Tenchi PBF   »    Rekrutacja    Generator    Punktacja    Spis treści    Mapa    Logowanie »    Rejestracja


Postapokalipsa/survival w grach
 Rozpoczęty przez »Sorata, 04-11-2015, 14:54

23 odpowiedzi w tym temacie
»Dann   #11 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 26
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa
Cytuj
Bo właśnie tym jest ^^ W dodatku ma całkiem przyjemny system walki. Ogólnie polecam :3


What's dann cannot be undann ( ͡° ͜ʖ ͡°)
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #12 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 38
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Cytat:
Bo właśnie tym jest ^^ W dodatku ma całkiem przyjemny system walki. Ogólnie polecam :3


Oo. Przez długi czas nie pojawiał się na moim radarze. A coś więcej? Jak z fabułą? Na ile byś ocenił całą grę i do czego byś porównał?


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
   
Profil PW Email
 
 
»Dann   #13 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 26
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa
Cytuj
Fabuła dość krótka, zakończenie pozostawia niedosyt... Ale gameplay, system nemezis czy jakkolwiek się on nazywa, budowanie własnej armii i masakrowanie całych oddziałów orków - super. Mnie się podobało bardzo, ale być może sentyment do świata Tolkiena nieco przyćmił mi osąd ^^

Gdybym miał porównywać, przypomina połączenie serii Batmana i Assassin's Creeda, a wszystko okraszone klimatem Śródziemia :)
Ostatnio zmieniony przez Dann 09-11-2015, 11:26, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #14 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 38
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Właściwie mi to już sprzedałeś tym porównaniem do Batmana i AC, ale jeszcze parę pytań:

Cytat:
Fabuła dość krótka, zakończenie pozostawia niedosyt...


A są szanse na drugą cześć?

Cytat:
Gdybym miał porównywać, przypomina połączenie serii Batmana i Assassin's Creeda, a wszystko okraszone klimatem Śródziemia :)


Występują jakiekolwiek powiązane z trylogią postaci?

Cytat:

Ale gameplay, system nemezis czy jakkolwiek się on nazywa, budowanie własnej armii i masakrowanie całych oddziałów orków - super.


Jeśli miał byś określić walkę - lepsza niż w serii Arkham?


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
   
Profil PW Email
 
 
»Dann   #15 
Rycerz


Poziom: Ikkitousen
Stopień: Fukutaichou
Posty: 498
Wiek: 26
Dołączył: 11 Gru 2011
Skąd: Warszawa
Cytuj
Cytat:
A są szanse na drugą cześć?
Podobno już się robi :)
Cytat:
Występują jakiekolwiek powiązane z trylogią postaci?
Na chwilę obecną przychodzi mi na myśl tylko Gollum (no i oczywiście Sauron).
Cytat:
Jeśli miał byś określić walkę - lepsza niż w serii Arkham?
Bardzo porównywalne. W SoM po prostu walczysz nie za pomocą pięści, a miecza. Do tego dochodzą przepyszne, krwiste finishery :3
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #16 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 38
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Dzięki Dann. Zrobiłeś mi smaka i teraz kupię to na pewno. :)

Jeszcze na sam koniec - za dwa dni premiera nowego Fallouta. Jeśli ktoś zechciałby kupić to poproszę wrażenia wraz z konfiguracją komputera. W tej chwili jestem przekonany, że mi nie ruszy.

[ Dodano: 2015-11-12, 11:04 ]
Pierwsze wrażenia:

Fallout 4 jest miodny. Spięte w całość z intro pierwsze sceny przenoszą nas do świata przed apokalipsą. Jako nieliczni szczęśliwcy pchamy się do krypty 111. Resztę życia zdominuje nam przyszłość po 200 latach.

Fallout 4 to praktycznie trójka na sterydach - ale jakich :)
Już chwilę po wyjściu ze schronu zauważyłem zmodyfikowane animacje chowania broni (pałkę teleskopową faktycznie się rozwija, a nie tylko znika z ekranu). Pierwsze strzały z pistoletu upewniły mnie, że aspekt FPSowy również został ulepszony. Wypróbowany na kretoszczurach VATS tym razem tylko spowalnia czas, zamiast go zatrzymywać. Jak już przy sympatycznych stworkach jesteśmy - ten typ przeciwnika również dorobił się nowego zachowania - tym razem zakopują się pod ziemią, żeby zaatakować z zaskoczenia. Nigdy nie wiadomo ile ich jeszcze pod powierzchnią siedzi :)

System rozwoju również przeszedł upgrade - jest bardziej przejrzysty, ale nie traci praktycznie nic ze swojej złożoności.

Nareszcie jest wspaniały crafting! Zbieractwo ma sens. Chyba każdy śmieć z pustkowi można podnieść i wykorzystać do usprawnienia broni i zbroi (ekwipunek zapycha się przy tym błyskawicznie). Sam zbroja została podzielona na sześć stref: korpus, 4 kończyny, głowa. Można nosić ubranie kompletne, albo ubrać swojego ocalałego w klimatyczną zbieraninę najróżniejszych komponentów. Mało tego: craftowac możesz również sojusznicze bazy - od materacy do spania, przez pompy wodne po dekoracje lub wieżyczki strażnicze!

Power armory nie są już tylko kolejnym kompletem zbroi. To chodzące czołgi - po włożeniu kombinezonu (trzeba je zasilać rozładowującymi się ogniwami nuklearnymi i naprawiać) momentalnie zmienia się HUD, a sam gracz doświadcza niepowtarzalnego wrażenia potęgi.

Spoiler:

Ze zdobyczną baterią nuklearną wchodzisz na dach muzeum na prośbę obleganej garstki rozbitków. Wsuwasz się do zardzewiałego kombinezonu bojowego, wyrywasz zamontowane w rozbitym helikopterze działko i z donośnym BANG! zeskakujesz z dachu (brak obrażeń od upadku w PA) niczym stalowy behemot rozdzielający ołowianą śmierć między napierających bandytów. Gdy ostatni niemilec pada rozerwany automatycznym ogniem, z kanałów wypełza jeszcze jedna niespodzianka - gigantyczny Deathclaw. Czerwona, dymiąca lufa miniguna jeszcze stygnie, a ty dziękujesz losowi, że jesteś zamknięty w tej cudownie grubej, pancernej klatce. Ale nawet ona nie pomoże jeśli nie zaczniesz się ruszać - pustkowie to wredne miejsce nawet dla chodzącego czołgu. Po ubiciu pomiotu smoka, w uszkodzonej zbroi wracasz do muzeum. HUD wskazuje, ze ta batalia kosztowała Cię ponad 50% zasobów energii tego pancerza. Z nabożeństwem zostawiasz więc Power Armora w bezpiecznym miejscu - na pewno nieraz Ci się jeszcze przyda.



Towarzyszy Ci czworonóg. Pies znajduje przydatne rzeczy, pomaga w walce i ogólnie jest wspaniałym, żywym kompanem.


Usprawnieniu uległo też menu szybkiego dostępu. Nie jest nieczytelne jak w skyrimie, ale nie pauzuje gry więc broń należy wybrać przed starciem.

A to tylko pierwsza godzina...Podobno zabawa zaczyna się dopiero po 50-tej :)

[ Dodano: 2015-11-19, 08:12 ]
Po kilku godzinach więcej, odniosę się do wad:

O ile gra mi się podoba, to stan techniczny F4 pozostawia wiele do życzenia. Poprawiłem wydajność znalezionymi na sieci sposobami (5 minut), ale szkoda, że musiałem się do tego uciec. W tej chwili, mimo płynności wygląda zdecydowanie gorzej niż ostatni tytuł na tym samym silniku, który odpalałem. Skyrim śmiga mi na ultra plus mody, a F4 na low ze wsparciem konsoli i edycji plików ini. Coś jest tu nie tak. Trudno mi powiedzieć, czy te problemy były usuwane z początku gry z premedytacją. Pojawiły się dopiero jak dotarłem do pierwszego dużego miasta.

Nie rozumiem narzekań na zubożenie ścieżki dialogowej. F3 miało chyba nawet uboższą. Praktycznie każdy NPC zlecający zadanie miał opcję wysępienia dodatkowych informacji. Jak się nie uda jej zdobyć, czasem hakowałem należący do tego NPC terminal i dowiadywałem się czego chciałem.

Nie doświadczyłem również żadnych problemów z fizyką jak w filmikach publikowanych przez Kalamira.

[ Dodano: 2015-11-20, 08:46 ]
Problem z przycinaniem dotyczy tylko rejonów miasta - na pustkowiach komfortowo mogę zwiększyć przynajmniej niektóre ustawienia na średnie. Prawie na pewno naprawią to mody, ale mimo wszystko to nie jest miła sytuacja.

[ Dodano: 2016-02-08, 14:39 ]
Gram teraz w open betę Survarium - projekt, który wyrósł na gruzach Stalkera 2. Póki co gra ma na swoją obronę głownie klimat - wystarczy zobaczyć cudowne miejscówki, żeby zatęsknić za spokojnym eksplorowaniem tego świata.

Udostępniona zawartość obejmuje tylko MMOFPSa PvP w trzech trybach będących odpowiednio odmianami Team deatchmatch, CTF i King of the hill. Dodatkowym wzbogaceniem są śmiertelne anomalie. Gdy zainwestujemy w podstawową protekcję, wyciągnięte z nich artefakty pomogą nam w rozgrywce. Tempo jest wyraźnie wolniejsze niż w innych kompetytywnych FPSach, które poznałem i bardzo często gra kończy się na limicie czasowym, a nie wymaganiu punktowym. Wynika to zarówno z wielkich map, jak i niewielkiej ilości życia graczy.

Twórcy celują w otwarte mapy, eksplorację i PvE i modlę się, żeby im się udało.

[ Dodano: 2016-02-22, 10:01 ]
Po kilkudziesięciu rundkach w trybie PvP mogę powiedzieć tylko, że gra potrzebuje jeszcze kilku szlifów.

Największą bolączką jest kiepski balans kilku broni. Wykraczają znacząco ponad inne w tej samej klasie, a nawet klasach wyżej. Zdecydowanie za często widziałem np. smg, które przewyższały na długim dystansie snajperki, albo pistolet automatyczny, który w odpowiednich rękach, na jednym magazynku, jest w stanie zabić przynajmniej trzy (opancerzone) osoby, a jego przeładowanie trwa dosłownie moment. Przykładem może być ten klip.
Przewagą cieszą się również gracze premium - złote bronie, które można kupić za realną walutę są zauważalnie silniejsze przynajmniej na niskich rangach rozgrywek. To jednak zrozumiałe w fazie beta gry free to play. Miejmy nadzieję, że finalna wersja trochę podrasuje problemy z balansem rozgrywki.

Nie do końca podoba mi się również matchmaking, który dopasowuje graczy tylko w zależności od poziomu ekwipunku (Nie bierze pod uwagę np. poziomu postaci). Dodatkowo, aby przyspieszyć mecze, często przedział wyszukiwania obejmuje nawet pięć z dziesięciu poziomów wyposażenia, stawiając postaci najsłabiej rozwinięte w skrajnie niekorzystnej sytuacji.

Niemniej gra jest bardzo satysfakcjonująca i oferuje poczucie spełnienia w przypadku zwyciężenia choćby w jednej wymianie ognia. Z kolei opłaty (w wewnętrznej walucie) za zużytą podczas meczu amunicję i naprawę ekwipunku wymuszają balansowanie rożnymi typami broni, rozpędzając rozgrywkę na wszystkich poziomach doświadczenia. Z tego co mi wiadomo, nie da się obejść tego mechanizmu - koszt konserwacji ciężkiego pancerza i zwrot zakupu najlepszej amunicji przewyższa przychody z pojedynczego meczu.

W internecie zetknąłem się również z opiniami o nagminnym oszukiwaniu w grze, ale mimo zarobienia kilku śmierci, które mogły by uchodzić za niemożliwe, jeszcze tego nie jestem w stanie potwierdzić.

[ Dodano: 03-08-2016, 10:55 ]
Pojawił się na moim radarze kolejny tytuł oparty na survivalu - SOLUS. Urozmaiceniem motywu przewodniego jest zamieszkanie na obcej planecie (troche jak w nadchodzącym "No Man's Sky"). Ktoś grał może w ten tytuł?

[ Dodano: 26-08-2016, 12:39 ]
Recenzje "No Man's Sky" nie pozostawiły na grze i jej twórcach suchej nitki. Ten tytuł zdecydowanie sobie odpuszczę póki nie stanieje do 20 zł lub nie zostanie porządnie załatany.

Dzięki nieregularnym meczom w Survarium, coraz bardziej wkręcam się w najnowszego Misery Moda do trzeciego STALKERA. Podobno gra stanowi z nim dużo większe wyzwanie. Ktoś miał jakieś doświadczenia?

Odpuśćcie sobie też Red Faction: Guerilla. Klimat postapokalipsy jest tam przekazany tylko przez czerwoną powierzchnię Marsa. Resztę gry stanowi czysta nuda.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 20-11-2015, 09:20, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 
»Shadow   #17 
Yami


Poziom: Wakamusha
Posty: 251
Wiek: 27
Dołączył: 28 Maj 2015
Skąd: Zagłębie kabaretowe
Cytuj
Sorata napisał/a:
[ Dodano: 26-08-2016, 12:39 ]
Recenzje "No Man's Sky" nie pozostawiły na grze i jej twórcach suchej nitki. Ten tytuł zdecydowanie sobie odpuszczę póki nie stanieje do 20 zł lub nie zostanie porządnie załatany.

Posiadam ową produkcję to i się wypowiem. "No Man's Sky" to przykład kiedy do małego studia, tworzącego niszową grę wtrąca się wielka firma ze swoim marketingiem. To taka wersja alpha Minecrafta, który mógł się rozwinąć z czasem, ale został ogłoszony "rewolucją" i "największym tytułem z proceduralnie generowanym światem wszech czasów". Nic dziwnego, że nie sprostał oczekiwaniom.
Ale do rzeczy. Lubisz siedzieć i zbierać skałki? Umiesz sam wyznaczać sobie cele i nie kręci cię dotarcie do centrum galaktyki tylko eksploracja świata, który ma swoje błędy i czasami jest miejscami pusty lub powtarzalny (chociaż niektóre stworki są przezabawne), ale ma także piękne widoczki (wspominałem już minecrafta?)? Jeżeli tak - to gra dla Cb. Jeżeli nie potrafisz opowiedzieć sobie sam historii posiadając (nie oszukujmy się) trudny w odbiorze świat - idź dalej. To jest gra dla ludzi, którzy grali w minecrafta dla faktu kopania.

A. I kto do groma wmówił ludziom, że "doznania multiplayerowe" to multiplayer?

Zdanie przedstawione wyżej jest subiektywne. Autor nie ponosi odpowiedzialności za nieodpowiedzialne zachowania po jego przyswojeniu.


W więziennej rozpaczy...
   
Profil PW Email
 
 
»Sorata   #18 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 38
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Zapowiedzi obiecywały dla mnie za dużo. Nie mam nic przeciwko zawartości obecnej realnie w grze, ale nie jest ona ani wyjątkowa, ani warta dla mnie więcej niż 20 zł. Szczególnie biorąc pod uwagę mój chroniczny brak czasu.

[ Dodano: 29-08-2016, 10:35 ]
Udało mi się zainstalować najnowszą wersję Misery na Stalkera: Zew Prypeci. A było to niemałe wyzwanie, bo silnik gry jest dość niestabilny i czasem mody się gryzą ze sobą i z hardware'em. Warto było.

Misery to (jak wskazuje nazwa) mod znacząco utrudniający oryginalną rozgrywkę. Dodano konieczność spożywania posiłków i snu (plus powiązane z tym przedmioty i możliwość gotowania). Całkowicie zrebalansowano ekonomię Zony (trzy sprzedane zdobyczne pistolety - 170 RU, dwulufowy obrzyn - 11000 RU), poprawiono dźwięki, grafikę i AI. Dodatkowo każdy niesiony przez nas sprzęt elektroniczny wymaga zakupu akumulatorka, który rozładowuje się podczas użytkowania.

Nowa grę rozpocząłem w opuszczonym budynku podczas ciemnej, bezksiężycowej nocy, otoczony przez szurające odgłosy kilkunastu uzbrojonych w broń palną zombifikowanych stalkerów. Jedynym, co mogłem przeciwstawić tej snującej się hordzie był mój skromny ekwipunek - nóż, legitymacja wojskowa i słabej jakości latarka. Wstyd przyznać, ale uciekłem. Jak na trupy, przeciwnicy szybko orientowali się gdzie jestem, celowali całkiem nieźle i jakiekolwiek próby walki musiałem odłożyć na później. Minęło pół godziny zanim znalazłem uszkodzony pistolet i 15 pocisków 9x19. PDA nie mogłem uruchomić bez zasilania więc metodą prób i błędów trafiłem do kupca, który zaśpiewał sobie 4000 RU za akumulatorek. Nie dysponowałem nawet 1/10 tej kwoty, ale za chwilę przyłączyłem się do bandytów planujących wjazd na siedzibę samotników. Ostrzegłem kogo trzeba, wystrzelałem resztę pestek w plecy bandosów i pozbierałem marny ekwipunek, który po sprzedaniu wystarczył mi na posiłek.

Słowem - jest ciężko. Ale satysfakcja i klimat są nie do zastąpienia. Gorąco polecam.

Właśnie przeczytałem, że "No Man's Sky" ma olbrzymią ilość zwrotów na steamie. Szkoda.

[ Dodano: 30-08-2016, 13:10 ]
Kolejna godzina z Misery:

Głodny, zmęczony(nie można spać kiedy jest się napromieniowanym), bez pancerza, grosza przy duszy i z ośmioma pociskami w magazynku, podłapałem się do wyprawy samotników. Podsłuchiwaliśmy rozmowę bandytów z wysłannikiem Powinności. Potrzebowali lepszej broni, a płacili artefaktami. Na takiej umowie najgorzej, bo 2 m pod ziemią, skończyliby wolni stalkerzy. Wystrzelaliśmy więc ścierwo z zaskoczenia i niestety nie bez strat. Na szczęście zdobyczne bronie, chociaż mocno podniszczone, zafundowały mi nie tylko oczyszczenie organizmu z radionuklidów ale również posiłek, 10 pocisków do śrutówki i upragniony akumulatorek. Nadal popylam po Zonie w swetrze i ledwie uzbrojony, ale przynajmniej moje elektroniczne cudeńka informują mnie gdzie łatwiej zginąć :)

[ Dodano: 02-09-2016, 13:49 ]
Zwiedziłem niemal cały Zaton i jestem pewien jednego - fartem znalezione karabinek i śrutówka nie zmienią faktu, że straszny ze mnie leszcz. Na szczęście mateczka Zona była dla mnie łaskawa - wystarczy uciekać przed wszystkim :) Cierpliwość się opłaca - przemieszczający się stalkerzy różnych frakcji (albo mutanty) często wchodzą ze sobą w starcia, na których nawet taki mały szczurek jak ja może uszczknąć troszkę dla siebie. Liczę niecierpliwie ruble brakujące do mojego pierwszego pancerza, bo sweter już cały zacerowany quickloadami.

[ Dodano: 02-09-2016, 14:22 ]
A dodatkowo kupiłem Shadow of Mordor GotYE za 28 zł. Świat jest piękny :)

[ Dodano: 05-09-2016, 13:56 ]
Desperacja jest najlepszym w Misery motorem postępu. Z majaczącymi gdzieś na horyzoncie pancerzami i maską p-gaz, jedynym co pozwoliłoby mi na ruszenie do przodu był bardzo opłacalny akt najwyższej głupoty lub bandytyzm na Zonie ducha winnych samotnikach i mozolne acz bezpieczne zbieranie śmieci.

Wyruszyłem więc do oczyszczalni, w której, jak dowiedziałem się od handlarza Sowy (kutwa i menda), gniazdko uwił sobie oddział najemników. Przejście przez usiany anomaliami most było niebezpieczne i męczące, ale wynagrodziłem je sobie dokumentami z rozbitego konwoju wojskowego i pięciokologramową butlą gazu bojowego. Nocą zakradłem się wysuszonym kanałem i zabiłem wartownika w piwnicy pistoletem z tłumikiem. Hełm poddał się dopiero drugiemu pociskowi, więc zdążył wystrzelić w ścianę co zwabiło jego kolegów. Słysząc tupot i wrzaski skoczyłem z powrotem do kanału. Tu miałem trochę szczęścia - przeciwnicy stłoczyli się w pomieszczeniu, co pozwoliło mi wyeliminować pięciu naraz. Zużyłem na to moje wszystkie trzy granaty, ale było warto - przy jednym z trupów znalazłem (co prawda mocno uszkodzony)karabinek M4A1 z lunetą. Ucieczka i wybicie reszty najemników dzięki niemu stały się dużo łatwiejsze. Po drodze złapałem dokumenty dla Sowy - handlował również informacjami i ogołociłem trupy z dóbr doczesnych.

Objuczony chabarem jak muł starałem się wrócić na Skadowsk. Posuwałem się w w żółwim tempie, co chwilę zatrzymując się na oddech. Niosłem przez te bagna prawie 80 kilogramów! Debil... Na mojego pecha, w pobliżu wałęsały się mięsacze. Cholerne knury z miejsca ruszyły do ataku. Wystrzelałem na nie prawie dwa magazynki z Nikonowa i nie ubiłem ani jednego. Uciekły, przerażone trzaskiem automatu, ale 60 pestek p.panc kalibru 7,62 poszło w błoto.

Gorycz straty osłodziła mi sławna herbatka Brodacza i importowana spoza Zony konserwa - ekwipunek najemników był całkiem cenny. Sporo zarobiłem również za informacje o ich ruchach i za zdobyte dokumenty wojskowe. Gaz bojowy zostawiłem - jeszcze mi się przyda. Nareszcie stać mnie na płaszcz i maskę. To nic, że ciężko, a widoczność przez parę skroploną na wizjerze jest dużo gorsza - nareszcie jestem choć trochę zabezpieczony przez artefaktami. Czas coś pozbierać.

[ Dodano: 15-09-2016, 07:43 ]
Najpierw zmieniłem się w chomika. Na szczęście nie w zmutowany pomiot Zony (tak, są tu absolutnie zabójcze chomiki), a po prostu zbieracza najróżniejszego śmiecia. Objuczanie się w każdej możliwej sytuacji okazało się (bez niespodzianki) nie być dobrym pomysłem. Tracę mnóstwo czasu, a zarobki są niezadowalające oceniając pod kątem celu. Za uszkodzone karabiny nie zbiorę nawet 200 RU/szt. Trochę mało biorąc pod uwagę, że bez przekraczania maksymalnego obciążenia mogę zabrać tylko dwa z powrotem na Skadowsk.

Po kilku takich śmieciowych rajdach w głąb Zatonu, naturalnym rytmem, z chomika przekształciłem się w wybrednego smakosza. Zbieram amunicję (tylko tą wiele wartą), mniej zdezelowane bronie (żeby je przestrzelać na najbliższego mutanta i wyrzucić bez żalu) i rzadkie artefakty. Nawet nie patroszę już wszystkich mutantów. Zbyt bogato mi czy co?

Na szczęście, odruchy nie zanikły w pełni. Nadal nie strzelam ogniem automatycznym - pestki p.panc są drogie. Oszczędzam też maskę tylko na strefy anomalii. Na Zaton takie zachowanie wystarcza - zobaczymy jak będzie dalej.

[ Dodano: 20-09-2016, 10:33 ]
Notatka na lepsze jutro: "Zakupić dużo gandzi" Popularna na dużej ziemi maryśka to chyba najtańszy środek blokujący emisje psi. Zacząłem spotykać kontrolerów i poltergeisty. Oddziaływanie ich umysłów rozpoczyna się na długo nim je zobaczę (a poltery są nawet oryginalnie niemal niewidzialne) i rozrywa mi czachę wizgiem stomatologicznego wiertła.



Dodatkowym problemem jest zacinający się zamek karabinu. Staram się strzelać z daleka, ale np. snorki potrafią zamknąć ten dystans w mgnieniu oka. Najtańszy zestaw do naprawy broni tego kalibru to jakieś 50 tysięcy rubli. Jak tu przeżyć?

[ Dodano: 20-09-2016, 12:22 ]
O Chryste i Najświętsza Panienko. Kontroler się do mnie odezwał... Nie wiedziałem, że te bydlaki to potrafią. łatwo jest zapomnieć, że przed eksperymentami byli ludźmi. Najpierw ścisnął mnie za mózg lepką łapą i wsadził mi w niego wypowiedziane najczystszą ruszczyzną słowa. Zrobił to bez trudu, mimo że nawet nie wlazłem do jego jaskini. Muszę dodać, że spier....em stamtąd w podskokach? W panice przedzierajac się przez bagienne trawsko, wrąbałem się na pijawkę (równie zaskoczoną jak ja sam) i mało nie popuściłem w gacie, bo ryknęła mi prosto do ucha. Oj, zły pomysł - wyrąbałem na nią cały magazynek saigi (strzelba automatyczna). Chciała uciekać już po pierwszej porcji grubego śrutu, ale doprawiłem ołowiem również jej plecki. Kto by pomyślał, że cholera będzie biegała zaraz pod burtą Skadowska? Gdyby złapała kota tylko trochę mniej doświadczonego ode mnie, zbierałbym jego chabar zamiast wycinać krwiopijcy pęk macek. Chromoleni wartownicy - ciekawe za co Brodacz im płaci...
Szkoda amunicji ale chu.j tam. Żyję. Zona zabrała, Zona odda. Juchociąg pośmiertnie postawił mi półlitra smirnoffa żeby ukoić skołatane nerwy. Trzeba się cieszyć z tego co się ma. Wyśpię się i kicam do Jupitera - dziesięć koła dla Pilota wypala mi już kieszeń w kurtce.

[ Dodano: 16-12-2016, 13:36 ]
Może i mam dziesięć patoli oszczędności, ale zacząłem się zastanawiać. Jeden z wędrującvych samotników sprzedał mi gryps, że Pilot skupuje stare mapy okolicznych terenów. Musiała się odezwać we mnie utajona opcja żydowska, bo postanowiłem ich poszukać. Jak może być taniej, to czemu nie spróbować? Po drodze wlazłem na gniazdo pijawek. Nawet obecność kolegi nie pomogła, bo mutasy rwały sapiąc prosto na mnie. Jakoś je ubiliśmy ale w podziemiach było ich jeszcze ze dwadzieścia! Na szczęście pogrążonych w letargu. I pojawił się kolejny zgrzyt bo pocisków wystarczyło by mi na zabicie może dwóch, a nie uśmiechało mi się wracanie na Skadowsk z nożem, nieważne jak wielki by nie był. Zresztą pal licho – wyrzucam tą maczetę, bo nie dość, że zajmuje miejsce w plecaku (a liczy się każdy kilogram) to kusi, żeby nią pomachać i zaoszczędzić na nabojach. Musiało mnie nieźle [ cenzura ]ć, żeby próbować walczyć z Zoną kawałkiem żelaza w łapie. Na szczęście w sukurs przyszła butla gazu bojowego wydartego z konwoju kilka dni wcześniej. Wytłukłem wampiry jak Van Helsing Drakulę. Szkoda, że nikt nie uprzedził, że nie wszystkie będą pod ziemią. W efekcie dwa ocalałe osobniki rozszarpały mi pancerzyk i pozbawiły nabojów. I jasna cholera nie mam noża, żeby wyrżnąć trofea z mackomordy. Cholerny dzień. Lepiej niech mi się ta wyprawa opłaci, bo inaczej cała ferajna zniknie w zerojedynkowym format C:...

[ Dodano: 24-12-2016, 12:25 ]
Shadow of Mordor jest bardzo przyjemne, chociaż odrobinę zbyt łatwe, żebym mógł je nazwać survivalowym. Od samego początku protagonista potrafi poradzić sobie z wieloma niebezpieczeństwami na raz. Wrażenie potęgi jest odwzorowane wspaniale. Niewiele gier daje tak dużo frajdy w walce i poruszaniu się. Konstrukcja gry samoistnie nasuwa skojarzenia z "Prototypem". To właśnie między dwuczęściowym dziełem Radical Entertainment, a Batmanami z serii Arkham uplasowałbym SoM.

[ Dodano: 10-01-2017, 08:36 ]
Po zakończeniu SoM mam niedosyt. Z jednej strony gra była świetna i naprawdę wczułem się w potężnego upiora, postrach orków. Wyzbierałem nawet większość artefaktów i ithildinów, mimo że zazwyczaj nie angażuję się w takie aktywności. Z drugiej, finałowe QTE i otwarte zakończenie pozostawiają wrażenie, że pomysły zostały sztucznie porozbijane, żeby wydoić kieszeń gracza. Dwa fabularyzowane dodatki tylko pogłębiają to odczucie, opierając się na recyklingu pomysłów z podstawki, bez angażującej linii fabularnej.

Ostatecznie, grę oceniam oczko niżej niż doskonałe Batman: Arkham City.

[ Dodano: 07-03-2017, 14:12 ]
MISERY :

Wróciłem zmęczony jak jasna cholera i oczywiście okazało się, że lokalnego konowała akurat nie ma w domu. Nie ma, bo uciekł diabli wiedzą gdzie. Mimo, że nie uśmiechało mi się kolejne zlecenie i tak zagadałem do Głuszca. Na tej parchatej barce nikt poza zbiegiem nie znał się na leczeniu. Myśliwemu zaginął kolega, a że zbiegło się to w czasie z ucieczką doktorka, na horyzoncie błysnął mi nieśmiały promyczek nadziei. Uzbrojony w koordynaty ostatniego sygnału PDA udałem się w podróż. Obie zguby znalazłem przy przerdzewiałych dźwigach w starym porcie. Niestety tylko Wstrząs był jeszcze na nogach. Okazuje się, że biedaczyna był spragniony hemoglobiny, najlepiej z jeszcze ciepłego ludzkiego naczynia. I to on, a nie „biedne” pijawy odpowiadał za zaginięcia i wykrwawianie stalkerów w okolicy. Dwa do dwóch sraty taty, uzależnienia i nim się spostrzegłem facet zjada lufę swojego pistoletu wraz z gorącą ołowianą zawartością. Szlag! A moje leczenie chamie?!

Niemniej zagadka rozwiązana i zlecenie zaliczone. Kolejne ruble w kieszeni grzeją tylko trochę mocniej niż uznanie stalkerów. Wydaje się, że mija zaledwie chwila i już jestem w Jupiterze. Stacja kolejowa pełna chrząknięć, sapnięć i przechwałek lokalnego Bucowskiego została podzielona na dwie zwaśnione połówki. Z jednej strony Powinność. Uważają Zonę i jej produkty za pomiot szatana, który zasługuje tylko na wypalenie do gołej ziemi. Z drugiej Wolność - gromadka hipisów korzystających z dobrodziejstw Strefy.

Żarcie jeszcze droższe niż na Zatonie - muszę zacząć szybko zarabiać bo niedługo czeka mnie dieta z gruzu - to jedyne, czego nie brakuje w tym zapomnianym przez boga miejscu. Portfelowi przyszedł w sukurs Wujcio Jar - starszy już Wolnościowiec i znany snajper. Poprowadził mnie krętymi ścieżkami do niewielkiej wioseczki zasiedlonej przez zombie z wypalonymi mózgami. Smutnym widokiem nie zdążyłem się pozachwycać z dwóch powodów: raz, bo było ciemno jak w snorkowej dupie, a o drugim dopowiem za minutkę.

Okazało się, że Jar zastawił pułapkę na najemników, z którymi kręcił jakiś biznes. Najemnicy w Zonie to taki trochę ewenement - ni chu. nie znają się na bezpiecznej eksploracji, ale przed wieloma niebezpieczeństwami chroni ich absurdalnie wręcz drogi ekwipunek i całkowity brak poszanowania dla koniecznych wydatków. Oczkami wyobraźni widziałem już złotonośny chabar, który zbiorę, jak już się z nimi rozprawimy. I do pewnego momentu było zgodnie z planem. Rzeczywiście pojawiła się jakaś piątka najmusów - tylko oni w nocy nie wyłączają latarek. Nie trwało długo jak wtarabanili się na hordę zombich i zaczęła się krótka ale głośna kanonada. Jar okraszał wszystko pojedynczymi wystrzałami z przepięknego Dragunowa, a ja starałem się po prostu strzelać w kierunku światełek. Po niecałej minucie było po wszystkim. Ocalałe czołówki oznaczały wśród traw humanoidalne skrzynie ze skarbami. Jar cierpliwie czekał, a ja pognałem na złamanie karku. Pestek spokojnie wystarczyłoby na dobicie ocalałych zombiaków...

Iii.. tu właśnie wkracza drugi powód braku zachwytu. Cholerna radiacja. Moje garnce złota mogły równie dobrze leżeć na drugim końcu tęczy, bo na zabicie tak wysokiego promieniowania nie wystarczyłoby mi nawet, gdybym sprzedał wszystko co mam na grzbiecie. Załamany wróciłem do Wolnościowca, a on z pobłażliwym uśmiechem zaproponował, że odprowadzi mnie na stację. Skorzystałem. Może le0piej bym wyszedł gdybym zabrał mu tego Dragunowa? Niee. Nie ma co brykać jednej z większych grup w okolicy.

Ech. W Zatonie byłem już lokalną legendą, a tutaj znów kwiczącym kociakiem. Nienawidzę tego miejsca.

[ Dodano: 07-03-2017, 14:51 ]
Rozpocząłem tez krótki (póki co) romans z Infestation: The New Z. Jest to MMOFPS z elementami RPG w otwartym świecie. Zaludnienie pojedynczego serwera to maksymalnie 100 graczy i diabelnie dużo zombiaków. Nasza postać musi jeść i pić, a jeśli umrze, wszystko co niosła zostanie na serwerze dla pierwszego szczęśliwego znalazcy. Dostępność ekwipunku jest całkiem niezła (przynajmniej na serwerach dla początkujących) i do tego dobrze skaluje się wraz ze wzrostem zagrożenia. Najszybciej zbiera się np. w dużych miastach, ale również najłatwiej tam o śmierć. O ile z nieumarłymi nie ma raczej większego problemu (tylko horda stanowi zagrożenie), ludzki przeciwnik wprowadza mnóstwo elementów przetrwania. Wymusza zastosowanie na zombiakach broni białej czy tłumików i krycie się za przeszkodami. Już jeden dobrze rozmieszczony snajper uniemożliwia radosne rajdy zbierackie. A rzadko pojawiają się samotnie. Dużo częściej można spotkać grupy ocalałych, co w przypadku gry solowej oznacza niemal pewną śmierć. Podstawą stają się obserwacja i umiejętność ukrywania się, a w przypadku posiadania towarzystwa - słuchawki i mikrofon.
Obecność oszustów jest raczej marginalna - wbudowany filtr antycheaterski działa całkiem sprawnie. Niestety to nie gwarantuje przeżycia - pewnym jest, że zawsze znajdzie się ktoś lepiej wyposażony i bardziej umiejętny. Twój potencjalny zabójca często czeka, aż zombie zwiążą cię walką, albo (rzadziej) czatuje przy miejscach respawnu wykorzystując fakt, że twoja postać pojawia się na serwerze jakieś 5-10 sekund przed tobą. Mimo tarczy chroniącej przed obrażeniami, śmiesznie łatwo jest zabić kogoś strzelając mu z ukrycia w plecy. Po złapaniu podstawowego know how jest jednak znacznie łatwiej. Pierwszą umiejętnością jaka należy opanować jest traktowanie każdego jak potencjalnego wroga. Mimo wbudowanego systemu reputacji, masz takie same szanse na szybką śmierć z ręki stróża prawa i bandyty. Kolejne to zarządzanie plecakiem i znajomość bogatych w łup stref.

"Darmowe" MMO oznacza mikropłatności. Tutaj są całkiem nieźle zbalansowane - za gotówkę można kupić tylko skórki. Podsumowujac - całkiem niezłe strzeladło na krótkie sesje z kolegami. Zobaczę co czeka mnie dalej.

[ Dodano: 15-03-2017, 13:56 ]
MISERY: Na tą chwilę ni umiem grać. Silnik gry crashuje do pulpitu prawie zaraz po załadowaniu sejwa i wykonaniu kilku kroków.

[ Dodano: 21-08-2017, 10:28 ]
SURVARIUM: Po ostatnich aktualizacjach, gra skłoniła się jeszcze bardziej na Pay to Win. Bronie premium (niektórew) są zauważalnie lepsze i pozwalają na nawiązanie walki nawet kilka klas wyposażenia wyżej. W grze rządzą gracze z makrami (lub oszuści - ciężko stwierdzić), a killcam coraz częściej pokazuje niemal niemożliwe wyczyny. Polska społeczność graczy chyba umarła po tym, jak jeden z adminów został zbanowany z gry za wytknięcie twórcom ich błędów. Trybu openworld też już się raczej nie doczekamy. Grać przestałem, bo każda rozgrywka zbliżała mnie do masochizmu, ale jeszcze śledzę projekt. Niestety z coraz szybciej gasnącym zainteresowaniem.

INFESTATION: Dopiero gdy skończyła mi się możliwość gry na serwerach dla nowicjuszy, Infestation pokazało mi prawdziwą społeczność graczy. Spawn killing i bandyteria przybrały na sile tak, że wchodzenie na serwer w okolicy miasta rzadko ma jakiś sens. Niesamowicie celna snajperka jest podstawowym wyposażeniem (szczególnie, że amunicja jest śmiesznie tania). Jedynym ratunkiem jest gra w silnej grupie i grindowanie broni na rzadziej uczęszczanych zadupiach. To nie jest już dobra zabawa dla starego konia. Miłośnikom zombie polecę w zamian singlowe State of Decay, Dying Light albo meczowe Left 4 Dead. Póki com nie znam nic sensowniejszego w tej kategorii.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 04-10-2016, 16:32, w całości zmieniany 8 razy  
   
Profil PW Email
 
 
Stiggy   #19 


Posty: 1
Wiek: 26
Dołączył: 03 Wrz 2017
Cytuj
a co myślicie o Rust?
Też fajnie, klimatyczna ale na dłuższą metę nudna i już 4 raz chyba do niej wróce...


https://sciagnij-gre.pl/gry-na-przegladarke/
   
Profil PW Email WWW
 
 
»Sorata   #20 
Yami


Poziom: Genshu
Posty: 1471
Wiek: 38
Dołączył: 15 Gru 2008
Skąd: TG
Cytuj
Cytat:
a co myślicie o Rust?
Też fajnie, klimatyczna ale na dłuższą metę nudna i już 4 raz chyba do niej wróce...


Nigdy nie grałem w RUSTA. Czym się różni od innych tytułów tego typu? Najbardziej zniechęca mnie nacisk na PVP.

[ Dodano: 04-09-2017, 16:59 ]
Z MISERY mi nie wypaliło. Instaluję Lost Alpha Developers Cut. Trzymajcie kciuki.

[ Dodano: 06-10-2017, 10:38 ]
Lost Alpha też się wykrzaczyło. Nie mam szczęścia do tego silnika. W zamian (jako, że nie wyszło jeszcze Metro:Redux) zakupiłem i zainstalowałem Fallout 4 GOTY. Na nowy msprzęcie wogóle nie robi mi problemów. Czasy ładowania niektórych obszarów mogłyby być krótsze, ale póki co, jest świetnie.

Fallout sprawia, że tęsknię za Zoną. Zastanawiam się, co robię źle. Średnio ogarnięty w Strefie Stalker nawet na trudnych poziomach przedziera się bez problemu przez grupy wrogów. Znajduję trochę za dużo amunicji i w efekcie czuję się trochę za silny. Chyba nadszedł czas na overhaul systemu ekonomicznego gry. Albo systemu potrzeb. Uwielbiam otwarte na mody silniki Bethesdy.

[ Dodano: 07-11-2017, 08:08 ]
Widzieliście już zajawki The Last of Us 2? Zapowiada się super. :)

[ Dodano: 14-11-2017, 08:30 ]
Fallout 4:
Podniesienie poziomu trudności i progres fabularny rozwiązały część moich problemów. Jest satysfakcjonująco. Znalazłem największą chyba przestrzeń mieszkalną w grze - kryptę 88. Natychmiast wykupiłem perka Burmistrz (pozwala na wymianę surowców między osadami), żeby mieć ją w co wyposażyć. Do idealnego rozwoju jeszcze daleko, ale teraz przynajmniej mam narzędia i idę w poprawnym kierunku. Bostońska Wspólnota będzie mi bardzo wdzięczna, a konkretnie - ta część populacji, której nie eksterminuję.

[ Dodano: 07-12-2017, 09:21 ]
W ramach grudniowego abonamentu Humble Bundle wskoczyły dwie gry survivalowe - H1Z1 i The Long Dark. Dwanaście dolców to śmieszne pieniądze, a idą na szczytny cel.

[ Dodano: 06-02-2018, 08:25 ]
O, radości! Udało mi się zainstalować najnowszą odsłonę Lost Alphy - Developers Cut. I to z rosyjskim audio na angielskie napisy. Wygląda i gra się pięknie. Zona jest znajoma, a jednocześnie całkiem inna - mocniej zalesiona, wypełniona nieznanymi dźwiękami. Poczułem się jak w 2006, gdy dopiero wkręcałem się w ten fascynujący świat.

[ Dodano: 14-02-2018, 08:44 ]
Dużo by opowiadać ile się zmieniło. Ekonomia Kordonu została zrebalansowana. U handlarzy i w rękach stalkerów pojawiły się nowe bronie, a na bezdrożach grasują nowe gatunki mutantów. Zmianie uległ również główny wątek gry i ilość frakcji w Zonie. Anomalie są teraz bardziej śmiertelne, a artefakty można znaleźć tylko z pomocą detektora. Wrzucenie materii organicznej w anomalie (np. zwabienie zombiaka) może poskutkować stworzeniem nowego artefaktu. Rozkoszuję sie każdą minutą.

[ Dodano: 20-03-2018, 09:08 ]
Lost Alpha: Podążając za kolejnymi zleceniami wylądowałem na wysypisku. Jęki opuszczonych dźwigów budowlanych, niosły się daleko w nocnym powietrzu. Do tego odległe szczekanie psów. W efekcie, gdy zatrzeszczało radio, prawie zabrudziłem spodnie. To tylko Bies potrzebował pomocy ze snajperem, który zadekował się na moście. A kto lepszy do załatwienia brzydala, jak nie nowy kot na miejscówce?

[ Dodano: 29-03-2018, 10:19 ]
Fragmentem zapłaty miał być kałach pozostawiony w polu widzenia bandyty i jego własne graty. Bies niejasno obiecał nawet powiększyć nagrodę. Taki chabar za jedno życie? Oczywiście, że w to wchodzę. Nadzieja na celownik optyczny wpłynęła na szybką zgodę. Nie było jednak tak łatwo jak się spodziewałem. Poszedłem nocą, tylko na słuch, powoli omijając niewidoczne anomalie. Automat znalazłem bez trudu, gorzej z niespostrzeżonym podejściem do snajpera. Długo skradałem się z brzuchem przy ziemi nim dotarłem do betonowego słupa, który mógł mnie zamaskować. Od faceta dzieliło mnie jakieś pięćdziesiąt metrów - wystarczająco, żeby spudłować za dnia. Wychyliłem się delikatnie i znalazłem klienta w linii muszki i szczerbinki. Dosłownie w tym momencie zaszczekały psy. Cholerne ślepe kundle musiały mnie wywęszyć. pociągnąłem za spust na oślep, pocisk z naprzeciwka odłupał kawałek betonu i pojedynczą iskrę. Rzuciłem się do ucieczki wyciągając dwururkę. Jednak ślepaki nie nadchodziły. Polowały na grubszego zwierza. Zza najbliższego wzgórza dobiegły odgłosy walki z mięsaczami. Zmutowane świnie były najłatwiejszą zdobyczą. Czasem jednak podróżowały z dzikami, a czernobylski kaban to nie jest przeciwnik, którego łatwo pokonać. Uspokojony, wróciłem do obserwacji snajpera. Miałem podwójnego farta. Zabiłem go pierwszym strzałem, a nikt nie zgarnął łupu. Pogładziłem nieśmiało kolbę nowego karabinu. Cudo. Kałach z dołączoną optyką caluśki przerobiony pod amunicję snajperską. Żyć nie umierać.

Ledwie ruszyłem w drogę do Biesa, na pda przyszedł sygnał sos. Bandyci osaczyli jednego z samotników i golili go właśnie do zera. Nowy karabin się przydał. Nawet mnie nie zobaczyli. Cóż, empatia się przydaje, prawda? ...Nieprawda. Uratowany stalker zapłacił mi tylko wdzięcznością, a trupy miały tak zdezelowany ekwipunek, że natychmiast pożałowałem trzech pełnopłaszczowych pocisków. Przecież takiego chłamu nie kupi żaden szanujący się handlarz. Równie dobrze graty mogły zasilić sterty radioaktywnego złomu. Tfu. Zachciało mi się pomagać. Rycerz chromolony, a zamiast białego rumaka coraz cięższy plecak. Zostawiłem ocalonego, który radośnie zanurzył się w łup, którym sam wzgardziłem i polazłem na skróty po nagrodę.

[ Dodano: 17-05-2018, 07:58 ]
Bies nie zawiódł moich oczekiwań. Z kieszeniami i plecakiem dociążonymi ludzką dobrocią od razu poczułem się raźniej. Z detektorem w ręku pobiegłem truchtem do Seriya. Ten tez nie miał łatwego życia. Jego grupka wybrała sobie na kwaterę stary hangar i teraz wałczyła o niego z bandytami, którzy podzielali zamiłowanie do większych zadaszonych pomieszczeń. Pomogłem. W końcu zależało mi na odpowiedziach. Wypstrykałem pestki do PMki, bo i tak nie mają innego zastosowania w Zonie. Ewentualnie można wykrywać nimi anomalie. Chłopaki byli jednak zadowoleni bo skończyło się na powierzchownych ranach. Po rozmowie z Seriyem (tak jak się obawiałem, skierował mnie do Doliny Mroku), podbiegłem w kierunku Baru. Miło byłoby odpocząć w suchym, ciepłym miejscu przed podróżą. Niestety Powinność zagrodziła drogę przenośnym posterunkiem i w zamian za przejście wymusiła pomoc w odstrzeleniu mutantów. Pomogłem - niech znają moją dobrą duszę (i niewystarczająco głęboki portfel). W niedalekim wagonie była też skrytka Wilka, więc ostatecznie wyszedłem nawet na lekki plus. Obciążony łupem, polazłem na Bar. A tam kolejna niespodzianka. Grupka Samotników poprosiła mnie o wystrzelanie watahy pseudo-psów, które umościły sobie legowisko zaraz pod barem. Spojrzałem niepewnie na trzech chłopów skulonych w kruszącej się, betonowej wiacie przystanku i autentycznie zrobiło mi się żal. Nie ich, ale siebie samego. Co ja, biedny stalkerzyna mogę osiągnąć, jeśli takie chojraki poległy? Zrezygnowany, poszedłem obczaić sytuację. Stado okazało się trzema sztukami. W przypadku obdarzonych ograniczoną telepatią czernobylców, ilość ta mogła być zafałszowana. Często tworzyły kopie bezpośrednio w umyśle atakowanej zwierzyny. Wdrapałem się na przewrócony autobus i zacząłem siać śrutem w kierunku psowatych. Dziesięć loftek na jednego - z bogacza stałem się ubogim. Droga jednak stanęła otworem, a w oczach trzech pechowców pod przystankiem, moja reputacja wystrzeliła w górę. Pożegnaliśmy się i własnym tempem poczłapałem na upragniony kieliszek.

[ Dodano: 07-06-2018, 08:38 ]
Poza kielichem, Barman miał zaskakująco niewiele do zaoferowania. Powinność jest raczej nieprzychylna dla kogokolwiek poza własnymi członkami. Nie piłem długo. Zaopatrzyłem się w amunicję, sprzedałem obciążające barachło i po zebraniu lokalnych plotek, poczłapałem dalej, w stronę Jantaru. Inny samotnik zgubił tam swoją broń, a w tej okolicy kolega jest wart więcej niż pieniądze. Niestety, porwałem się z motyką na słońce. Zaraz pod solidnym murem Powinności, lokalna fauna zaplanowała mi Igrzyska Śmierci. Ślepaki i czernobylce były najmniejsze w tej czeredzie. Kiedy zobaczyłem doskakujące snorki, jeszcze trochę ducha się we mnie tliło. W tym momencie poczułem macki kontrolera w mojej głowie i całkiem spękałem. Dałem nurka za wagon, żeby zerwać kontakt telepatyczny. Utknąłem w czarnej dupie.

[ Dodano: 02-08-2018, 14:52 ]
Niestety - stało się najgorsze. Kontroler mnie zauważył i zaczął iść w moją stronę. Na szczęście drogę zagrodziła mu sfora ślepaków. Pewnie czernobylce nie pozwoliły mu na przejęcie całkowitej kontroli telepatycznej. Wyprysnąłem jak szalony zza wagonu, zataczając się od mdłości wywołanych grzebaniem w umyśle. Widziałem potrójnie, ale czas na ostrożność dawno minął. Jakimś niesamowitym zrządzeniem okoliczności żaden mutant mnie nie przewrócił, ani nie wpadłem w żadną anomalię. Droga w lewo - przez wielki garaż dla ciężąrówek okazała się zablokowana. Widok widzianego potrójnie stada szukających żeru snorków niemal zmoczył mi spodnie. Wyrzygałem wyrywającą się na wolność treść żołądkową i chcąc nie chcąc zawróciłem, człapiąc niemrawo. Kontroler nadal tłukł się z psami. Kilka trupów już leżało w trawie. Walczący przewracali jakieś stare beczki, które wypadły z obalonego transportera. Pobiegłem dookoła w prawo. Tu z kolei przejście patrolowali bandyci, a w moim kierunku poleciały strzały ostrzegawcze z popularnego w tej frakcji vipera. Gdzie ja trafiłem?! Skulony za cementową obręczą, z posmakiem rzygowin w ustach i nerwokupą naciskającą uporczywie na zwieracze, normalnie i po ludzku się wkurwiłem. Wyciągnąłem strzelbę, policzyłem pozostałe loftki i dawaj job twoju mat na samobója! Biegłem nisko, w razie gdybym miał się przewrócić. Usłyszałem skomlenie i w ostatnim momencie podniosłem głowę. Kontroler wykończył wszystkie psy poza trzema, które tez nie wyglądały na pewne siebie. Przykucnąłem do pozycji strzeleckiej i zacząłem walić bez skrupułów po równo we wszystkie kopie mutantów stworzone przez telepatę. Nie wiem, jak długo to trwało, ale udało się. Wraz z upadkiem kontrolera ustąpił straszliwy nacisk na mózg. Psy stały niezdecydowane, a ja znów dałem w długą. Bezużyteczną w tej chwili strzelbę zwiesiłem na pasku i chwyciłem za pistolet. Płuca paliły mi żywym ogniem, ale liczyłem pestki w magazynku kątem oka. Zostało siedem. Zwrot przez ramię, ledwo przycelowałem i wyrąbałem całość. Biegnące za mną dwie psie sylwetki zwaliły się z charkotem na ziemię. Makarov nie ma zbyt wielkiej mocy obalającej, ale psy były chyba już bardzo wykończone. Jeden próbował pełznąć w moją stronę, zamiast grzecznie się wykrwawić. Przydusiłem go kolanem i wsadziłem nóż prosto pod brodę. Nozdrza wypełnił mi smród mokrego psa, krwi i wnętrzności. Ponownie zwymiotowałem. Nie zawracając sobie głowy czyszczeniem noża, ścisnąłem go tylko mocniej w ręce i poszedłem w drogę powrotną. Rambo z koziej pupki. Trudno uwierzyć, ale niecałe trzysta metrów dalej rozciągał się już płot Powinności. Trzysta metrów, a różnica życia i śmierci. Obejrzałem się przez ramię na pozornie spokojną drogę. Potrzebuję większego gnata.

[ Dodano: 05-10-2018, 16:10 ]
Kierunek na Jantar był dla mnie zamknięty. Zapowiedziałem się mailowo i ruszyłem na Agroprom spotkać się z Kretem. Facet miał namiar na gościa, którego szukałem. Był też dodatkowy powód. Jak wieść niosła, wojskowi regularnie czyścili tamte okolice z mutantów i powinno być chociaż trochę bezpieczniej. Tym bardziej, że zarówno stalkerzy, jak wojskowi niespecjalnie lubili wchodzić sobie w drogę. Uciekając przed ślepymi psami, przedarłem się z powrotem do Wysypiska, a równo ze zmrokiem i pełen złych przeczuć dotarłem na Agroprom. Pośpiesznie włączony PDA mało się nie przegrzał ilością informacji, które ściągały z tego obszaru. Dotychczas obojętne frakcje ścierały się w kanonadzie wystrzałów niedaleko bagien. I mój informator był w tym piekle. Stalkerzy błagali o pomoc na wszystkich kanałach – musiało być gorąco. Kiedy przyszło co do czego, oficjalne siły zbrojne potrafiły być zaskakująco kompetentne. Sprawdziłem amunicję i na wpół oślepiony wizją zdobycznego sprzętu ruszyłem na odsiecz.

[ Dodano: 15-10-2018, 14:08 ]
Walka była krótka, ale zacięta, a sprzętu wojskowi nie mieli na tyle dużo, żebym pobył do końca zadowolony. Chcąc nie chcąc, zabrałem się do ograbiania poległych z amunicji. Znalazłem też nowiusieńki AKM-74/2U i nareszcie miałem cokolwiek lepszą pukawkę do wypstrykania przepełniających mi plecak pocisków 5.45. Ledwie zdążyłem porozmawiać z Kretem, musieliśmy salwować się ucieczką. Okazało się, że rozgromieni wojskowi to tylko forpoczta większych sił. Słyszeliśmy też łopot śmigłowców. Pozbawieni broni przeciwpancernej mogliśmy tylko marzyć o nawiązaniu walki z przeciwnikiem w powietrzu. Podziemia Agropromu zajmował niegdyś wielki instytut badawczy. Obecnie było to ponure miejsce opanowane przez mutanty. Nawet wojsko musiało niechętnie ustąpić miejsca nowym włodarzom. Gdzieniegdzie leżały nadgryzione trupy tych, którzy nie mogli się z tym pogodzić. Zawrócić nie mogłem. Na pójście naprzód brakło mi odwagi. Zaszyłem się w najciemniejszym miejscu klatki schodowej i podliczyłem zapasy. Powolne zombiaki wyminę bez problemu, a z tuszkanami poradzę sobie butem i nożem. Niestety nie wiedziałem, co jeszcze może mnie czekać. Jeśli wierzyć legendom, mogło sie tu czaić każe cholerstwo stworzone przez Zonę.

[ Dodano: 18-01-2019, 12:44 ]
No i wykrakałem. Napotkane w pierwszym pomieszczeniu zombi były tylko przedsmakiem kłopotów. Nawet nie marnowałem na nie amunicji, wiedząc że wypalone przez mózgozwęglacz ciała nie nadążą za mną w ciemnościach. Również niebezpieczne placki galaret, świecące anomalnym zielonym blaskiem wyminąłem bez problemu. Pierwszy poważny przeciwnik pojawił się chwilę potem. Ryk polującego krwiopijcy roznoszący się echem w korytarzach był jeszcze bardziej przerażający niż pod gołym niebem Zony. Jednym ruchem wyszarpnąłem załadowaną ciężkimi pociskami dubeltówkę. Dopiero, gdy pijawce odpowiedział trochę bardziej basowy ryk, zabrudziłem odrobinę spodnie. W Agropromie gnieździły się burery! Chryste na patyku. Na obdarzone telekinetycznymi mocami karły nie pomoże mi przecież tak marna ilość amunicji. Natychmiast zacząłem się skradać z dala od dźwięków. Po drodze napotkałem pogruchotane ciała wojaków, którzy nieopatrznie zapuścili się pod ziemię. Sądząc po stanie wysuszonych ciał, najpierw zostali rozmaśleni na ścianach, a potem jeszcze dosiorbała ich pijawka. Nagle pode mną, z ciemnej otchłani klatki schodowej, usłyszałem kroki. Zamarłem natychmiast,, licząc w pamięci baterie do latarki. Mam jeszcze zapas, czy już nie? Coś z sapaniem gramolilo się po schodach prosto na mnie. Spękałem i wycofałem się rakiem. Między młotem, a kowadłem została mi jeszcze jedna droga. Skierowałem się do przerdzewiałej już spiralnej kratownicy, która łączyła trzy najwyższe poziomy podziemi. Skamieniały wylew chemikaliów, sterczący ze starych zaworów jak noga jakiegoś radioaktywnego słonia, rozświergotał zawsze czujny dozymetr przy pasku. Minąłem go czym prędzej i z rumorem ekwipunku pobiegłem do góry. Wparowałem prosto na burera. Pokurcz vbył równie zaskoczony jak ja. Odruchowo postawił półprzejrzystą błonkę anomalnej tarczy, a ułamek sekundy później wypaliłem z obu luf. Nie oglądając się na efekt pomknąłem z gracją gazeli dalej w górę, byle dalej od niebezpiecznego monstrum. Przedarłem się przez spalony puch, który nafaszerował mi skórę nasyconymi kwasem igłami i przeskoczyłem przez stalową gródź, zatrzaskując ją nim ból częściowo odebrał mi władzę w członkach. Burer musiał być najedzony, bo poczułem tylko trzy uderzenia o stal, gdy łatałem się naprędce rozbebeszoną po całej podłodze apteczką. Pożałowałem teraz, ze nie szarpnąłem się na przynajmniej jedną wojskową apteczkę. Albo jeszcze lepiej - jeden z tych pakiecików noszonych przez jajogłowych. Poraczyłem się czym mogłem ze szczególnym naciskiem na zewnętrzną i wewnętrzną dezynfekcję i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Kilka maszyn, podesty kablowe, które mogłyby utrzymać chyba nawet pseudogiganta i zbawienne drzwi na przeciwległym końcu. Zatrzasnąłem wrota i przekręciłem zamek śrubowy. Na podestach u góry rozciągnąłem śpiwór i doprawiwszy się kolejnymi łykami wódki, zapadłem w niespokojny sen.

[ Dodano: 04-02-2019, 12:23 ]
Po trudach Stalkera postanowiłem zanurzyć się odrobinę w świat Division, który otrzymałem w ostatniej paczce abonamentu Humble Bundle. Jest to gra z pogranicza postapo/survivalu, która większość mechanizmów pożycza od sieciowych TPSów. Nie będę rozwodził się nad mechaniką rozgrywki, bo to po prostu całkiem przyzwoity klon Gears of War - ot strzelanka z systemem osłon. Co urzeka, to uroda wykreowanego świata - opuszczony, zaśmiecony Manhattan po wielkiej epidemii wygląda jak rodem z I am Legend (szkoda, że nie ma zombiaków). Z chęcią zanurzam się w przepastne kanały, do rozbebeszonych centrów handlowych lub opustoszałych kamienic. Gra jest dość powtarzalna, więc jeszcze nie wiem, czy zagości na dysku na dłużej, ale pierwsze wrażenia są pozytywne.


Kryteria oceny walk: Klimat 4/10 Mechanika 3/10 Warsztat 3/10. W razie wątpliwości - konsultuj. Pomoc: https://tenchi.pl/viewtopic.php?p=17457#17457
Ostatnio zmieniony przez Sorata 23-10-2017, 09:11, w całości zmieniany 1 raz  
   
Profil PW Email
 
 

Odpowiedz  Dodaj temat do ulubionych



Strona wygenerowana w 0.09 sekundy. Zapytań do SQL: 17