Z półuśmiechem na twarzy odprowadził przelatującą paczkę wzrokiem. Na nic zdał się niedawny apel. Najwidoczniej jego rozmówca uwielbiał teatralność. Trudno mu się było dziwić, była bardzo efektowna. Splótł dłonie, opierając ręce o blat stołu.
- Nie, to ja przepraszam. Zdaje się, że wywarłem na tobie mylne wrażenie, że potrzebuję dostać ten raport za wszelką cenę – teraz to on zaczął tłumaczyć pobłażliwie. – Nie mam za niego do zaoferowanie nic ponad to co przed chwilą przedstawiłem. Na pewno nie przyszedłem tu sprzedawać tajemnic Sanbetsu, tylko nawiązać współpracę w imię walki ze wspólnym wrogiem. Czasu zostało nam niewiele, o czym świadczy niedawne pojawienie się pierwszego jego poplecznika – Youkai.
- Spotkajmy się jeszcze kiedyś, Kito-kun. Może w innych okolicznościach dojrzę, skąd czerpiesz pewność siebie.
Sylwetka mężczyzny rozwiała się na wietrze, niczym dym ze świeżo ugaszonej świecy.