7 odpowiedzi w tym temacie |
»Mikael |
#1
|
Zealota
Poziom: Keihai
Posty: 18 Dołączył: 17 Gru 2014 Skąd: Gdynia
|
Napisano 31-12-2014, 21:31 [Poziom 0] Dann vs Mikael - walka 1
|
|
Arkadia, Mieszkanie Mikaela
Siedziałem na wygodnej kanapie w salonie. Dochodziła jakaś dwunasta, a Siostrzyczki dalej na horyzoncie widać nie było… No cóż, ma dziś dzień wolnego, ma prawo się lenić… Ja tam śpię krótko, lecz jest to już mój problem. Akurat w tym momencie zauważyłem znajomą postać wychodzącą z sypialni, przeciągającą się. Najwyraźniej średnio się wyspała.
- Dzień Doberek, Braciszku… - Powiedziała zaspana i z prawdziwie potarganą fryzurą moja Siostrzyczka.
- Witaj Siostrzyczko. Widzę, że masz dziś wolne. – Przywitałem się miłym głosem.
- Coś dzisiaj ciekawego mamy do roboty…? – Spytała, siadając na kanapie obok mnie.
- Mamy zadanie. – Stwierdziłem krótko.
Dwie Godziny Później…
Leżałem na tym dachu już chyba godzinę. Księżyc oświetlał ulice wraz z staroświeckimi latarniami, choć w niektórych miejscach panowała ciemność… Deszcz uderzał w bruk ulic, dachy budynków oraz metalowe latarnie, tworząc symfonię różnorakich dźwięków. Praktycznie każdy był inny, a zarazem taki sam. Wsłuchiwałem się w tą melodię, gdyż nic innego nie miałem do roboty. No dobra, czekałem aż taki pewien wścibski szpion z Nag będzie tędy przechodzić. Babiloński wywiad urządził na niego pułapkę w postaci niewinnego zlecenia. Podobno już się w takim czymś trudnił, więc może być ciężkim orzechem do zgryzienia. Dlaczego postanowili akurat JEMU dać nauczkę? Nie mam pojęcia. Być może dlatego, że w PRZYSZŁOŚCI może stać się dla nas zagrożeniem, zatem lepiej od razu go przygotować na naszą „Gościnę”. Przeszukałem mały placyk jeszcze raz lunetą. Nic nie wskazywało na to, by tajemniczy gość miał się zjawić.
Akurat miejsce na zasadzkę znaleźli dobre. Otoczone z wszystkich stron budynkami, poza jedną, dosyć rozwartą ulicą. Tą drogę strzegła moja Siostrzyczka, która miała interweniować, jakby coś poszło nie tak. Cały haczyk polegał na tym, by udupić gościa, zanim zdąży uciec. Budynki były opuszczone, odpowiednie służby o to zadbały. Pozostawało tylko czekać… Jednakże czekam już godzinę i nic się nie dzieje. Przysięgam na Lumena, iż gdybym nie miał misji, to bym tutaj zasnął z nudów.
I właśnie wtedy zauważyłem jakiegoś człowieka, który właśnie wchodził w uliczkę. To musiał być on. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zwiedzałby opuszczonego placu, idealnie nadającego się na spotkania różnych kryminalistów. Z tego co zdążyłem zauważyć, był całkiem wysoki i szczupły. Jedyne co mi się nie podobało, to jego fryzura. Była okropna, moim skromnym zdaniem. Ubrania miał w porządku, w końcu lubię płaszcze i to jeszcze czarne. Nie czas rozwodzić się nad wyglądem, muszę go w końcu zastrzelić. Przysunąłem oko do lunety raz jeszcze, uważnie śledząc każdy krok przybysza. Podszedł do latarni tuż przy placyku. Położyłem palec na spuście i wycelowałem prosto w jego zakuty łeb. Wystrzeliłem.
Następną moją reakcją było olbrzymie zdziwienie, jak zauważyłem, że w ostatniej chwili minął pocisk i spojrzał się wprost na mnie. Co on ma? Szósty zmysł?!
- I w p***u, nie trafiłem! I cały misterny plan też w p***u! – Wręcz wysyczałem wściekły, szybko chowając się przed oponentem. W woli ścisłości, padając płasko na dach tego trójpiętrowego budynku.
I dobrze, po sekundę później w framugę dachu zaczęły uderzać pociski wystrzelone z rewolweru. Skąd wiem? Przecież sam mam rewolwer i potrafię odróżnić wystrzał naboju kalibru 9 milimetra od kalibru .45 cala. Nawała pocisków ustała dosyć szybko, toteż począłem odkręcać lufę karabinu. Najwidoczniej ten typ lubował się w walce na dystans, natomiast mój element zaskoczenia szlag trafił. Praktycznie teraz wszystko było w rękach Siostrzyczki…
Na Dole…
Anna wyskoczyła szybko z budynku, przy okazji wyważając drzwi swym ciałem. Stanęła z wyjętym Flambergiem i spojrzała szybko na przeciwnika. Miał szablę u boku, czyli potrafił się bronić wręcz. Prawdopodobnie może też mieć kolejny rewolwer w kaburze przy pasie, więc może po drodze oberwać paroma kulami. W dosłownie milisekundę wystartowała z miejsca i poczęła biec w kierunku przeciwnika, przygotowując się do uderzenia. Tupot jej butów odbijał się w zmoczonym wodą bruku, komponując się z spadającymi kroplami deszczu. Gdyby dzielił ich dalszy dystans, miałby czas na reakcję. W tym wypadku jest ona dosyć blisko swego wroga, toteż nie ma on zbytnio czasu na reakcję. Ten jednak, bardzo szybko wyrzucił pusty rewolwer i wyjął szablę, by obronić się przed zamachem z góry. Dwójka na dosłownie parę sekund wstrzymała walkę, wpatrując się w siebie. Ona z nienawiścią, on z… Zaciekawieniem? Może napaleniem? Wyglądało to wręcz poetycko. Jeszcze wpienił Annę fakt, że przez jego szybko reakcję są w impasie. Z ogromnym tempem zjechała po ostrzu szabli i przygotowała się na kolejne uderzenie, tym razem z lewego boku. Nagijczyk wręcz błyskawicznie przesunął szablę oraz zablokował następne cięcie, czemu towarzyszył znajomy dźwięk uderzania metalem o metal. Widać było, że to jeden z tych „Nadludzi”. Postanowiła, że da z siebie wszystko. W końcu, jeśli zawiedzie, to ten pewnie zwieje i cała pułapka okaże się wielką kompromitacją. Szybko wyprowadziła kolejne uderzenie, tym razem w nogi. Ostrze zjechało po szabli i trafiło w łydkę „Nadczłowieka”, uszkadzając ją powierzchownie. Krew wyciekła z rany, brudząc spodnie Sevastiana i ściekając do kałuży, w której stał. Czerwona posoka zaczęła barwić wodę na ciemno-czerwony kolor. Najwyraźniej miała jakieś szanse… Przynajmniej tak się jej wydawało.
- Jesteś lepsza, niż myślałem… - Powiedział Sevastian z szelmowskim uśmiechem.
Właśnie wtedy jego szabla wystrzeliła niczym z procy w kierunku jej tułowia. Było to tak szybkie, że wręcz towarzyszył temu dosyć głośny świst powietrza. Prawdopodobnie tylko dzięki niezwykłemu szczęściu Anna zdołała się zasłonić ostrzem swego Flamberga. Nie miała jednak czasu na reakcję, bo chwilę potem została boleśnie kopnięta w brzuch, a następnie zręcznym uderzeniem szabli Nagijczyk wybił jej broń z rąk, która poleciała gdzieś na bok, lądując w brudnej wodzie deszczowej. Upadła na ziemię, bo siła ciosów jej wroga ogromnie wzrosła. Próbowała jeszcze przesunąć się, by chwycić miecz, lecz niestety but Sevastiana znalazł się na jej ramieniu, powodując spory ból i blokując dostęp do Flamberga. Babilonka zrobiła grymas bólu, zaś Nagijczyk uśmiechnął się złośliwie, jakby miał zaraz się na nią rzucić i ją rozszarpać lub nawet gorzej…
Nagle, błyskawicznie się obrócił, biorąc w drugą rękę rewolwer z kabury i równie szybko oddając strzał w kierunku Mikaela, stojącego w drzwiach z karabinkiem szturmowym w rękach. Kula trafiła go w bark, powodując dziurę w jego ulubionym płaszczu oraz zabarwienie jego części na kolor czerwony, ale on już wcześniej pociągnął za spust, przez co seria nabojów weszła w brzuch i klatkę piersiową nadczłowieka, stojącego do niego bokiem, bowiem zdążył się obrócić, jak w masło. Nagijczyk cofnął się do tyłu, wypuszczając pistolet z dłoni. Stał tak jeszcze chwilę, spoglądając na Babilończyka, po czym trafił na ścianę, dodatkowo osuwając się na ziemię, zostawiając na budynku krwawe ślady.
- Przepraszam Siostrzyczko, spóźniłem się… – Powiedział zdyszany Zealota, głosem, jakby to wszystko było jego winą.
Rozłożenie i złożenie karabinu połączone z szybkim zbiegnięciem po schodach z trzeciego piętra trochę zajmuje, ale i tak poszło mu to w tempie lepszym od normalnego zjadacza chleba. W dodatku, schody były mokre, bo dach przeciekał. Prawdopodobnie dużo zdziałała tutaj troska o Annę, a może po prostu Mikael biegł na skróty. Któż to wie? W tym momencie rzucił karabinek o wilgotny beton, wyjmując rewolwery z kabur wewnątrz płaszcza i przy pasie. Podszedł on powolnym krokiem do zranionego Nagijczyka, celując w jego kończyny. Właśnie wtedy wybawca Anny zobaczył, jak ten rzuca mu się do gardła i błyskawicznie je przegryza. Dosłownie w sekundę. Strzelił on szybko w miejsce, gdzie powinien znajdować się jego nadgarstek, lecz chwilę potem okazało się, że Sevastian nie ruszył się z miejsca. W teorii, bo pomiędzy nimi znalazła się jego szabla. Zealota długo nie myśląc wystrzelił w kolano oponenta z drugiego rewolweru, a pierwszym wycelował w nadgarstek ręki, która trzymała szablę, by pozbawić Sevastiana szansy do uderzenia. Nie zdążył. Szabla przebiła go na wylot. Spojrzał on na miejsce, gdzie powinna się znajdować, ale jej tam… Nie było. Długo nie myśląc nacisnął na spust pierwszego rewolweru, a następnie odrzucił oba na bok i wyjął z kieszeni płaszcza bagnet wojskowy, ujmując go solidnie w prawej dłoni. Strzał przyniósł oczekiwany skutek, a przynajmniej w teorii, bo rycerz otrzymał trafienie w ramię, które jednak nie było na tyle mocne, by puścił szablę. Zdołało go jednak zdezorientować na tyle, by Zealota mógł się na niego rzucić z swym długim nożem… A może jednak nie? Mikael ponownie widział, jak przebija go szabla, lecz tym razem wręcz się na nią rzucił. Nie zaufał on wizji i błyskawicznie dźgnął Sevastiana w bark ręki, która trzyma szablę. W tym wypadku, zadziałało. Wrzasnął z bólu, puszczając broń i zostawiając rękę w stanie „Zwisającym”. By upewnić się, iż wróg został wyeliminowany z walki, brat Anny przystawił drugą, rozwartą rękę do ramienia Nagijczyka.
- Heart Braker! – Wypowiedział głośno.
W tym samym momencie iskry przebiegły ciało rycerza, paraliżując mu okrutnie mięśnie. Wyglądało to, jakby ktoś manipulował każdą jego częścią ciała, powodując ogromny ból. Trwało to tak z sekundę, lecz Sevastian dalej próbował walczyć z utratą przytomności. Moc Zealoty była jednak silniejsza od niego, więc w końcu ją stracił, oddając się w ramiona Morfeusza. Mikael wstał na równe nogi, a następnie spojrzał na szablę. Ostrze było usyfione krwią… A przecież go nie przebiła, prawda? Zjechał wzrokiem na swój brzuch. W rejonie wątroby była niezła dziura, która mogła go bez problemowo pozbawić całej krwi w przeciągu godziny. Zmrużył oczy. Zrobiło mu się niedobrze… Być może nawet sama wątroba została naruszona tym uderzeniem.
- No to pięknie… - Powiedział, po czym zachwiał się okrutnie. Prawie wylądował na glebie.
Natychmiast poczuł, jak ktoś go bierze pod ramię. Oczywiście była to jego kochana Siostrzyczka, spoglądająca na niego z troską.
- Wracajmy do domu, Braciszku… - Powiedziała kojąco, na co Mikael uśmiechnął się na lekko.
I jak też powiedziała, tak też się stało. Zaczęli wracać do domu… |
Pierwszy krok do zrzucenia niewoli to odważyć się być wolnym, pierwszy krok do zwycięstwa – poznać się na własnej sile. - Gen. Tadeusz Kościuszko |
|
|
|
»Dann |
#2
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498 Wiek: 27 Dołączył: 11 Gru 2011 Skąd: Warszawa
|
Napisano 31-12-2014, 21:36
|
|
Avalon, nagijski region Nibir
Jedno z najwyższych pięter najbardziej ekskluzywnego hotelu w całym Nag. Olbrzymi salon, mogący bez problemu pomieścić kilkadziesiąt osób, był udekorowany w staromodnym, lecz pełnym przepychu stylu. W centrum pomieszczenia znajdował się niski, wykonany z sześciu rodzajów drewna egzotycznego oraz lanego szkła stolik, tuż obok mieściły się dwa fotele z ciemnobrązowej skóry i fantazyjnie rzeźbionego, ciemnego drewna. W jednym z nich spoczywał odziany w biały garnitur Sanbeta, pochylający się nad ekranem laptopa. Kiedy miał już zamiar zamknąć urządzenie, rozległ się z niego dźwięk internetowego komunikatora. Takeshi Miyagi, bo takie właśnie imię nosił lokator tego pięknego pokoju, natychmiast odebrał.
-Miyagi, dalej jesteś w Nag?- z głośników komputera dobiegł nieprzyjemny, szorstki głos.
-Tak. Kolejne zadanie?- głos Takeshiego jak zwykle był nijaki. Tym razem nie było w nim jednak słuchać poczucia wyższości. Teraz dominowała uległość i szacunek.
-W Avalonie znajduje się Zealota. Jego przełożeni wydali mu bardzo niewygodnie dla nas rozkazy. Szczegóły są już na twoim mailu. Masz kogoś, kto mógłby się tym zająć czy potrzebujesz wsparcia?
-Ostatnio poznałem ciekawego Rycerza. Może okazać się użyteczny- gdy wspominał o swoim nowym znajomym, na twarzy Miyato pojawił się przelotny uśmiech.
-Pamiętaj, nie zabijaj tego fanatyka. Ma być zdolny do mówienia, kiedy mi go dostarczysz. I najważniejsze. Ani słowa Kazuyi!- dźwięk z komputera wcześniej był nieprzyjemny. Gdy mężczyzna po drugiej stronie podniósł głos, z miejsca stał się nieznośny.
-Oczywiście, nigdy nie zdradziłem panu Ishiro żadnych informacji o naszej współpracy. Nie mam zamiaru tego zmieniać- powiedział Sanbeta lekko mrużąc oczy z powodu bólu bębenków, wywołanym charczeniem jego rozmówcy. To był koniec rozmowy. Tak gwałtownie jak pracodawca do niego zadzwonił, tak szybko się rozłączył. Żadnego pożegnania, życzenia powodzenia. Zawsze tak było.
Cóż, czas znowu skontaktować się z Sevastianem- pomyślał Miyato.
*****
Przedmieścia Avalonu, nagijski region Nibir
Sevastian obudził się w swoim małym mieszkaniu na obrzeżach Avalonu. Ostatnio zdecydowanie zbyt wiele czasu poświęca na spanie. Kiedyś wystarczało mu pięć godzin, lecz ostatnio nawet po dwukrotnie dłuższym odpoczynku jest wyczerpany. Był prawie pewny, że jego zabawa strachem jest przyczyną tego problemu.
Gdy wstał, by zaparzyć sobie kawę, jego telefon zaczął wibrować. Zignorował chęć pobudzenia się kofeiną i podniósł urządzenie. Nieznany numer. Odebrał i ze słuchawki dobiegł go znajomy głos. Z początku nie poznał Sanbety, lecz po chwili zdał sobie sprawę z kim rozmawia.
-Dann, tu Takeshi. Mam dla ciebie zlecenie.
-Skąd masz mój numer?- zapytał oschło Rycerz.
-Już ci mówiłem, sprawdziłem cię dokładnie przed pierwszym bezpośrednim kontaktem. Nie interesują cię detale misji?- jego głos nie zdradzał żadnych emocji. Sevastian myślał, że już do tego przywykł, lecz dalej niezmiernie irytowała go przeciętność Miyato.
-Mam coś dostarczyć? Czy cię niańczyć?
-Trafiłeś! Masz coś dostarczyć. Właściwie kogoś. Spotkajmy się na mieście, przekażę ci szczegóły- słowa te zdecydowanie zainteresowały Silvera. Nie wiedział, czy chodzi o coś podobnego, jak podczas jego pierwszego zlecenia od Kazuyi Ishiro, czy o porwanie. Miał szczerą nadzieję, że trafi mu się druga opcja. Mogło się to wiązać z ciekawymi doświadczeniami.
-Gdzie i o której?- zapytał Rycerz.
*****
Avalon, nagijski region Nibir
Rycerz wszedł do hotelowej restauracji. Większość stolików była zajęta. Kelner, który podchodził do Sevastiana obrzucił go pełnym dezaprobaty spojrzeniem. Przecież nie licząc nieobecności krawata na jego szyi, był ubrany elegancko. Myślał, że granatowy, skrojony na miarę garnitur wystarczy do ekskluzywnej restauracji. Gdy większość gości patrzyła na niego podobnie jak kelner, zauważył swoją pomyłkę. Przy okazji miał ochotę wysłać do ich umysłów nieprzyjemne wizje, np. rozczłonkowania. Porzucił ten pomysł gdy przypomniał sobie o problemach ze snem. W końcu trafił do stolika, przy którym już czekał Takeshi Miyato. Po wymianie uprzejmości natychmiast przeszli do rzeczy.
-W Avalonie pojawił się Zealota. Może sprawić problemy mojemu pracodawcy. W tej teczce znajdują się wszystkie potrzebne dane. Masz go unieszkodliwić i dostarczyć pod podany adres. Wynagrodzenie takie jak ostatnio.
-Ishiro prowadzi tu jakiś niezgodny z prawem biznes? Ciekawe!- roześmiał się Rycerz.
-Nie mówię o panu Ishiro. Dziś reprezentuję inną osobę.
-A kogóż to?- od dawna nic aż tak nie przykuło uwagi Silvera.
-Mój pracodawca woli pozostać anonimowy. Mogę tylko powiedzieć, że jest Nagijczykiem- po raz pierwszy Rycerz usłyszał w głosie Miyato irytację. Robiło się coraz lepiej.
-Okej. Na kiedy mam dostarczyć magika?
-Jak najszybciej.
*****
Przedmieścia Avalonu, nagijski region Nibir
Zapoznał się z zawartością teczki gdy tylko wrócił do mieszkania.
-Mikael Armen… Wykorzystuje zaklęcia elektryczności, lecz tylko w zwarciu… Może być ciekawie.
Poza imieniem i mocą Mikaela, w teczce znajdował się adres, będący jego aktualnym miejscem pobytu. Mały hotelik na obrzeżach Avalonu. Niestety, by się tam dostać, musiałby przejechać na wskroś stolicy lub dookoła niej. Pierwsza opcja wydawała się szybsza, lecz przewiezienie rosłego mężczyzny przez samo centrum mogło być problematyczne. Z kolei okrążenie Avalonu mogło zająć dużo czasu, ale było bezpieczniejsze. Cóż, podróż odbywała się w obie strony, więc podjęcie decyzji nie było trudne.
Ubrał się jak zwykle, w ciemne spodnie w kant, białą koszulę i czarny płaszcz. Jedyny wyjątek stanowiła kamizelka kuloodporna ukryta pod wierzchnią warstwą ubrań i rękawice ochronne w kieszeni. Zabrał ze sobą dwa zaufane rewolwery, kilka chusteczek, chloroform oraz szablę i udał się w kierunku podesłanej przez Miyato furgonetki.
*****
Zaparkował z tyłu hotelu. Spędził kilka minut określając najbardziej optymalną drogę wywleczenia nieprzytomnego mężczyzny. Gdy plan był mniej więcej gotowy, Silver ruszył w kierunku pokoju ofiary. Po drodze nie napotkał problemów, żadnych kamer, ochroniarzy. Nic. Właściciel hotelu albo nie grzeszył bogactwem albo po prostu nie interesowało go bezpieczeństwo gości. W końcu udało mu się znaleźć pokój Zealoty. Założył rękawiczki i zapukał lewą dłonią, prawą trzymając na uchwycie Magnuma. Po kilkunastu sekundach drzwi się otworzyły i stanęła w nich urodziwa brunetka. Czy Mikael mógł być Mikaelą?
-Hej kochanie, ty jesteś Mikaela?- zapytał z uśmiechem Silver.
Zanim odpowiedziała, w jej oczach dostrzegł strach. Bała się wykrycia. Czyli trafił pod właściwy adres.
-Nie wiem o kim pan mówi. Przepraszam, śpieszy mi się- próbowała zamknąć mu drzwi przed nosem, lecz na to nie pozwolił. Zablokował je butem, zaś lewą ręką wykręcił dziewczynie nadgarstek. Z krzykiem upadła na kolana. Zaskoczyła go jej delikatność. Nie była Zealotką? Jak najszybciej sięgnął w głąb płaszcza, by wydobyć z niego chusteczkę i chloroform. Nasączył materiał, lecz dziewczyna zdążyła skoczyć w kierunku łóżka. Wyciągnęła z pod niego… flamberg. Nie miał pojęcia jak tak szczupła dziewczyna mogła się nim w ogóle posługiwać. Jeszcze bardziej zdziwiło go to, że zaszarżowała na niego z tym wielkim kawałem stali, nawet nie próbując uciekać. Była urocza, więc nie chciał zrobić jej krzywdy. Użył swojej mocy i wysłał do jej umysłu wizję. Miała wrażenie, że w jej stronę w poziomie pędzi fala energii. Tak jak oczekiwał, rzuciła się na ziemię. Wykorzystał okazję i kopnięciem odrzucił flamberg poza jej zasięg. Następnie przyłożył jej do twarzy materiał nasączony chloroformem w celu pozbawienia jej przytomności. Na całe szczęście się udało się bez większych problemów. Schował jej broń pod łóżko i wyniósł nieprzytomną dziewczynę. Położył ją na tyłach furgonetki i związał. Przed dostarczeniem jej na wyznaczone miejsce, chciał zadać jej kilka pytań. Musiał więc czekać.
*****
Czekając, umilał sobie czas czytając wiersze. Na tej czynności przyłapała go budząca się dziewczyna.
-Czego chcesz?! Co ci zrobił mój braciszek?!- słowo braciszek zdecydowanie zbiło go z tropu. Więc ta dziewczyna nie była Zealotką? Cholera, popełnił kardynalny błąd.
-Jak się nazywasz?- zapytał chłodno nie-Zealotkę.
-Anna… Powiedź, co zrobił Mikael?- Anna. Ładne imię.
-Po prostu muszę go dostarczyć na spotkanie- w pewnym sensie nie skłamał. Skoro miał dostarczyć Zealotę żywego, to oczywiste było, że Babilończyk z kimś się spotka przed śmiercią.
-I W TEN SPOSÓB dostarczasz kogoś na spotkanie? Nieprzytomnego i związanego?- w jej oczach widział nienawiść. Nie bała się. Godne podziwu.
-To ty rzuciłaś się na mnie z wielkim jak diabli mieczem. Co miałem zrobić? Dać się zabić?- powiedział, tym razem z uśmiechem. Rozmowa zaczynała mu się podobać.
Dziewczyna milczała. Zaczęła się rozglądać.
-Nie wyjdziesz stąd, póki twój brat nie trafi tam gdzie jego miejsce.
-Rozglądam się za zegarem…
-Głupia, jesteśmy w samochodzie. Naprawdę sądzisz, że ludzie wieszają w nich zegary…?- nie wiedział co sądzić o Annie. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wydobył z niej zegarek z dewizką- Za pięć szósta.
-Braciszek miał wrócić przed szóstą…
Silver natychmiast skoczył w kierunku drzwi furgonetki. Cholera, przez tę dziewczynę się zapomniał. Gdy tylko uchylił jedno skrzydło drzwi, zauważył wycelowaną w stronę jego twarzy lufę Dragoona.
-Anna jest w środku?- mężczyzna trzymający rewolwer był bardzo podobny do dziewczyny, którą Dann miał za plecami. Miał czarne włosy z przedziałkiem po prawej stronie i mógł poszczycić się delikatnym, wręcz młodzieńczym zarostem. Cechą, która zdecydowanie różniła go od siostry były jego oczy, zielone i przejrzyste. Dostrzegł w nich nienawiść, prawie jak wcześniej u Anny. Lecz coś było nie tak. Miał wrażenie, że wcale nie są rodzeństwem. Dziwne, że właśnie o tym myślał kiedy ktoś przystawiał mu do czoła rewolwer. Wyczuł od niego również strach. Bał się o Annę. Rycerz mógł to wykorzystać.
-Sam spójrz- powiedział uśmiechając się ironicznie, jednocześnie otwierając na oścież drzwi do furgonetki i wysyłając do umysłu Mikaela wizję. Wizję zmasakrowanego ciała Anny i jej krwi, pokrywającej całe wnętrze pojazdu. W oczach Zealoty nie widział nic. Pustkę. Babilończyk opuścił ręce i otworzył usta w niedowierzaniu. Dla Danna też nie była to przyjemna wizja, lecz musiał wykorzystać czas, który zapewniła mu jego moc. Jedną dłonią natychmiast chwycił za nadgarstek dłoni, którą Mikael trzymał broń, zaś druga, złożona w pięść, powędrowała prosto w szczękę przeciwnika. Rycerz zdecydowanie przewyższał Zealotę jeśli idzie o aspekty fizyczne, zaś względną ochronę przed jego zaklęciami zapewniały mu ochronne rękawice. W skrócie, walka szła po jego myśli. Dragoon wylądował na ziemi, tak samo jak jego posiadacz. Silver dobył szabli zanim Zealocie udało się podnieść. Zaszarżował w jego kierunku, próbując pozbawić przeciwnika woli walki. Nie poszło to zgodnie z planem. Niczym dzięki magicznej sztuczce, w dłoni Zealoty pojawił się kolejny Dragoon. Nie zastanawiając się długo, Mikael wystrzelił. Pocisk trafił Danna prosto w klatkę piersiową a siła uderzenia rzuciła go na ziemię. Jego ostrze wylądowało poza zasięgiem ramion. Poczuł ból w miejscu trafienia, lecz wiedział , że Dragoon nie da rady przebić jego kamizelki. Usłyszał Mikaela biegnącego w stronę furgonetki. No tak, Anna. Gdy Zealota był odwrócony do niego plecami, Rycerz poderwał się z ziemi i dobył Magnuma.
-Zatrzymaj się. Jeśli będziesz grzeczny, twojej siostrze nie stanie się krzywda- kiedy to mówił, Dann poczuł się jak przedstawiciel prawa. Nie było to miłe przeżycie.
-Ona żyje? Och, dzięki Lumenowi!
-Rzuć broń na ziemię. Pięknie proszę- nie było tak ciekawie jak sądził. Spodziewał się raczej epickiego pojedynku błyskawic z pierwotną cechą wszystkich ludzi i nie tylko. Stanowczo się przeliczył.
Po chwili Bagnet w końcu odrzucił od siebie broń. Rycerz odetchnął.
-No, to teraz pakuj się do siostrzyczki- rozkazał Dann podchodząc do samochodu. Kiedy znalazł się raptem dwa metry obok, Mikael nagle się na niego rzucił. Nagijczyk wystrzelił i trafił Zealotę w te same rejony, w które sam niedawno oberwał. Pędzący Babilończyk nawet nie zwolnił. Cholerna kamizelka kuloodporna. Chwycił Silvera za ramię i uśmiechnął się tryumfalnie. Rycerz nagle poczuł jak przez jego ciało przechodzi wyładowanie elektryczne. Mięśnie natychmiast zaczęły drżeć a przed oczami pojawiły mu się mroczki. Upadł na kolana. Gdy Zealota go puścił, ciało Silvera zaczęło powoli wracać do stanu używalności. Mikael w tym czasie próbował oswobodzić Annę. Zanim mu się udało osiągnąć cel, do furgonetki wskoczył uzbrojony w wcześniej upuszczoną szablę Silver.
-Jak… Pi[cenzura]y nadczłowiek!- w słowach Zealoty słychać było wściekłość a zarazem rozpacz. Ruszył Rycerzowi naprzeciw z wystawioną przed siebie dłonią. Dann po raz kolejny użył swojej mocy, tym razem po to, by zmienić lekko postrzeganie świata w oczach Mikaela. Zrobił unik w lewą, odkrytą na atak stronę Zealoty, gdy ten miał wrażenie, że Rycerz rzucił się w prawo. Gdy Bagnet sięgnął w nieprawidłową stronę, Dann wbił szablę głęboko w jego lewy bok. Starał się ominąć punkty witalne. Zealota upadł, a Silver w akompaniamencie okrzyków Anny ruszył po sznur, chusteczki i chloroform. Po związaniu i uśpieniu pokonanego Zealoty, Dann poczęstował chloroformem również Annę. Gdy oboje spali i byli solidnie związani, Rycerz zasiadł za kierownicą i odpalił silnik. Najwyższa pora odwieźć pana Armena i Annę na wyznaczone miejsce. |
|
|
|
»Coltis |
#3
|
Agent
Poziom: Keihai
Posty: 358 Wiek: 36 Dołączył: 25 Mar 2010 Skąd: Białystok
|
Napisano 01-01-2015, 15:07
|
|
Mikael, czytając Twoje ninmu miałem wrażenie, że piszesz z dość dużą swobodą a na dodatek całkiem zgrabnie i poprawnie (oprócz powtórzeń, które wytknąłem w którejś rozmowie). Niestety walka z Dannem poszła Ci słabo. Narracja jest bardzo chaotyczna, wypełniona sformułowaniami, jak ja to mówię "z podwórka". Piszesz jakbyś uczestniczył w sesji rpg na żywo i komunikował się z Mistrzem Gry. Słowo pisane rządzi się paroma podstawowymi zasadami, a Ty po prostu nie zwracasz na nie uwagi. To musi wyglądać ładnie na papierze/ekranie, nawet gdy stylizujesz narrację na "mówioną". Wygląda niestety brzydko.
Moje pierwsze wrażenie było takie, że przepis na Twoją walkę brzmi: "Wrzuć Mickiewicza, ludową bajkę i relację dzieciaka z ostatnio obejrzanego filmu sensacyjnego do kociołka. Wymieszaj wrzucając granat. Przelej na ekran co zostanie."
Mikael napisał/a: | ]Deszcz uderzał w bruk ulic, dachy budynków oraz metalowe latarnie, tworząc symfonię różnorakich dźwięków. Praktycznie każdy był inny, a zarazem taki sam. Wsłuchiwałem się w tą melodię, (...) |
Poetycko, prawda? Aż za bardzo, patrząc na drugie zdanie
Mikael napisał/a: | I w p***u, nie trafiłem! |
To jest druga strona medalu ;P W zestawieniu robią komiczne wrażenie. Jako że narratorem jest Twoja postać, stwierdzam na podstawie walki, że ma nie po kolei w głowie.
Mikael napisał/a: | (...) zachwiał się okrutnie. Prawie wylądował na glebie. |
Widzisz? Jest srogo
Mikael napisał/a: | Dlaczego postanowili akurat JEMU dać nauczkę? Nie mam pojęcia. Być może dlatego, że w PRZYSZŁOŚCI może stać się dla nas zagrożeniem, zatem lepiej od razu go przygotować na naszą „Gościnę”. |
Te wykrzyknienia wielkimi literami są zbędne. Sztucznie to brzmi, nawet wypowiedziane na głos, a co dopiero w piśmie. Tak samo nie rozumiem "Gościny" z wielkiej litery. Na cudzysłów przymykam oko, może być w tym miejscu.
Mikael napisał/a: | (...) spojrzał się wprost na mnie. |
Bez "się". Spojrzał wprost na mnie.
Dlaczego nadludzi bierzesz w cudzysłów i piszesz z wielkiej? Tak samo zealoci i cała reszta. To ich praca, funkcja, natura itd. Kominiarza, czy policjanta przecież napisałbyś z małej litery. Obowiązuje ta sama zasada. Dann również popełnił ten błąd przy rycerzach. To nie są nazwy własne, więc piszemy z małej. Dodatkowo określenia te są powszechne wśród jednostek specjalnych (między innymi po to istniejemy, żeby sobie przeciwdziałać), więc nie ma sensu ubierać ich w cudzysłów.
[quote="Mikael]W woli ścisłości (...)[/quote]
Poprawna forma to: "gwoli ścisłości". Mam wrażenie, że właśnie tego chciałeś użyć.
W tekście pojawia się sporo błędów podobnych do powyższych. Do tego dochodzą koślawe konstrukcje zdań i masa powtórzeń.
Jednak musisz popracować nad językiem literackim. Kolokwializacja całego tekstu to bardzo kiepski pomysł.
Co do samego starcia nie mam większych zastrzeżeń, jeśli chodzi o fabułę. Bardzo typowa, klasyczna konstrukcja, dobra na początek kariery w podforum Walki. Nie wiem tylko dlaczego czułeś potrzebę bawić się w klocki Lego na dachu, gdy siostrzyczka obrywała na ulicy (chodzi o karabin).
Z wykonaniem było gorzej. Chaotyczne opisy, połamane zdania. Ciężko się to czytało.
Mikael, czeka Cię dużo pracy nad stylem i poprawnością tekstu. W moich oczach popełniasz jeszcze zbyt wiele podstawowych błędów. Przywyknij do formułowania myśli jak w książce, a nie jak na sesji rpg, bo "otrzymał trafienie" po prostu kiepsko brzmi w opowiadaniu
Ocena: 3.
Dann, pewnie już się boisz, po tym co napisałem Mikaelowi. Obecnie jestem chyba jednym z najsurowszych Radnych, na to wychodzi.
Na początek uwaga techniczna - nie zamieściłeś linków do kart postaci na początku wpisu. Nic wielkiego się nie stało, gdyż zrobił to przeciwnik, ale ogólnie ułatwia to proces oceniania w paru przypadkach, gdy trzeba sobie przypomnieć jakiś szczegół. Oczywiście pozostaje to bez wpływu na ocenę
Twoja walka o wiele bardziej przypadła mi do gustu. Lepiej radzisz sobie z niuansami języka polskiego, chociaż nie udało się ustrzec wspomnianych w ocenie dla Mikaela rycerzy i zealotów z wielkiej litery, jak również powtórzeń (już w trzeciej i czwartej linijce tekstu masz powtórzone "drewno", a gdzieś między akapitami kończysz i zaczynasz "rycerzem". Kłuje w oczy.
Fabularnie też jesteś lepszy. Podoba mi się wprowadzenie nakreślające misję, przedstawienie postaci i sposób na poradzenie sobie z kłopotliwym bagażem. Od razu bierzesz się do roboty, nie przebierasz w środkach. Nakreśliłeś w miarę ciekawy charakterek w karcie postaci i świetnie się tego trzymasz. Przeciwnika oddałeś już słabiej, nie zapisał mi się w pamięci niczym interesującym. Takie to już grzechy pierwszych walk. Kolejnym jest łatwość, z jaką zlokalizowano Mikaela oraz dokładność informacji o nim. Ja sam staram się zawsze zostawić nutkę tajemniczości. Jeśli pierwszy raz spotykam przeciwnika, to słyszałem o nim tylko plotki - jeszcze nie wiem z kim mam do czynienia i czy raport wywiadu mówi prawdę o jego mocy. Tak samo wykrycie obecnej lokalizacji - ulica, numer, pokój? Trochę za dużo, za łatwo poszło. Próbujesz ratować się pomyłką odnośnie płci i chwała Tobie za to, bo akurat fajnie wyszło.
Ze spraw technicznych: popsułeś formatowanie dialogów w paru miejscach, przez co ciężko czasem złapać kto mówi: narrator, Dann, czy przeciwnicy.
Dann napisał/a: | -Rzuć broń na ziemię. Pięknie proszę- nie było tak ciekawie jak sądził. |
Tutaj po wypowiedzi należałoby raczej urwać i kontynuować opis np. od nowej linii.
Mam jedno większe zastrzeżenie do użycia Twojej mocy. Polega ona na obiektach strachu przeciwnika, prawda? Wizje powinny więc dotyczyć czegoś, czego przeciwnik się boi ogólnie, lub odnośnie konkretnej walki. Na przykład gdyby bohater bał się ognia i wybuchów, to stanąłby w wizji w płomieniach, lub widział jak jak kula z pistoletu trafia w pobliski zbiornik z gazem. Zupełnie nie pasuje tu wizja zmieniająca kierunek Twoich ataków. Czyżby bał się panicznie, że trafisz? ;P Nadużyłeś mocy do tego, do czego nie powinna służyć. Nie podoba mi się to. Przeciwnik mógłby się pomylić, Ty nie powinieneś.
Tak jak przeciwnik - musisz się jeszcze wyrobić. Popełniasz jednak znacznie mniej błędów i umiejętniej wciągasz w kreowaną historię.
Ocena: 6. Bardzo dobry początek.
Oddaję głos na Danna.
Życzę obydwu panom powodzenia w dalszej grze |
I wanna be the very best, like no one ever was. |
|
|
|
»oX |
#4
|
Rycerz
Poziom: Ikkitousen
Stopień: Samurai
Posty: 740 Wiek: 33 Dołączył: 21 Paź 2010 Skąd: Wejherowo
|
Napisano 07-01-2015, 17:12
|
|
Mikael,
udało mi się przebrnąć przez Twój wpis, jednak łatwo nie było. Po pierwsze – stanowczo za dużo wielokropków. Po drugie – najpierw narracja pierwszoosobowa, a później trzecioosobowa? Taki misz-masz z lekka. Zgubiłem się przez to, bo najpierw czytam o tym, że czekasz na „jakąś dwunastą” (kobietę? kolejkę? nie wiem ), a później, że Sevastian coś powiedział. Zdziwienie, bo nigdy się nie przedstawił (na dobrą sprawę wydukał z siebie cztery słowa na całą walkę), a nagle znasz jego imię. No ale tak, zmiana narracji. Nie lubię tego typu zabiegów, strasznie psują cały wpis w tym przypadku.
Cytat: | Powiedziała zaspana i z prawdziwie potarganą fryzurą moja Siostrzyczka. |
Tego typu zdania sprawiają, że znowu panuje chaos. Można była je napisać estetyczniej i czytelniej na multum sposobów.
Cytat: | I w p***u, nie trafiłem! I cały misterny plan też w p***u! – Wręcz wysyczałem wściekły, szybko chowając się przed oponentem. W woli ścisłości, padając płasko na dach tego trójpiętrowego budynku. |
Ah te motywy z Kilera... no ale.. - gwoli i trzypiętrowy.
[quote]I dobrze, po sekundę później w framugę[/quote[
Czytałeś w ogóle swój wpis? Takie błędy łatwo wyłapać.
Cytat: | Nawała pocisków ustała dosyć szybko |
Co się dziwić, rewolwer wielu pocisków nie wystrzeli na jedną 'serię'
Cytat: | Miał szablę u boku, czyli potrafił się bronić wręcz. |
Poza obroną pewnie potrafił też atakować xD
Cytat: | Jeszcze wpienił Annę fakt, że przez jego szybko reakcję są w impasie. |
eee...
Podsumowując. Scenariusz walki podobny do mojego, snajper na dachu czekający na cel, ale strasznie słabo rozwinięty. Zabrakło mi tu fabuły. Sam opis starcia zgubił mnie niejednokrotnie, a niektóre błędy powodowały, że już całkowicie nie wiem co i jak. Na przyszłość trochę więcej fabuły, może więcej dialogów i na pewno korekty tekstu, bo na oddanie wpisu jest zwykle sporo czasu i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go przeczytać i „skorekcić”. I koniecznie mniej wielokropków, oczy od tego bolą, a nie spełniają dobrze swojej roli w tym wpisie. Po Twoich wypowiedziach na forum spodziewałem się czegoś więcej. Oddałeś strasznie słaby wpis, ale na zachętę dostaniesz...
Ocena: 3
Dann,
na wstępie napiszę, że po przeczytaniu Twojej karty spodobała mi się umiejętność jaką dysponujesz. Dobry mind fuck nie jest zły. Jeśli chodzi o wpis, to uderzyło mnie kilka błędów interpunkcyjnych i stylistycznych. Tak jak Twój przeciwnik lubi wielokropki, tak Ty niekiedy źle stawiasz przecinki.
Cytat: | Tym razem nie było w nim jednak słuchać poczucia wyższości. |
Podobnie jak u oponenta. Czytajcie wpisy, dajcie komuś do przeczytania, korekta takiej długości tekstu nie zajmie wiele, a pomoże w uzyskaniu większej oceny. Niestety należę do osób, które zwracają uwagę na takie szczegóły i zaniżają oceny. Zdanie niżej też jest błąd w słowie („bardzo niewygodnie dla nas rozkazy”). Nie będę już wypisywał wszystkich po kolei, ale jak wyżej – obniża to ocenę. Spacje przed myślnikami też mile widziane, wpis zrobi się bardziej estetyczny.
Cytat: | -Skąd masz mój numer?- zapytał oschło Rycerz. |
Spytać o to kogoś z Sanbetsu – bezcenne Oni wiedzą o nas za dużo, nie ma sensu drążyć skąd
Cytat: | -Mam coś dostarczyć? Czy cię niańczyć? |
W jednym zdaniu z całą pewnością wyglądałoby to lepiej.
Cytat: | Przy okazji miał ochotę wysłać do ich umysłów nieprzyjemne wizje, np. rozczłonkowania. |
Dziwne, że przez chwilę o tym pomyślałeś, bo wiesz... my nadludzie musimy ukrywać naszą działalność
Sam wpis czytało się lepiej niż Mikaela, jednak też mnie nie zachwycił. Wyłapałem trochę błędów, wiele zdań można było napisać w czytelniejszy sposób, ale im dłużej, tym lepiej (co nie? ). Nie przepadam też za krótkimi stwierdzenia we wpisach, typu „wszedł do mieszkania [kropka]”, „zaparkował z tyłu hotelu [kropka]”. Nie o moich gustach jednak mowa (albo o moich, w końcu ja wystawiam ocenę).
Motyw z żeńską wersją Mikaela mi się spodobał . Wywiad nie zawsze może mieć dobre informacje, true story. Rozdział niżej, gdzie roiło się od dialogów był strasznie nieczytelny. Można to rozwiązać w ten sposób, że tekst z worda przerzucasz do pdf'a i dodajesz jako załącznik – Kalamir tak robi i wygląda o niebo lepiej. Spacje jak już wyżej pisałem też mile widziane. Walka przebiegła lepiej niż u przeciwnika, jednak znowu bolały mnie oczy od chaosu w tekście. Akapity, spacje, odstępy..
Podsumowując (niestety nie jestem w stanie wypisać wszystkiego, co mnie bolało i co się podobało, bo nie wystarczyłoby mi czasu, jednak staram się wypisać najważniejsze rzeczy).
Starcie lepsze niż Mikaela, czytało się lepiej (fabuła, ciekawszy opis starcia), jednak sporo kuje w oczy. Popracuj nad stylistyką, staraj się czytać forum w celu doszlifowania warsztatu, nie przestawaj się udzielać, bo możesz zdobywać całkiem niezłe oceny jak poprawisz wymienione wyżej błędy (również te wytknięte przez poprzedniego Radnego).
Ocena: 5 |
|
|
|
^Pit |
#5
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Seikigun Bushou
Posty: 567 Wiek: 34 Dołączył: 12 Gru 2008
|
Napisano 07-01-2015, 21:45
|
|
Mikael
Wiesz, to by był całkiem przyjemny wpis, ale podejrzewam, że styl znany z opowiadań i fanfików, jakich sporo w internecie nie działa tu nazbyt dobrze. Najbardziej może drażnić problem z wielkim literami i cudzysłowami. Cały czas ta Siostrzyczka i Siostrzyczka, nieco wcześniej używasz Gościa, dodatkowo z cudzysłowem. Żadne z tych słów nie powinno mieć wielkiej litery, tylko właśnie cudzysłów. Anna nie ma ustawionego w karcie pseudonimu, do tego tam w opisie używasz tych określeń (brat i siostra) odpowiednio. To pojawia się przez cały tekst (ot chociażby Na Dole czy pisanie różnych form "Nadczłowiek"/Nadczłowiek/"nadczłowiek") To tak na przyszłość.
Drugi duży problem to mieszanie czasów - używasz narracji przeszłej, i nagle wskakuje ci zdanie, że "czekam tu już godzinę" albo opisujesz w czasie przeszłym przeciwnika, zauważasz, że "miał szablę przy pasie" a po chwili "prawdopodobnie ma też pistolet w kaburze". Brak czasu na korektę wychodzi w takich miejscach. Narracja również zmienia swój punkt widzenia -z Mikaela na początku, na wszechwiedzącego narratora pod koniec (vide opis Heart Breakera i jego efekty na Sebast...Sevastianie)
Co do reszty wpisu - prosta fabuła, parę wystrzałów i tak naprawdę przez większość walki głównym oponentem Danna jest Anna. Dziewczyna, która nie ma Douriki, ani nic poza kenjutsu na 1. Dann przewyższa ją w tym o 1 punkt, plus ma przewagę siły, do tego dochodzi jeszcze duża szybkość. Na tym poziomie douriki jeszcze niewiele daje, ale nawet. Ona jest jak zwyczajny człowiek z umiejętnościami leczenia. Zadanie rany przeciwnikowi jest praktycznie niemożliwe, albo graniczy z cudem. Uznajmy więc, że dokonała cudu. I w tym momencie wyskakuje Mikael z karabinkiem którego używa raz, po czym zamienia go na dwa pistolety. Przepraszam, ale co? Po co w takim razie tracił on czas na składanie go, skoro ten sam efekt uzyskałby dzięki dodatkowej sile ognia? Mikael wie, że jego przeciwnikiem jest nadczłowiek, a mimo to każe swojemu wsparciu wdać się w niebezpieczną, niemalże kosztującą życie walkę Mało tego, to jest jego medyk, który mógłby w razie niepowodzenia załatać rany. A tak to nie była zdatna nawet zasklepić przedziurawionej wątroby. I kolejna rzecz:nawet jednego patch upa? Annie się braciszek wykrwawia, ale jasne, chodźmy do domu. Nie, żebym znała jeden czar dla którego na razie istnieję jako wsparcie na polu bitwy. Użyję go potem, jak już się wda zakażenie.
Widać, że pisane na szybko, a powtórzenia i ogólny chaos narracyjny nie pozwalają mi w pełni wyczuć twego potencjału. Definitywnie musisz być bardziej uważny, może poprosić kogoś o korektę, przeczytać tekst trzykrotnie, przemyśleć każdy fabularny detal.
Wg ogólnych kryteriów oceniana skłonny jestem dać 4/10
Dann
Tutaj widać większą dbałość o szczegóły, nie ucieka ci tak narracja, jak przeciwnikowi, ale w paru zdaniach ci się to jeszcze przytrafia. Opisy utrzymujesz w jednym stylu pisania, nie ma kolokwializmów. W pojedynek zaś wkradło się trochę chaosu i parę powtórzeń (przede wszystkim nagromadzenie "dłoni" blisko siebie, czy jedno zdanie z cyklu "co się stało się").
Fabularnie jest dość dobrze, ale, jak to ja, czepiam się różnych drobiazgów fabularnych. Pierwsze co zauważyłem, to sytuacja, w której Dann stwierdza, że nie chce ranić dziewczyny. No ta, bo wykręcenie jej nadgarstka i rzucenie na kolana to pikuś. Rozumiem, że rycerz uważał wtedy iż ma do czynienia z niebezpieczną zealotką, dlatego chciał mieć ją pod kontrola. Dlaczego więc postanowił jej nie ranić, kiedy wyskoczyła na niego z Flambergiem i istotnie okazała się być niebezpieczna? Takie dość pokrętne, odwrócone myślenie. Druga rzecz to reakcja Mikaela na zmasakrowane ciało. Ten gość jest dla niej jak brat, on podczas walki się odnajduje. Spodziewałem się raczej wybuchu szału i całkowitego popadnięcia w szaleństwo (zwłaszcza, kiedy trzyma rewolwer przy głowie Danna), więc co by go powstrzymało przed strzeleniem rycerzowi w głowę i tym samym zemszczenie się? No i to końcowe użycie Dannowej mocy, kiedy to zmienia postrzeganie rzeczywistości; to mi nie pasowało. Czy Silver nie manipuluje przypadkiem strachem w umyśle ofiary? Jaka tu była podstawa strachu? Nie pasuje mi to.
Ogólnie widać, że jeszcze musisz trochę napisać rzeczy, zanim się rozpędzisz. Ale jest nawet dobrze. Nie zapadnie mi ta walka w pamięć, acz skłonny jestem postawić 6 |
|
|
|
^Curse |
#6
|
Komandor
Poziom: Genshu
Stopień: Shinobi Bushou
Posty: 551 Wiek: 36 Dołączyła: 16 Gru 2008 Skąd: Lublin/Warszawa?
|
Napisano 07-01-2015, 23:06
|
|
Mikael
Po lekturze twojego tekstu musiałam z wrażenia chwilę odpocząć
Nie lubię oceniać jako kolejna z rzędu osoba, bo zazwyczaj większość uwag została już wcześniej skonkretyzowana.. Więc poza tym, co wypisali poprzednicy i nie zagłębiając się w szczegóły:
Na początek zdecyduj się w której osobie zamierzasz pisać. Zacząłeś od pierwszej, potem gdzieś się zgubiłeś i skończyłeś w trzeciej... I wcale się nie dziwie, że tak ci to wyszło, bo w pewnym momencie opisy zaczęły być mocno.. niepokojąco wręcz perwersyjne. Pewnie sama bym się zgubiła.. Prawdopodobnie nie odebrałabym twojego pojedynku z przeciwnikiem w taki sposób, gdyby nie wcześniejsze 'napalenie' i dziwna relacja z 'siostrzyczką' .. Poza tym, zamiast szabli i miecza, postaraj się używać więcej innych określeń
Gdzieś pod wszystkimi błędami przebłyskują jednak elementy świadczące o tym, że masz zadatki na niezłego pisarza, więc wbrew pozorom nie jest źle
Większość z nas zaczynała z marnego poziomu, ale efekty pracy są teraz widoczne w wysokich średnich
Ocena: 3,5
Dann
Podobało mi się. Masz lekką, fajną narrację, dzięki której nie skupiałam się na drobnych błędach (były w ogóle jakieś?). Kilka razy nawet mnie rozbawiłeś, za co masz plusa. Kolejny leci za przyzwoite, żywe dialogi. Swoja drogą, dobrze balansujesz pomiędzy tym, co w tekście istotne i zbędne, tzn. odpowiednim momencie albo kilka zdań opisu albo jakaś uwaga bohatera. Mówiłam już, że mi się podobało?
Okej, pewnie są jakieś błędy (zauważyłam trochę dziwnie brzmiące 'na wskroś ulicy lub dookoła niej') i ktoś ci pozjadał spacje w dialogach (przy myślnikach). Pewnie mogłabym się przyczepić do czegoś więcej niż tylko to, że w zasadzie mógłby to być tylko wstęp do bardziej rozwiniętej walki. Czepię się jednak tego, że mogłeś trochę bardziej pokombinować w samym starciu, co samo w sobie nie jest błędem, ale trochę boli. Fabularnie natomiast to średni średniak.
Czekam na twoje kolejne walki, bo z dodatkiem fajnej fabuły możesz zrobić coś naprawdę dobrego
Ocena: 7 |
|
|
|
*Lorgan |
#7
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 14-01-2015, 23:41
|
|
Dann – Tekst wywołał we mnie wrażenie, że dysponujesz przyjemnie lekkim piórem. To dobrze wróży na przyszłość. Zadałeś sobie ponadto trochę trudu, żeby rozeznać się w świecie. Kolejny plus. Warsztatowo nie jest idealnie, ale jeśli będziesz kontynuował pisanie, na pewno się wyrobisz. Gorzej z fabułą, ale sądząc po pozostałych ocenach, moje odczucie w tej sprawie jest dość odosobnione. Gratuluję udanego debiutu. Właśnie otwierasz sobie drogę do wielu wyzwań i groźnych rywali. Z zainteresowaniem będę śledził twoje dalsze losy.
Ocena: 6/10
______________________________________________________________
Mikael – Kiedyś taka walka nie zostałaby aż tak bardzo zjechana. Niestety dla ciebie, Tenchi istnieje już wiele lat i poprzeczka znacznie się podniosła. Gracze są starsi, lepiej wykształceni i, przede wszystkim, bardziej doświadczeni. Ty sobie wesoło raczkujesz, nie zważając na formę i treść. Może w przyszłości coś z tego wyjdzie, może nie. Na ten moment nie śmiałbym wyrokować. Liczy się to, że przeciwnik cię zdeklasował.
Ocena: 3,5/10
______________________________________________________________
Oddaję swój głos na Danna. |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
*Lorgan |
#8
|
Administrator Exceeder
Poziom: Joutei
Stopień: Taichou
Posty: 3209 Wiek: 38 Dołączył: 30 Paź 2008 Skąd: Warszawa
|
Napisano 14-01-2015, 23:44
|
|
..::Typowanie Zamknięte::..
Dann - 30 pkt.
Mikael - 17 pkt.
Zwycięzcą został Dann!!!
Punktacja:
Dann +75 (medal: Gwiazda Ochotnicza)
Coltis +10
oX +10
Pit +10
Curse +10
Lorgan +10 |
Hit dirt, shake tree, split sky, part sea.
Poprawna polszczyzna | Wiedza dla ludu | Odpowiedź na Twoje pytanie |
|
|
|
| Strona wygenerowana w 0,2 sekundy. Zapytań do SQL: 13
|