty: 1227 Wiek: 39 Dołączył: 20 Gru 2009 Skąd: Raszyn/Warszawa
|
Napisano 25-06-2015, 07:28
|
|
Bardzo przykro mi to pisać, ale walka jest niespodziewanie rozczarowująca Coltisie Pierwsza myśl jaka pojawiła się u mnie po przeczytanie to "i co? to wszystko? Już koniec?". O wiele więcej się spodziewałem po Tobie. Nawet biorąc pod uwagę, dość małą ilość czasu jaką miałeś na napisanie opowiadanie, to wyszło niespodziewanie słaba. Bardzo mnie to boli bo po pierwsze wiem, że stać cię na więcej (pokazałeś to między innymi w walce z Soratą), a po drugie naprawdę, chciałem żebyś wygrał to starcie i liczyłem, że będę mógł nagrodzić cię wysoką notą. Niestety...
Przeciwnika wypadła słabo. W ogóle nie czuć jej ogromnej przewagi w szybkości. Nigdzie nie widzę też jej przebiegłości i zaradności, którą to rzekomo przewyższa nawet Veno. Ani śladu po kociej zwinności (nie licząc tych momentów, kiedy używa ogona do zadawania ciosów - fajne). Całej walce (a w szczególności Mitou) brakuję efektu "WoW!". Finałowa walka/ moment kulminacyjny to raptem jeden, niewielki akapit z dość lakonicznym w moim odczuciu opisem wymiany ciosów. Notabene czytając ten fragment odniosłem wrażenie, że gdzieś zapomniałeś o jej szybkości i najpotężniejszej defensywnej sztuce walki, którą dysponuje. Sam sposób na pokonanie Mitou (combo Ketsugou Haaku i Celestial Gate) jest dobry i fajny, ale wprowadzony zbyt szybko i zbyt łatwo. Gdzieś tam z tyłu głowy miałem też nadzieję, że jak dwie postaci z tak destrukcyjną mocą zaczną ze sobą walczyć, to przynajmniej jeden budynek legnie w gruzach Ogólnie to mało tego i mam niedosyt. Zdecydowanie nie jest to "ósemkowa" walka.
Ocena: 6,5/10
Genkaku oddaje głos na NPCa |
|
|
|
^Pit |
#3
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 28-06-2015, 13:18
|
|
Coltis
Na początek trochę prywaty, czyli tego co mnie lekko drażni: niezmiernie luźno poczynasz sobie z itemami z Sanbetsu. Ja rozumiem, ze Stingbee ma koneksje, ale to wygląda tak, jakby Babilon miał same śmieci, a ty importujesz wszystko od nas. Czyżby technologia innowierców była lepsza od "mistycznych" mocy waszego boga? :>
A teraz tak na serio:
Fajny początek, zgodny z wytycznymi Nimmu. Późniejsze wyjawienie przeciwnika też się zgadza, ale styl w jakim to zrobiłeś pozostawia trochę do życzenia. Przynajmniej ja odczułem takie wrażenie. Po prostu całe to wyjawienie kim jest kocica przebiegło w tak sztampowy sposób, tak po najmniejszej linii oporu, że brakowało mi tylko tekstu "jestem Mitou, a to nie jest nawet moja ostateczna forma!". Niezwykle subtelne jak na "najbardziej przebiegłą jak dotąd postać na Tenchi" (parafrazuję). Parę drobiazgów do zakwestionowania? Superszybka kocica ma problem z twoją frakcją. Ja wiem, że ma sporo douriki, ale powinna paść o wiele szybciej. Taktycznie trzeba się najpierw pozbyć płotek, nie przeciągać z nimi walkę w nieskończoność. Tyle, że to raczej moja wersja "jak byc powinno", wiadomo ty miałeś swoją. Po prostu taktycznie Mitou nie błyszczy.
Moment w którym zaczynasz walczyć wężowym stylem był fajny i w zasadzie tylko tym mogłeś ją dojechać. Była ta chwila tryumfu, ten "hero time". Ale znów, ataku Arcy (Arki? Arca?) mogła uniknąć niezwykle łatwo.
Podsumowując, walka zwyczajna, z paroma drażniącymi minusami, prosta, z jednym wybijajacym się momentem, ale finał mimo wszystko nieco rozczarowuje, głównie dlatego, że nie odczułem mocy przeciwniczki. To była po prostu kolejna wojowniczka na twoim poziomie, która przypadkiem miała te same moce co ty. Brakowało mi dominacji, szybkiej kalkulacji, kocich ruchów w większych ilościach, agresji, drapieżności było tyle co kot napłakał, dialogi takie sobie. Narzekam, ale ty miałeś już lepsze walki i ten moment z wężowym stylem to pokazuje. Ale dlaczego było tego tak mało? Brakło mi tu tego, co sam przecież lubisz - rozwałki, starcia potęg, wywarcia jakiegoś przestrachu na czytającym. Jakbym nie spojrzał w kartę nie pomyślałbym, że on ma szybkości ponad normę. Razem z douriki ona wchodzi w wartości superbohaterskie. Próbuj walczyć z Flashem albo Quicksilverem, gdy twoja prędkość bez douriki wynosi zero. Ty powinieneś czuć się jak te postaci w dbz, które nerwowo reagowały, kiedy potężniejsi po prostu "znikali". Bywało lepiej.
6 |
|
|
|
*Lorgan |
#4
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 29-06-2015, 20:42
|
|
Coltis - Może to zabrzmi dziwnie w kontekście pozostałych ocen, ale tę walkę czytało mi się lepiej niż twoją poprzednią. Fabuła była oczywiście mniej wyszukana, ale doskonale wpasowała się w konwencję Ninmu. Właśnie tak wyobrażałem sobie waszą konfrontację. Była dynamika i fajnie oddane postaci, ale na zakończenie (a właściwie końcowy rozdział) ewidentnie zabrakło pomysłu. Może w tym odbiło się twoje negatywne nastawienie do tekstu. Po raz pierwszy natrafiłeś na wroga, którego nie mogłeś po prostu zmieść swoimi potężnymi mocami, a przewagę liczebną co najmniej nadrabiał różnicą w Chi. Prawdopodobnie gdyby chodziło o tylko jedną z wymienionych przewag, poradziłbyś sobie jak podczas walki z Soratą. Tutaj jednak ewidentnie zabrakło pokory. Uznania, że tylko dobrym planem i współpracą z sojusznikami da się sprostać tak przesadzonemu wyzwaniu.
Zrobiłeś fajną postać na przekór moim przewidywaniom, ale napędzająca cię para już zaczęła ulatywać. Mimo tego masz już we mnie więcej fana niż krytyka. Jeżeli określisz się na nowo i przywrócisz obłęd w spojrzenie Asumana, może wyegzekwujesz zemstę na Mitou. Ten sezon z pewnością dostarczy stosownych okazji
Ocena: 7/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na NPC. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
»oX |
#5
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 30-06-2015, 23:30
|
|
hmm, to ja jeszcze dorzucę parę groszy od siebie. Jeśli chodzi o mnie, to każdą poprzednią walkę uważam za lepszą (każdą Coltisa). Nie wiem czy to przez to, że nie podszedł Ci przeciwnik (sam tak pisałeś na sb), czy przez coś innego. W każdym razie początek był... strasznie krótki tak naprawdę. Wiem wiem, wytyczne, ale zabrakło jakiegoś nawet krótkiego wprowadzenia. Przynajmniej według mnie. Odniosłem wrażenie, że poza brakiem pomysłu na starcie zabrakło też czasu. Kilka razy mignęły mi literki nie w tych miejscach albo jakieś pomniejsze błędy. Zabrakło mi tego, co czytałem kiedyś, jak na nowo zakładałem kartę. Wtedy Twoje wpisy były dla mnie "łał, łoooo, oh szit ale zajebioza", a ta walka była... średnia.
Zgadzam się z Pitem, że pierwsza rozmowa z kocicą przebiegła niebywale szybko i sztampowo. Może i takie coś pasuje do charakteru przeciwniczki, ale czegoś tam zabrakło. Wszystko było tym razem takie krótkie, dynamiczne, a nie jestem do tego przyzwyczajony. Nie mówię, że tego nie lubię, bo tak czasem jest nawet lepiej, po prostu było inaczej. Zdziwiłem się tylko tym, że kocicy tyle czasu zajęła walka z Twoją frakcją. No i motyw z pustym magazynkiem fajny, ale akurat w dwóch zrobiło się pusto? (bo dwa miała, si?) Taka trochę naciągana scena filmowa
Nie wiem też co stało się z Twoją postacią. Blight jest jakiś taki inny. Brakuje tego chorego poczucia humoru, obłędu, takich tam. Nie wiem, dorasta? xD stresuje się Akumą? Nie mam pojęcia co jeszcze mógłbym dopisać. Tekst jest dobry, dynamiczny, w miarę krótki, ale praktycznie wszystko dotyczy starcia, czytało mi się inaczej niż zwykle... po prostu wiem, że potrafisz więcej. i to o wiele. Mam nadzieję, że kolejny tekst będzie nie tyle co lepszy, to bardziej w klimacie poprzednich
Ocena: 7 |
|
|
|
»Corvus |
#6
|
Rycerz
Poziom: Keihai
Posty: 23 Wiek: 39 Dołączył: 06 Sty 2010 Skąd: Z twojego koszmaru
|
Napisano 01-07-2015, 09:16
|
|
Walka sama w sobie napisana jest bardzo dynamicznie i mimo jednego miejsca, w którym straciłem wątek i sam musiałem sobie dopowiedzieć co się właściwie stało, czytało się twój wpis dobrze. Niestety tylko dobrze.
Największym problemem jest to, że w ogóle nie oddałeś szybkości twojej przeciwniczki. Zwłaszcza w stosunku do twoich znaczących braków w tej cesze. Tak samo z siłą - różnica nie jest w tym przypadku ogromna ale jednak jest. Ty natomiast stwierdziłeś wprost, że nie jest silniejsza od ciebie:
Coltis napisał/a: | Coltis bez trudu wyparował uderzenia zewnętrzną stroną dłoni. Nie były silniejsze niż jego własne ataki, |
Także z niezwykłej przebiegłości kotki niewiele zostało. W sumie to nawet za dużo powiedziane, w ogóle jej nie ma. Jedyne co Mitou robi, to biegnie za tobą albo za twoją frakcją.
Ocena: 6 |
|
|
|
»Naoko |
#7
|
Zealota
Poziom: Wakamusha
Stopień: Gunjin
Posty: 594 Wiek: 33 Dołączyła: 08 Cze 2009 Skąd: z piekła rodem
|
Napisano 01-07-2015, 19:35
|
|
Cooltits, mój drogi, jakby Ci to powiedzieć.
Początek zgrabny, wpuszczasz czytelnika na głęboką wodę bez ceremonialnego przedłużania. Plus. Wprowadzasz przeciwnika, którego oddajesz mniej lub bardziej wiarygodnie (niepotrzebne skreślić). I rozpoczyna się bardzo krótkie starcie, bez wow i eksplozji. Ewidentnie nie miałeś pomysłu co z nią zrobić. Fajnie, że postanowiłeś spróbować inaczej policzyć się z przeciwnikiem, ale szkoda, że wszystko trzyma się kupy (tak, jak Gen, oczekiwałam krajobrazu prawie post-apokaliptycznego). I chyba zabrakło mi tego rozkładu, o którym wszak prawicie. Zepsucie to jest tak świetny motyw dla Twojej postaci i szkoda, że nie czerpiesz z niego większej inspiracji. Czekam na powrót szaleństwa w jakiejkolwiek formie. Bo Twoja postać, wraz z opadającym zapałem, traci na charakterze.
Ocena: 7. Drażniły mnie te przecinki i różne dziwne sformułowania, ale ogólnie nie było ich aż tak dużo. Nie poddawaj się. Babilon rulez, wszyscy o tym wiedzą w głębi serca |
Za lekceważenie prawdziwej urody, tej nieopisanej przez zwykłe zwierciadło
Zgromieni przez lepszą, aż łzy z gniewu trwonią
W sedno trafiło stare porzekadło
Mądrość, nie seksapil jest straszliwszą bronią. |
|
|
|
^Curse |
#8
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 01-07-2015, 20:37
|
|
Coltis,
mam mocno mieszane odczucia po przeczytaniu twojego tekstu. Z jednej strony są fajne momenty, jak np. konfrontacja Mitou z Lolitą i jej glockami.. ale z drugiej strony całokształt jest taki sobie. Niestety zaczynam odczuwać to samo, co niektórzy oceniający, czyli swoiste "zmęczenie materiału". Wbrew wszystkiemu (tj. osobistych preferencji ), na początku naprawdę polubiłam Blighta, ale coraz mniej w nim "ognia".
Początek starcia z Mitou i skopiowanie mocy opisałeś trochę chaotycznie, a szkoda, bo mógłby to być najciekawszy moment walki. Późniejsza część podoba mi się bardziej, choć wciąż jest to najwyżej poprawny tekst. Sama Mitou jest oddana fajnie, chociaż spodziewałabym się po twoim stylu pisania jeszcze więcej zadziorności i kokieterii u takiej przeciwniczki
Zauważyłam też, że nieco gorzej idzie ci opisywanie walki wręcz albo z użyciem broni białej. Świetnie potrafisz opisać najbardziej epickie moce i nie dziwię się, że stworzyłeś postać takimi dysponującą. Natomiast jeżeli trafia się ci się przeciwnik bardziej 'surowy', trochę się gubisz i wychodzą ci 'wyparowania dłonią' i inne .. niewygodne określenia
Technicznie przydałby się jeszcze jeden, ostateczny szlif, ale oczywiście nie jest źle. Ogólnie.. wracam do moich mieszanych odczuć. Lekko, poprawnie, ale bez polotu, który było widać w innych twoich tekstach. Niestety, również bez weny, czego nie da się nie zauważyć.
Ostatecznie moja ocena to: 6 |
|
|
|
»Twitch |
#9
|
Yami
Poziom: Wakamusha
Posty: 1053 Wiek: 35 Dołączył: 08 Maj 2009
|
Napisano 01-07-2015, 20:59
|
|
Coltis
Będzie krótko, bo po tylu ocenach mogę się tylko powtarzać. Razem z całym Babilonem trzymacie poziom jeżeli chodzi o stronę techniczną i tutaj jest plus, bo czytało się bez zgrzytów. Schody się zaczynają jak przechodzimy do lektury. Śmiem twierdzić, że znacznie lepiej Ci idzie z żywymi przeciwnikami! Na prawdę, postać z bogatszą historią, działająca najwidoczniej lepiej Cie napędza. Tutaj tak pobieżnie potraktowałeś tego NPCa, że aż to razi i to zresztą nie tylko mnie. Nie raziło by mnie tak bardzo olanie dysproporcji między Waszą szybkością gdyby pojawiła się jakaś ciekawa taktyka, jakieś połączenie jej mocy wraz ze szkołą walki. Ja najbardziej doceniam walki w których podkreśla się znaczenie mocy, bo to one są podstawowym wyróżnikiem postaci, tego mi zabrakło. Słabo też przedstawiłeś obydwie postacie, tak zawaliłeś nawet przedstawienie swojej postaci. Kiedyś aspirowałeś do jednego z największych kozaków, ale postanowiłeś zmienić postać. Spoko, bo ruszyłeś z pompą i konkretnym pomysłem, a teraz co? Ogarnij się!
Ocena: 6/10 |
|
|
|
^Coyote |
#10
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 669 Wiek: 35 Dołączył: 30 Mar 2009 Skąd: Kraków
|
Napisano 02-07-2015, 10:43
|
|
Co by tu napisać..
Jak na mój gust jest poprawnie ale bez rewelacji. Nie doceniłeś przeciwniczki i to dało większość problemów jakie mam z walką. Powinna pozamiatać tobą podłogi no i na koniec pozamiata, bo przegrasz tę walkę oczywiście. W ogóle nie było czuć że walczysz z kimś wyjątkowym i potężnym. Sam się zresztą dziwnie zachowywałeś, jak doppelganger jakiś No i mówcie wszyscy co chcecie, ale moja piącha w ryj jest bardziej efektowna niż te twoje szkoły walki wężowe, o!
I w ogóle co to jest, że Naoko ocenia cię cały czas wysoko w każdej walce. Lekka żenada na dodawanie punktów, ale jak nie macie wstydu to trudno. Ode mnie miało być 6,5 ale jest 6, bo już masz kogoś od poratowywania sytuacji
Coltis 6/10 |
"No somos tan malos como se dice..."
"Nie jesteśmy tacy źli jak się o nas mówi..."
|
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|